Jordan Peterson to psycholog, profesor Uniwersytetu w Toronto oraz gwiazda Internetu, która rozbłysła w 2018 roku. Jego wykłady na kanale YouTube oglądają setki tysięcy osób (głównie mężczyzn). Nazywany jest przez krytyków coachem alt-prawicy, guru prawicowych radykałów,  ideologiem, szowinistą. Z drugiej strony, nie brakuje mu gorących apologetów, zarówno po stronie tzw. inceli (grup mężczyzn, którzy za brak własnego życia seksualnego, obwiniają roszczeniowe kobiety), jak i konserwatywnie nastawionych badaczy zajmujących się filozofią społeczną. On sam określa się mianem klasycznego liberała, a na większość zarzutów o dostarczanie pożywki intelektualnej dla grup radykałów odpowiada niewinnie, że jego opinie bywają błędnie odczytywane. Fair enough? Sprawdziłam.

„12 życiowych zasad” ma konstrukcję klasycznego poradnika coachingowego. Reguł, które podaje Peterson, nie powstydziłyby się także polskie gwiazdy rozwoju osobistego. Nie ma w  tych hasłach ani nic odkrywczego, ani nic szczególnie kontrowersyjnego. Raczej wszyscy zgodzą się z tym, że lepiej jest mówić prawdę, otaczać się ludźmi, którzy dobrze nam życzą, czy też – zaprowadzić porządek we własnym domu. Wszystko to rzeczywiście i godne jest, i sprawiedliwe, a w połączeniu z regułą polecającą głaskanie kota na ulicy sprawia wrażenie dość prostych haseł, które można powiesić sobie nad łóżkiem i czytać każdego ranka przed myciem zębów. Jednak język, którym posługuje się Peterson, łączący mowę motywacyjną, osobiste wyznania i kaznodziejskie zacięcie – dla krytycznego czytelnika może się okazać nie do strawienia. Wszystko to zostaje naprzemiennie okraszone dowodami z ewolucji i historiami zaczerpniętymi z Biblii.
Trochę w tym Paulo Coelho, trochę księdza z sąsiedniej parafii. No, ale żeby nie być gołosłowną:

Podchodzisz z zaangażowaniem do każdego dnia i celujesz w najwyższe dobro. Odtąd znajdujesz się na trajektorii prowadzącej w stronę Nieba. To rozpala nadzieję. Nawet pasażer tonącego okrętu może odczuwać szczęście, kiedy wdrapuje się do szalupy! Kto wie, dokąd dotrze w przyszłości. Być może więcej szczęścia niż samo dotarcie do celu daje szczęśliwa podróż...1

Jest w tych wszystkich zaleceniach coś kojącego. Porządek świata (odwiecznie związany z męskością, co Peterson skrzętnie wyczytuje z przeróżnych mitologii) nie wymaga drastycznych zmian, rzeczy są od wieków poukładane w sposób właściwy i w miarę sprawiedliwy, tak jak przykazał Bóg oraz ewolucja, więc jeśli się ogarniesz, to jest duża szansa na to, że znajdziesz równowagę między porządkiem i chaosem, a twoje życie nabierze Sensu.

No, chyba że na horyzoncie pojawią się lewicowe ideologie. Wtedy to, kolego, będzie kłopot. Peterson zręcznie układa poradnik w taki sposób, by przejścia pomiędzy rozważaniami (o tym, że chłopców nie należy powstrzymywać od podejmowania ryzyka, wątpliwościami dotyczącymi istnienia patriarchatu, opisem niebezpieczeństw polityk socjalnych i okropieństw Gułagu) odbywały się płynnie i sprawiały wrażenie ciągu przyczynowo-skutkowego. Manewruje przy tym powierzchownie, ale bardzo zręcznie: przekonanie o tym, że nasze społeczeństwo ma charakter patriarchalny jest ideologią prowadzącą w prostej linii do unicestwienia, jeśli nie ludzkości, to na pewno męskości. Z kolei twierdzenie, że czegoś takiego jak patriarchat nigdy nie było, były zaś jedynie „wspólne wysiłki kobiet i mężczyzn” w walce o lepszy byt, ideologią z całą pewnością nie jest, gdyż ta śmiała myśl stanowi odwieczną prawdę sankcjonowaną przez Boga, naturę i (nie zapominajmy) ewolucję. To dążenie, by hierarchiczne stosunki między płciami uczynić niepodważalną naukowo i teologicznie prawdą, która powinna być neutralna światopoglądowo jest stale choć często nie wprost obecne w „12 zasadach”.

Argumentacja z ewolucji, którą podpiera się Peterson bardzo często, jest kolejnym ciekawym wytrychem intelektualnym. Już w pierwszym rozdziale czytelnik dostaje opowieść o homarach, które walczą między sobą o najlepsze samice i najbardziej wygodną przestrzeń życiową. Ma być to egzemplifikacja praw natury i wskazówka dotycząca tego, jak ma postępować mężczyzna (przyznam szczerze, że trudno mi się było utożsamiać z samicą homara i kilka razy przy tym fragmencie parsknęłam głośnym śmiechem). Jednak niech nas nie zmyli ten darwinowski ton. Peterson równie chętnie korzysta z Freuda, Junga, Biblii, baśni czy wierzeń starożytnych Egipcjan – historie są dobierane w zależności od tego, co akurat dobrze brzmi w narracji. Nie ma między nimi przesadnej spójności, Peterson prowadzi czytelnika płynnie, ale bez większej dbałości o wynikanie, a całość obficie okrasza dowodami anegdotycznymi lub przykładami zaczerpniętymi ze swojego prywatnego, bądź zawodowego życia. Jednocześnie bardzo często wtrąca pojedyncze zdania, np. dotyczące szkodliwości wychowania uwrażliwiającego na różnorodność, w rozważania na zupełnie inny temat. Całość jest tworem kusząco eklektycznym, przekonującym i działającym na wyobraźnię.

Oddziaływanie na wyobraźnię połączone z kojącym wymiarem tego poradnika to w moim przekonaniu dwa najważniejsze czynniki decydujące o sukcesie Petersona. Swoim spokojnym, przekonującym głosem mówi: chłopaku, weź się w garść i posłuchaj: świat był i jest w gruncie rzeczy dobrze urządzony, nie przejmuj się zmianami klimatu, katastrofami ekologicznymi, odpowiedzialnością za kolonializm. Po prostu posprzątaj swój pokój, bądź męski i odpowiedzialny, a dostaniesz w nagrodę najlepszą samicę. Jeśli już odnajdziesz spokój między porządkiem a chaosem, w wolnych chwilach możesz pozwalczać feministki. Wszystko to zapisz sobie długopisem światła (Jak wykorzystać podarowany mi długopis światła? – to ostatni rozdział poradnika). Jeśli akurat nie masz takiego, pożycz od kolegi. Koledzy są dobrzy w obdarowywaniu się gadżetami i mądrymi radami.

Można się z tej książki naśmiewać i trzeba przyznać, że nie jest to trudne zadanie. Jednak nie można też udawać, że Peterson nie jest przekonującym autorem o ogromnej i wciąż rosnącej popularności. I jeśli uważnie przeczytać to, co pisze między historiami o homarach i długopisach, to znajdziemy w jego koncepcji receptę na lęki przed współczesnością (jej dynamicznymi zmianami, okrucieństwem, rewolucjami, pięknem). I nie ma co ukrywać, że jako społeczeństwo tych lęków coraz silniej doświadczamy. Antidotum, które proponuje Peterson nie jest, w moim przekonaniu, ani skuteczne, ani pozbawione skutków ubocznych. Pozostaje jednak pytanie, czy lewica może przepisać inną receptę?

"12 życiowych zasad. Antidotum na chaos"
Jordan B. Peterson
Przeł. Krzysztof Zuber
Fijorr Publishing

Przypisy:
[1] J. Peterson, "12 życiowych zasad. Antidotum na chaos",  przeł. K. Zuber, Fijorr Publishing, Wrocław 2018, s. 146.