Po Levina sięga też, nie po raz pierwszy zresztą, Krzysztof Warlikowski. „Wyjeżdżamy” jest niezwykle udaną i świeżą adaptacją „Pakujemy manatki”, przeplataną fragmentami innych utworów zarówno Levina, jak i innych twórców. Autorom spektaklu udało się zachować równowagę pomiędzy ironią i charakterystyczną dla twórczości Levina wulgarnością a refleksyjnością i czułością, które są integralną jej cechą. Tę świadomą i staranną pracę z tekstem uzupełnia świetna gra aktorska, hipnotyzująca muzyka Pawła Mykietyna i surowa, ale znacząca scenografia Małgorzaty Szczęśniak. Wszystkie te elementy składają się na spektakl na bardzo wysokim poziomie.
Bohaterowie, którym przyglądamy się w spektaklu, to członkowie małej społeczności. Pozornie różni ich od siebie wszystko – wiek, poglądy, sytuacja życiowa – jednak dość szybko orientujemy się, że łączy ich więcej, niż dzieli. Tym czymś jest przede wszystkim chęć zmiany, deklaracje wyjazdu padają ze sceny niezwykle często, niemal każdy planuje zmienić środowisko i zacząć wreszcie żyć naprawdę. Jest to oczywiście złudne, ponieważ ci, którzy o wyjeździe mówią najczęściej, nie są w stanie podjąć tej decyzji, zwlekają, nie potrafią oderwać się od korzeni. Wyjeżdżają ci, którzy wydawali nam się do tego niezdolni, zbyt słabi – to im udaje się zboczyć z utartych ścieżek i zdobyć się na odwagę zmiany swojego losu. Jednak nawet realizacja projektu „wyjazd” nie sprawia, że stają się oni silniejsi.
Jedyną podróżą, jaką naprawdę mogą odbyć bohaterowie, jest ta ostateczna – śmierć. Nie bez powodu „Pakujemy manatki” nosi podtytuł „Komedia na osiem pogrzebów”, bo to właśnie pogrzeby wyznaczają rytm życia postaci.
Śmierć przechadza się po scenie bez skrępowania, metodycznie zabierając ze sobą kolejnych członków wspólnoty. Boleśnie prawdziwe stają się słowa wypowiedziane przez Cyporę (Maja Ostaszewska) podczas kolejnej uroczystości pogrzebowej: „Grabarz czuje się już u nas jak u siebie”. Wszyscy kolejno tracą bliskich: małżonków, rodziców, dziadków, dzieci. Ci, którzy zostali, spotykają się cyklicznie w coraz mniejszym gronie, by pożegnać następną osobę. Pogrzeby są tutaj naturalnym elementem życia, gdzieś pomiędzy wizytami w restauracji a gimnastyką. Nikt nie zatrzymuje się przy tragedii śmierci na dłużej niż to konieczne.
Obok tych wielkich tematów sytuuje się ten niemodny i rzadko podejmowany we współczesnej kulturze – starość. Co dziwne, często pomijany w interpretacjach, choć przecież, podobnie jak śmierć, będzie dotyczył nas wszystkich. Dojrzałość reprezentowana jest tu przez grupę wdów, które po śmierci mężów muszą stawić czoła światu. Ich szanse na odmianę losu są już niewielkie, nie uczestniczą one w wielkich planach wyjazdowych, a to, co dawało im nadzieję na ponowne wejście w ten wartki nurt życia, czyli romans z lokalnym lowelasem Pinkusem (Andrzej Chyra), okazuje się być tylko ułudą. Zostają więc same, w swojej małej przystani przy stoliku do brydża, w poczuciu beznadziei i bezużyteczności.
Poza tymi porządkami znajduje się jedna postać, która wyraźnie odstaje od grupy – to Babcia (Jadwiga Jankowska-Cieślak). Poniżana przez własnego syna, wciąż wysyłana do zakładów opiekuńczych, uparcie i z wielką determinacją nieustannie powraca. Zmuszana do nieobecności, najsilniej akcentuje swoją obecność. Pozornie nie uczestnicząc w życiu wspólnoty, jest jego pilnym obserwatorem, niezwykle spostrzegawczym komentatorem. Reprezentuje w spektaklu silną, niezależną kobiecość, której brakuje pozostałym bohaterkom.
Choć bardzo spójny, spektakl nie buduje linearnej historii. Składa się z wielu pomniejszych scen, nie ma tu miejsca na tworzenie wielkich narracji. Każdy z członków naprawdę imponującej obsady (21-osobowej) ma do dyspozycji tylko kilkanaście minut na zbudowanie pogłębionego portretu psychologicznego postaci i, co nie jest dużym zaskoczeniem w kontekście nazwisk znajdujących się na afiszu, udaje im się to wspaniale. Reżyserowi udało się wykreować dwa typy bohaterów – pierwszym z nich jest bohater grupowy, cała społeczność. Choć podzieleni, często wobec siebie okrutni, żyją równocześnie razem i osobno, tkając między sobą nierozerwalne nici powiązań, wzajemnych fascynacji, afektów, miłości i nienawiści. Zbudowanie tak zgranego zespołu z aktorów, którzy co prawda spotykali się już ze sobą w innych realizacjach, ale nie pracują ze sobą na co dzień, to duża sztuka. Kwintesencją tej wspólnotowości jest ostatnia scena, w której wszystkie postaci występują razem, po raz pierwszy jednocząc się ze sobą w pełni i współistniejąc ponad różnicami. Drugim typem bohatera jest ten indywidualny, tworzony z wrażliwości i emocji aktora. W „Wyjeżdżamy” oba te typy współistnieją ze sobą i doskonale się uzupełniają, co jest ogromną wartością tego spektaklu. Gdy dodamy do tego jeszcze świetną oprawę wizualną i muzyczną, otrzymamy widowisko naprawdę imponujące.
Wydawać by się mogło, że „Wyjeżdżamy”, ze względu na poruszaną tematykę, nie pozostawia miejsca na optymizm. Jednak, mimo tej funeralnej atmosfery, spektakl pokazuje coś, co może być dla nas budujące – w bohaterach ciągle jest wola zmiany, walki. Choć nie zawsze udaje im się zrealizować to, do czego dążyli, nieustannie próbują i w tym objawia się ich niezwykła siła. Świat budowany przez Levina może wydawać się dekadencki i zastygły, ale pod tą powierzchnią stagnacji cały czas coś pulsuje, wrze, przemieszcza się, nie pozwalając nam całkowicie poddać się poczuciu nieuchronności pewnych zjawisk.
Nowy Teatr w Warszawie
"Wyjeżdżamy"
Reżyseria: Krzysztof Warlikowski
Na podstawie: „Pakujemy manatki" („Orzej mizwadot") Hanocha Levina
Tłumaczenie: Jacek Poniedziałek
Opracowanie tekstu: Krzysztof Warlikowski, Piotr Gruszczyński
Scenografia, kostiumy: Małgorzata Szczęśniak
Muzyka: Paweł Mykietyn
Reżyseria światła: Felice Ross
Ruch: Claude Bardouil
Obsada:
Agata Buzek, Magdalena Cielecka, Ewa Dałkowska, Małgorzata Hajewska–Krzysztofik, Jadwiga Jankowska-Cieślak, Dorota Kolak, Monika Niemczyk, Maja Ostaszewska, Jaśmina Polak, Magdalena Popławska, Andrzej Chyra, Bartosz Gelner, Maciej Gąsiu Gośniowski, Wojciech Kalarus, Marek Kalita, Rafał Maćkowiak / Maciej Stuhr, Zygmunt Malanowicz, Piotr Polak, Jacek Poniedziałek
Fot. Magda Hueckel