W gruncie rzeczy niezłe prace, kilka czołowych nazwisk ze świata sztuki, i to nie tylko z polskiego artworldu, wśród nich sam Andy Warhol, którego prace (screen printy) sprowadzono z Medzilaborce, Daniel Spoerri, Christian Boltanski, Ignas Krunglevicius czy bracia Chapman. Z polskich m.in. Bujnowski, Kobylarz, Kuśmirowski czy Materka. I jasne, fajnie jest zobaczyć kilka sław, obejrzeć tajemnicze dyptyki Maca Adamsa (cykl Tajemnica), straszno-śmieszny film Chapmanów (Okaleczenie obrzędowe i śmierć w sztuce współczesnej) czy świetny cykl Agnieszki Polskiej (Policjanci i złodzieje). Miło jest też dać się zaskoczyć umieszczonej na podeście pracy Virgine Barrie, gdzie w sadzawce pośród bujnej roślinności, leży, pływa (?) bezwładne ciało kobiety. Tyle tylko, że nazwiska nie robią wystawy. I wbrew pozorom nie robią jej również wyeksponowane w Mocaku prace, mimo że dobrej sztuki tu nie brakuje. Inna sprawa, że nie brakuje też tej złej – w postaci instalacji Modus operandi Nieznalskiej czy zupełnie nieprzekonywujących dzieł Danny'ego Devos'a, które swoją przewidywalnością atakują odbiorcę ze wszystkich stron, sprawiając wrażenie wystawienniczej „zapchaj dziury”.



Virginie Barre, „Les naufrageurs”, 2005, instalacja, fot. R. Goldstein

Problem w tym, że zaproponowana narracja jest niespójna, wyzuta z kontekstów, pozbawiona głębi i prób wyjścia poza samą zbrodnię i związaną z nią, a odgórnie nam narzuconą, wąską siatką pojęć. Klisze i proste zestawienia, bo jeśli zbrodnia to mord, gwałt, napad, seryjni mordercy i gwałciciele, zwyczajnie rażą. Całość jest nie tylko mdła i po mieszczańsku „ugłaskana”, ale i co znacznie bardziej niepokojące, sprawia wrażenie chaotycznej, żeby nie powiedzieć przypadkowej.
Zupełnie tak jakby kuratorki wpisały do wyszukiwarki wybrane przez siebie hasło, opatrzone dodatkowo słowami: „contemporary art”, i za pomocą tego, co wypluł im google, wygenerowały ekspozycję.  Ale to nie to – już sprawdzałam. Ba, gdyby rzeczywiście pokusili się o zrobienie tego typu wystawy, jej ostateczny kształt mógłby być dużo ciekawszy. Choć trzeba odnotować, że równie absurdalny. Miałaby ona jednak coś, czego na próżno szukać w Mocaku, pewien dystans i ironię. I choć oczywiście konsekwencja w podpisach pod obrazkami jest nie tylko zdumiewająca, ale i godna podziwu, w przeciwieństwie do niektórych, nie doszukiwałabym się w tym jakichś większych pokładów autoironii.
   



Szymon Kobylarz, „Cela Pana Jana Kolano”, 2011, obiekt, fot. R. Goldstein


Warto odnotować tu jednak próby związane z otwarciem się na inne, również pozaartystyczne konteksty, co może i nie jest nowe i – jak się zdaje – Mocak zdążył nas już do tego przyzwyczaić, to jednak trochę ożywia skostniałą tkankę muzeum. Bo choć trochę dziwi obecność rysunków Mleczki, to z drugiej strony ciekawie w cały koncept wpisują się archiwalne zdjęcia z kroniki policyjnej. Uwagę zwraca też modne zestawienie sztuki współczesnej ze sztuką dawną, naklejonymi faksymilami obrazów Matejki, Franciszka Żmurko i Jana van Bijlerta, które umieszczono na jednej ścianie między obrazami Małgorzaty Blamowskiej i Roberta Devriendta. Szkoda, że nie zdecydowano się ich rozdzielić i wpleść w jedną narrację z pracami nowszymi i tymi całkiem już współczesnymi, i to niekoniecznie malarskimi. Szkoda też, że nie pokuszono się o dodanie Caravaggia, chociażby obok gobelinu Mariana Henela, artysty/ kryminalisty, skazanego za czyny lubieżne, tym samym niemal zupełnie ignorując zbrodnicze zapędy artystów. A przecież jak świat światem takie skłonności istniały, czego dowodem jest chociażby ocenzurowanie, nota bene wcale niezłej, wystawy Przemysława Branasa, otwartej tego samego dnia co Zbrodnia, w mocakowskiej galerii Re. Na ile działanie Branasa było zbrodnią, tego nie wiem, w końcu nie mnie to oceniać. Artysta po prostu „pożyczył” sobie fragment zdemontowanej fontanny profesora Zina, a miasto, co raczej zrozumiałe, upomniało się o swoją własność. Dziś jednak nie ma tu  ani śladu po fontannie (nie licząc odręcznego rysunku na podłodze), ani żadnej wzmianki informującej o tym, co się stało. Czyżby Mocak próbował zataić swój udział w tym jakby nie było, z punktu widzenia prawa, zbrodniczym procederze?




Dorota Nieznalska, „Modus operandi”, 1998, instalacja, fot. R. Goldstein



I tak dochodzimy do kolejnego zarzutu wobec Zbrodni. A mianowicie: za dużo tu dydaktyzmu. Miejscami odnosi się wrażenie, że jej kuratorki żyją na jakiejś innej planecie, planecie Mocak, gdzie o alkoholu i narkotykach nie wypada mówić inaczej niż w kategoriach ciężkiego grzechu, gdzie nie ma się uprzedzeń, a może raczej nie chce się ich mieć, i gdzie nawet zwyrodnialców się grzebie, bo nie można ich wyrzucić na „śmietnik”. Drażni naiwność, infantylizm i pozycja, z której zdają się one szafować wyrokami: perspektywa strażników moralności i obrońców Dekalogu.

Zbrodnia mimo dość chwytliwego „terminu cywilizacyjnego”, i mimo nieocenionych podpisów pod obrazkami – bo te nie zawodzą nigdy, i już nie wiadomo czy śmiać, się czy płakać, jest po prostu nudna. Dlatego, jeżeli miałabym wybierać, to wolałabym się wybrać na Nogę w sztuce, fikcyjne wydarzenie organizowane przez niejaką Mocę, którego otwarcie przewidziano na ten sam dzień co wernisaż Zbrodni w Mocaku. Bo przecież, noga jak zbrodnia: „Noga ujawnia to wszystko, co w człowieku. Nogi są dwie. Albo są długie albo są krótkie. Noga odkrywa wielkie „bogactwo” zła, jakie w nas tkwi.”




Jake & Dinos Chapman, "Okaleczenie obrzędowe i śmierć w sztuce nowoczesnej", 1998, fot. R. Goldstein


Mocak „gwałci” nas nie po raz pierwszy i pewnie nie ostatni. Tym razem nie o „zgwałconej” kompozycji była tu mowa, ale o „gwałcie na naszej wrażliwości”, który polegał zarówno ”na narzuceniu obrazu – przekazu atakującego jedynie wzrokowo”, jak i na „próbie 'zgwałcenia' innych zmysłów”. Serio?!

Ale tak, trudno się z tym nie zgodzić, myśląc nie tyle o pracach Teresy Margolles, co o całej wystawie. „Kalekiej” wystawie, jak pewnie należałoby ją nazwać, by w pełni oddać mocakowską metaforykę. No, ale skoro była zbrodnia, musi być i kara.



Wystawa: Zbrodnia w sztuce
Miejsce: MOCAK
Czas trwania: 16.05.2014 - 28.09.2014
Kurator: Delfina Jałowik, Monika Kozioł, Maria Anna Potocka
Strona internetowa: www.mocak.pl