Historia ma w sobie coś uwodzącego. Nie chodzi mi o opowieści spisane w niezliczonych tomach, na których grzbietach widnieje właśnie taki napis. Chociaż bywa, że i one potrafią oczarować. Chodzi mi raczej o zwyczajne na pierwszy rzut oka kroniki indywidualnych losów. Ich działanie na czytelnika jest niewytłumaczalne: wciągają w wir jednostkowych przeżyć, niepowtarzalnych wydarzeń, a jednak w trakcie lektury okazuje się, że przeżycia kronikarza są przeżyciami czytelnika, wydarzenia z przeszłości powracają do teraźniejszości i kuszą, by stać się ich uczestnikiem. Fakt, nie zawsze się tak dzieje. Wszystko zależy bowiem od opowiadającego. Jeśli chodzi o Andruchowycza – to nawet ktoś więcej niż dobry kronikarz…
Okładkę _Tajemnicy_ można dość łatwo zlekceważyć: kolejny wywiad-rzeka, w którym, co gorsza, w rzeczywistości zadającym pytania i odpowiadającym jest ta sama osoba. Pisarz pewnie nie mógł się doczekać momentu, kiedy zostanie poproszony o zdradzenie szczegółów z własnego życia, więc postanowił sam zapewnić sobie okazję do wygadania się. Taki narcyzm par excellence. Żeby to jeszcze jakiś dziennik, autobiograficzna powieść, ale wywiad? Niby żadna różnica, a jednak wydaje się, że jakoś tak w złym guście. O jak wielki byłby to błąd, gdyby ktoś po przeprowadzeniu podobnego rozumowania odłożył tę książkę nieprzeczytaną!
Wywiad przeprowadza niemiecki krytyk literacki, niejaki Egon Alt – nie sposób odmówić niemieckości temu nazwisku, ale i trochę łaciny można się tu doszukać, bo brzmi to mniej więcej jak alter ego i w tym wypadku to chyba trafne skojarzenie. Możliwe skojarzenia są jednak najmniej istotne, jak i sama postać niemieckiego dziennikarza. Szybko się o nim zapomina, ponieważ uwaga koncentruje się na niezwykle pięknie utkanych historiach.
Andruchowycz odsłania w _Tajemnicy_ kawał swojego życia i robi to w sposób przejmujący. Nie pisze sprawozdania z porządkowania pamięci.
Opowieści przechodzą więc swobodnie jedna w drugą, poezja miesza się z codziennością koszarowej egzystencji, bieda z pierwszymi miłosnymi doświadczeniami, irracjonalne lęki z jeszcze bardziej irracjonalną ukraińską rzeczywistością. Ich atrakcyjność jest podwójna. Są zajmujące na płaszczyźnie faktograficznej, ponieważ można je potraktować jako wyraz skrajnie indywidualnego podejścia do historii Europy Środkowowschodniej. To jednak nie jest nawet połowa bogactwa proponowanego przez Andruchowycza czytelnikowi. Strona po stronie pisarz zdradza pewną strategię – to taktyka na oswajanie tego, co na zewnątrz. Bo nie ważne co się dzieje, ale ważne, jak sobie z tym poradzić, jak zaakceptować lub przezwyciężyć. I wcale nie idzie o jakieś pompatyczne zadęcie w rodzaju: powiem ci, drogi czytelniku, na czym polega życie. Owa taktyka jest raczej skuteczna na najbardziej prozaicznym poziomie. Dzięki niej możliwe jest odkrycie nadzwyczajności i sensu w banalnych zdarzeniach. Nie chcę tu powiedzieć, że Andruchowycz jest w _Tajemnicy_ Janem Twardowskim ukraińskiej literatury (dla pełnej jasności – w moich ustach nie byłby to raczej komplement). Wręcz przeciwnie, bo on tych nadzwyczajności celowo nie namierza, one w jego tekście od czasu do czasu pojawiają się i znikają i łatwo je przeoczyć. Dlatego pozostają nadzwyczajne. _Tajemnica_ jest książką, po przeczytaniu której ma się poczucie, że coś się zrozumiało. Gdy jednak przychodzi dookreślić co właściwie, nie sposób odpowiedzieć. Bo czy sprawa zostanie wyjaśniona przez stwierdzenie, że teraz to już łatwo pojąć, dlaczego moment nauczenia się najdłuższego niemieckiego słowa – _Hottentottenpotentatentantenatentatentäter (osoba, która dokonała zamachu na ciotkę hotentockiego możnowładcy)_ – jest jednym z wydarzeń najpieczołowiciej przechowywanych w pamięci? Wygląda to raczej jak żart niż sensowne wyjaśnienie.
Kiedy próbuję zdać sprawę ze spotkania z literaturą i zaczynam mieć problemy z wysłowieniem, uświadamiam sobie, że natknęłam się na tekst nieprzeciętny. Oczywiście zastosowanie takiej miarki nie zawsze daje jednoznaczny wynik, bo czasem równie trudno powiedzieć cokolwiek o dziele kompletnie miałkim i nieudanym. Ale to nie jest przypadek _Tajemnicy_. Choć nie przepadam za określeniami pochodzącymi z poststrukturalnego słownika, muszę powiedzieć, że ta książka uwodzi. Takie rzeczy potrafi tylko prawdziwa literatura. Według mnie warto zaangażować się w ten romans.
_Tajemnica_
Jurij Andruchowycz
Przekład: Michał Petryk
Wydawnictwo Czarne
« powrót