Jeśli chodzi o kwestię produkcji, na liście znalazły się zarówno te z adekwatną jej datą, ale również te obejrzane na festiwalach - na przykład w ramach retrospektyw albo pierwszych pokazów, albo te, które sobie gdzieś tam pokątnie nadrabiam, ale świecą tak jasnym blaskiem, że po prostu musiały się tu znaleźć. Kolejność - zupełnie przypadkowa, a obecność Leonardo diCaprio obowiązkowa, wiadomo.
Black Mirror (Netflix), twórca: Charlie Brooker - bo nic mnie tak nie przeraża jak ten świat oddalony o 10 minut i jedno kliknięcie.
Toni Erdmann, reż. Maren Ade - bo... zadzwoń do taty.
Ostatni pociąg, reż. Sang-ho Jeong - bo chcę jeszcze więcej azjatyckich filmów o pociągach.
The night of, twórcy: Richard Price, Steven Zailian - bo ma genialne zdjęcia i nie szczędzi referencji do “The Wire”.
Na samym dnie, reż. Jerzy Skolimowski - bo podczas sceny topienia śniegu w czajniku w basenie szeptałam w duchu: arcydzieło, arcydzieło, arcydzieło.
Neon Demon, reż. Nicolas Winding Refn - bo Refn jest geniuszem, mówcie sobie co chcecie.
Lament, reż. Hong-jin na - bo ma najlepszą scenę egzorcyzmu po “Egzorcyście”.
Rick i Morty, twórcy: Dan Harmon, Justin Roiland - bo oglądałabym te wszystkie wymyślone programy telewizyjne.
Creed.Narodziny legendy, reż.
Czy czeka nas koniec? reż. Fischer King - bo Leonardo diCaprio zamiast tego smętnego Oscara za smętną “Zjawę” powinien dostać Pokojowego Nobla za to, co robi dla naszej planety.
Kapitan Ameryka: Wojna Bohaterów, reż. Anthony Russo, Joe Russo - bo przywrócił mi wiarę w superbohaterów, mocno nadszarpniętą marvellowskim przesytem i KOSZMARNYM filmem Zacka Snydera.
Więzi, reż. Zofia Kowalewska - bo też mam dziadków. Trzymam kciuki za Oscara dla Zosi!
Handmaiden, reż. Chan-wook Park - bo serwuje serduszka, rumieńce i łezki w idealnych proporcjach.
Jessica Jones, twórczyni: Melissa Rosenberg - bo to tu jest tu najlepszy villain w Uniwersum Marvela, czyli Killgrave.
Wołyń, reż. Wojtek Smarzowski - bo brak słów...
Westworld, twórca: Jonathan Nolan - bo tak jak Dolores, wyobrażam sobie historię, w której dziewczyna nie musi być damą w opałach.
Wieczna poezja, reż. Alejandro Jodorowsky - bo Alejandro Jodorowsky wrócił, co tu wiele gadać.
Wszystkie nieprzespane noce, reż. Michał Marczak - bo się tyle miało wydarzyć, a nic się nie wydarzyło - i może to i dobrze.
Cipka, reż. Renata Gąsiorowska - no bo jakby trudno się nie zidentyfikować.
Martwe wody, reż. Bruno Dumont - bo odkrył dla mnie komediowy potencjał Juliette Binoche.
W pionie, reż. Alain Guiraudie - bo trzyma pion, poziom i wszystkie mniej i bardziej niepokorne przekątne.
Ostatnia rodzina, reż. Jan Matuszyński - bo tak pięknie dba o szczegół, a konkretnie o meblościanki i kolekcje.
Słońce pośród liści pigwy, reż. Victor Erice - bo spoiler: nie da się namalować drzewa z natury, ale zawsze warto próbować.
Nauka, reż. Emi Buchwald - bo chłopaki, dyskoteki, takie takie, ale nauka to mnie najbardziej kręci i mam nadzieję na przyszłość (vide: Oksana z YouTube).
Symbolic Threats, reż. Misha Leinkauf, Lutz Henke, Matthias Wermke - bo nie bierze zakładników i każe trochę mocniej ruszyć mózgownicą.
The Hunt (serial BBC) - bo David Attenborough i dzikie zwierzęta to najlepsze, co mamy na świecie.
The Living Need Light, The Dead Need Music, reż. The Propeller Group - bo mógłby trwać 20 godzin, a ja i tak byłabym zahipnotyzowana tak, jak przez te 20 minut.
High-Rise, reż. Ben Wheatley - bo to właściwie “Snowpiercer” w pionie, a do tego ten cover Abby...
The Witch, reż. Robert Eggers - bo to niby nic nowego, a bałam się do totalnie zmrożonego szpiku kości.
Anomalisa, reż. Charlie Kaufman - bo to piękno i smutek wydrukowane w 3D.
Nowy początek, reż. Dennis Villeneuve - bo poświęca wspaniale dużo czasu na naukę języka (choć potem mógłby się skończyć...) i wskazuje jasno, że nie mamy się czego bać w 2017 - czy raczej w 2049…
Polonez, reż. Agnieszka Elbanowska - bo to Polska właśnie.
[…]craving for narrative, reż. Max Grau - bo gdyby internet był filmem, to byłby właśnie tym filmem, czyli: https://vimeo.com/140536927
Łotr 1, reż. Garreth Edwards - postawy buntownicze w świecie korpourzędasów i głosujących nogami senatorów zawsze na ogromnym propsie.