Pustynny namiot został zamieniony na garaż w Stambule, do którego muzycy weszli z kilkoma nagranymi samplami oraz gitarami w ręku. Dzięki spotkaniu z Muratem udało się z tego stworzyć całkiem nową historię, mocno osadzoną w dzisiejszej rzeczywistości, naznaczonej kryzysem uchodźctwa, pełnej nowych granic, ludzkiego strachu i nieufności. Samo miejsce nagrania – Turcja – dość mocno jest przesiąknięte tymi problemami. Nic dziwnego, że odcisnęło to piętno na ich muzyce.
Znakiem rozpoznawczym Dirtmusic zawsze była specyficzna transowość oraz improwizacyjny charakter. Nie inaczej jest na „Bu Bir Ruya”. Album zawiera siedem kompozycji utrzymanych w podobnym klimacie. Transowy rytm, utwory oparte na oszczędnych bluesowych riffach, okraszonych orientalnymi ozdobnikami w postaci różnego rodzaju bębnów czy tradycyjnych instrumentów. Do tego masa efektów, pogłosów i przesterów. Nie zabrakło też mrocznych wokaliz Race’a („The Border Crossing”), melodyjnego śpiewu Eckmana („Go To Distance) czy głosu samego Ertela, który śpiewa tu po turecku. Warty odnotowania jest też gościnny udział tureckiej wokalistki Gaye Su Akyol, której śpiew nadaje tej muzyce niezwykłego klimatu. To wszystko składa się na płytę tak samo niepokojącą, jak i fascynującą zarazem. Płytę, na której dobrze znane nam brzmienia mieszają się z czymś, co dla wielu jest nowe i nie do końca jeszcze poznane. Jeżeli więc muzyka łączy i może przekraczać granice, to ten album jest tego najlepszym przykładem. Oby więcej takich mostów.
Dirtmusic – „Bu Bir Ruya”
Glitterbeat 2018