Cheap Lecture & Cow Piece
“We don’t know what we are doing, but We are doing it” – przyznają na początku spektaklu Jonathan Burrows i Matteo Fargion. Jak dowiadujemy się nieco później, przedstawienie  Cheap Lecture & Cow Piece jest adaptacją eksperymentalnego wykładu Johna Cage’a Lecture on Nothing z 1959 roku. Pierwsza część widowiska jest niemalże wiernym odwzorowaniem tekstu kontrowersyjnego kompozytora (którego możemy kojarzyć z tercetem 4’33), ujętego w rytmiczną strukturę . Melorecytacja progresywna, którą uprawiają performerzy, z każdą minutą wzbudza coraz większe emocje, zarówno u widzów jak i samych artystów. Performerom udało się pozyskać przychylność publiki w krótkim czasie. Wszyscy widzowie byli mocno rozbawieni, niektórzy popadli nawet w konwulsyjny śmiech. Potężnej dawki radości mieliśmy jednak dopiero doświadczyć w drugiej części widowiska zatytułowanej Cow Piece. Bez zbędnej refleksji nad tytułem − w akcie drugim rzeczywiście głównymi aktorami zostały figurki krów. 
Artyści bawili się nimi w wyjątkowo komiczny sposób. Szczególnie figlarne były odgłosy, które wydawali w trakcie krowich porachunków. Dobrane odpowiednio dźwięki odczytywali z zeszytów z nieskrywanym pietyzmem, niczym nuty kompozycji Schuberta (na którego chętnie powoływali się podczas spektaklu). Krowy waleczne, krowy zakochane, krowy chwytane na lasso, krowy odrzucone, krowy piękne, krowy uśmiercane - artyści zaprezentowali cały wachlarz zachowań i sytuacji, w które wtłoczyli swoich aktorów i aktorki. Dzięki zabawnej grze na instrumentach i tańcu (nieco kampowym), widowisko przywodzi na myśl humor Monty’ego Pythona, czy też Tima Minchina.

Zagraj to, czyli 17 tańców o czymś
17 tańców o czymś to garść historii, w które wciągają nas tancerze z teatru Dada von Bzdülöw: Katarzyna Chmielewska, Anna Steller, Leszek Bzdyl. Istotną rolę w spektaklu odgrywają multimedia, które, nawiasem mówiąc, szeroko wykorzystują niemalże wszyscy artyści zaproszeni na tegoroczny festiwal KRoki. Widowisko rozpoczyna solowy taniec Anny Steller do piosenki formacji Texedomoon In a manner of speaking, który stanowi zapowiedź struktury całego spektaklu. Tancerka jest odwrócona plecami do publiczności, jej ruch jest introwertyczny, nie zaś nastawiony na ekspresję.
Pośród siedemnastu scen, które zaprezentowali tancerze, wyróżnia się również kadr  wyrwany rodem z filmów Davida Lyncha.
Jest to zarówno najmniej taneczna scena w całym przedstawieniu, jak i najbardziej sensualna. Na sali panuje mrok, a sylwetki tancerzy spowija czerwone światło. Aktorzy stoją blisko siebie, mężczyzna usiłuje zapalić partnerce papierosa. Cała scena przywołuje sytuację kuszenia. Na naszych oczach następuje przepoczwarzenie się niewinnej dziewczyny w tajemniczą i uwodzicielską kobietę. Warto zwrócić uwagę na brawurowe partnerowania, które pojawiają się szczególnie licznie w scenach, które artyści odgrywają we troje. W spektaklu główną rolę odgrywają silne i różnorodne emocje. Artyści wykorzystują w przedstawieniu kamerę, przed którą wyznają sekrety z przeszłości. 

Ciekawie zrealizowana została również scena erotyczna, rozegrana w niecodziennej konwencji.  Rozpoczyna się od szarpaniny, która przywodzi na myśl akt gwałtu. Po chwili emocje ulegają diametralnej zmianie, ruch jest bardziej płynny a partnerowania bezkonfliktowe, aczkolwiek nadal porywcze. Tancerze zmieniają także styl tańca – odchodząc od ruchu charakterystycznego dla techniki współczesnej, zwracają się w stronę estetyki tangowej.

Dancing About
Gob Squad zaprezentował coś zgoła odmiennego. „Nie potrafimy tańczyć, ale kochamy tańczyć” – mówią artyści w kierunku modliszki, która od pierwszych scen spektaklu, staje się jego główną postacią. Dancing about to zlepek myśli, które wypowiadają aktorzy, w kierunku modliszki, której chcą wytłumaczyć co różni człowieka od pozostałych zwierząt na ziemi. Spektakl to szereg przykładów na to, co lubi nasz gatunek, czego się boi, co mu przeszkadza, a od czego jest uzależniony. 
Aktorzy podkreślają zarówno pozytywne cechy jak i liczne ludzkie wady. Wskazują na paradoksy, które towarzyszą postaci człowieka. Mówią: „kochamy nasze ciała i nienawidzimy jednocześnie”, „mamy piersi, które po czasie zaczynają zwisać”, „zatracamy się, gdy zrobimy naprawdę dużą kupę”, „boimy się odgłosu starego człowieka, gdy wstajemy z krzesła”. Jak widać, artyści nie unikają także wypowiedzi, które można by uznać za obrazoburcze. 

Widowisko rozpoczyna taniec w kostiumach modliszek. Aktorzy przedstawiają się podając imię i jedną charakterystyczną dla siebie sentencję. Zgodnie stwierdzają: „myślimy zbyt dużo, o tym co inni myślą o nas”. Każdej z  ludzkich cech przypisują konkretny taniec. Jest to ruch intuicyjny, o zaburzonej synchronizacji. Każdy z nich to indywiduum, co podkreślają drobne różnice dynamiki w sposobie poruszania się aktorów na scenie. Ciekawym elementem spektaklu jest tworzenie obrazów za pomocą techniki live view. Artyści jednocześnie tworzą instalację na poziomej płaszczyźnie układając tło, postaci, scenografię, jak i pokazują jej odwzorowanie na jednej ze ścian sali teatralnej. Sytuacja, którą kreują na deskach scenicznych, przeniesiona za pomocą kamery na powierzchnię ściany, sprawia wrażenie odrealnionej, onirycznej sceny. Oglądanie z taką dokładnością wszystkiego co dzieje się w płaszczyźnie horyzontalnej sceny, wywołuje również odczucia voyerystyczne. Elementem humorystycznym, acz istotnym jest udzielanie prawa głosu modliszce (sic!), która pod koniec spektaklu nie jest już jedynie biernym słuchaczem. Wręcz przeciwnie – to ona posiada najważniejszy głos, który ludzie próbują stłumić, zignorować wprowadzając pięciominutową przerwę w spektaklu. Doskonałą puentą widowiska jest ostatnie zdanie, które pada na scenie: „Możemy tylko tańczyć”. Energetyczne wezwanie tancerzy udzieliło się także publice, która niemalże w całości wyskoczyła na parkiet i zatańczyła wraz z teatrem tańca. 

Re:akumulacja
Jak wskazuje tytuł spektaklu Ramony Nagabczyńskiej, Re:akumulacja, artystka podjęła się adaptacji choreografii z 1971 roku autorstwa Trishy Brown, jednej z pionierek Site Dance. Podstawowym mechanizmem, który wykorzystała tancerka w solowym występie było dodawanie po jednym geście do każdego kolejnego powtórzenia sekwencji ruchowej. Spektakl oparty był więc na narastającym progresywnie ruchu, wzbogacanym w każdym powtórzeniu. Artystka wykorzystała nie tylko powtarzalność ruchu, ale także muzyki. Akumulowane dźwięki nachodziły na siebie, budując tym samym chaos sceniczny, który wtórował emocjom, które rozbudzały się stopniowo w działaniach artystki. 
Tancerka, poprzez narastającą pracę ruchową, zwraca uwagę na fizyczne reakcje - zmienną dynamikę ciała oraz dźwięki, które wydaje. Jej taniec jest pełen osobistej ekspresji, którą Nagabczyńska powiela używając multimediów. Pokazuje siebie jednocześnie w kilku miejscach na scenie, roztańczoną, poddaną ruchowi. Tancerka próbuje doścignąć samą siebie, sekwencje stają się porywiste i chaotyczne, działania bardziej nerwowe i wykańczające. Słyszymy jej niestabilny oddech, widzimy jak jej ciało męczy się i opada z sił. 

Seasons
W Seasons węgierskiej artystki, Batarity dostrzegamy w szczególności odniesienia do natury. Pory roku, cykl życia, ludzkie emocje – są to najistotniejsze kategorie dla tancerki, które z pełnym przekonaniem realizuje ruchowo. Bawi się swoim ciałem, żongluje zwierzęcą dynamiką, kobiecym ruchem i mocnym, męskim gestem. 
W spektaklu pojawiają się odniesienia do kultury celtyckiej, japońskiej, czy też hinduskiej. Batarita zezwierzęca swoje ciało, porusza się po scenie jak puma, wydaje odgłosy egzotycznych ptaków, śmieje się szyderczo niczym hiena. Spektakl, który zaprezentowała to pokaz wirtuozerii i niesamowitej płynności ruchu tancerki. Energia, która towarzyszy każdemu działaniu artystki, zdecydowana mimika twarzy, wyrazisty gest, tworzą niecodzienną aurę, która roztacza się wokół sceny niczym mgła. 

Święto snów
Tomasz Wygoda podjął się próby przekazania publiczności treści zawartych w Dzienniku Wacława Niżyńskiego. Spektakl, który mieliśmy możliwość oglądać podczas festiwalu zatytułowany Święto snów, powstał przy współpracy tancerza z Sławomirem Krawczyńskim oraz Anną Godowską. Występ Tomasza Wygody możemy określić jako solową inscenizację najsłynniejszego baletu Niżyńskiego - Święta wiosny, do ekstrawaganckiej kompozycji Igora Strawińskiego. Twórcy widowiska zdecydowali się zachować w performansie muzykę, która towarzyszyła premierze baletu w  Théâtre des Champs-Élysées 1913 roku. 
W spektaklu pojawiają się także elementy szczególnie charakterystyczne dla Święta wiosny − Wygoda odtwarza niemalże w całości święty taniec wybranej na ofiarę dziewczyny. Pojawiają się także odwołania ruchowe do innego, równie znamiennego dzieła Niżyńskiego – Popołudnia Fauna, którym choreograf wywołał niegdyś niemały skandal w świecie baletu. Ciekawa w spektaklu tancerza jest interakcja aktora z widzami. W kierunku publiczności padają zdania: „kocham cię”, „jesteś bogiem”, „jestem bogiem”, które adresuje do poszczególnych osób zasiadających na widowni. Tancerz odwołuje się tym samym do najbardziej charakterystycznych fraz pochodzących z Dziennika Niżyńskiego, które pojawiają się niemalże na każdej stronicy zapisków tancerza.


KROKI
MIĘDZYNARODOWY FESTIWAL TAŃCA WSPÓŁCZESNEGO

POMIĘDZY ŚWIATAMI
22 – 30 marca 2014