Piszesz, że masz dystans do starości, złożoności punktów widzenia i sposobów życia. Powiem wprost: mnie brakuje dystansu, do tego, w jaki sposób piszesz. Co tu dużo ukrywać – w wielu punktach się po prostu nie zgadzamy. Już wyjaśniam.
Świat, w którym kobieca przyjaźń kończy się tam, gdzie na scenę wchodzi mężczyzna i gdzie celem każdej dziewczyny idącej na dyskotekę jest książę na białym koniu, marsz Mendelsona i gromadka dzieci, mówiąc oględnie - irytuje mnie bardzo.
Jest tak mało okazji, by dziewczyny i dziewczynki uczyły się solidarności, a nie rywalizacji – może pomyśl o tym przy najbliższym filmiku na instagramie. To tylko luźna rada, ale tak często jako kobiety dostajemy kopniaki od świata. Może dobrze byłoby, gdybyśmy dla odmiany nie kopały siebie nawzajem i przestały, choć na chwilę, traktować się jak rywalki w walce o męską uwagę. Powiem Ci też, znowu, zupełnie szczerze – uważam, że powiedzonko „jeśli suka nie da, to pies nie weźmie” nie zasługuje nawet na cytowanie i może być bardziej szkodliwe, niż przypadkowy seks na dyskotece dwojga dorosłych, świadomych i wyrażających na to zgodę ludzi (tak, wiem, że Ty uważasz, że dziewczęta na dyskoteki, a potem do łóżka chodzą nie dla przyjemności, ale z desperacji). Może to ta różnica pokoleniowa, może to też wpływ zepsucia obyczajów, diety wegetariańskiej lub pokusy wstrzyknięcia sobie botoksu w zmarszczkę obok lewej brwi. To już sama sobie ocenisz, umiesz przecież oceniać.
Kolejna rzecz: piszesz, że udział w zbiorowych manifestacjach jest wynikiem nieuporządkowanego życia wewnętrznego, że to iluzja wypycha ludzi na ulice, że te wyrzuty adrenaliny są tylko po to, by uniknąć samotności. Ty wolisz być tym małym samotnym punktem, który zostanie jednak w domu. Ja czasem chodzę na manifestacje, niekiedy nawet w kwestiach, które mnie bezpośrednio nie dotyczą. Nie dlatego, że jakoś szczególnie lubię skandować hasła, ale dlatego, że nieobce mi są pojęcia aktywności obywatelskiej, odpowiedzialności i solidarności. Tu bym szukała jednej z głównych przyczyn gromadzenia się ludzi wokół spraw. Tak, wiem, że Ty uważasz, że to raczej przez problemy z wewnętrznym dzieckiem ludzie wychodzą z domu, żeby razem trzymać transparenty. No cóż, moje wewnętrzne dziecko śpiewa na całe gardło, że „piosenka musi posiadać tekst”, a moja wewnętrzna dorosła uważa, że prawa reprodukcyjne kobiet, czy też prawa osób LGBT są jednymi z wielu istotnych politycznie spraw, o które należy walczyć, czasem też na ulicach. Znowu się nie zgadzamy.