Przestrzeń Nowej Sceny zarezerwowana jest w dużej mierze dla młodych reżyserów o niewielkim dorobku artystycznym. Tym razem wybór padł na Wojciecha Farugę, który debiutował w teatrach warszawskich oraz w Bydgoszczy. Jeśli zaś chodzi o warstwę dramaturgiczną spektaklu, wybrano tekst szczególny – sztuka Artura Pałygi W środku słońca gromadzi się popiół została nagrodzona Gdyńską Nagrodą Dramaturgiczną 2013. Jest to tekst dość specyficzny, rozlewający się po pustych kartkach, na których widnieją porozrzucane frazy, pojedyncze litery, urywki zdań zapętlających się wokół brzmienia konkretnych słów, których echo ewokuje kolejne frazy. Pomiędzy nimi znajdują się fragmenty gęste, skondensowane i wręcz bełkotliwe; nadmiar słów, które chwilami nie wiedzieć do czego się odnoszą, przelewa się jak woda z przepełnionego naczynia i rozlewa po kolejnych stronach. We fragmenty te wplatają się słowa-klucze, które powtarzane z natrętną regularnością rozbijają tekst i utrudniają jego zrozumienie, zaś kolejne urywki zdań zaczynają zmierzać w dość odległe od naczelnego wątku rejony. Poetyckość miesza się tu z bełkotliwością, rzeczowością reportażu i emocjonalnymi monologami.
Pod względem „fabularnym” tekst Pałygi opowiada historie trójki bohaterów: kobiety, której matka ginie w pożarze, kobiety chorej na raka piersi oraz ojca, którego syn został sparaliżowany w wyniku wypadku. Opowieści te splatają się ze sobą i rozplatają tworząc polifoniczny chór, w którym pojedyncze głosy stają się trudne do zidentyfikowania. Tekst ten z jednej strony można poddać ostrej krytyce („jak chcesz napisać coś głębokiego, napisz o śmierci i kalectwie – krytyka zapieje z zachwytu”) ze względu na pewną nieświeżość tematu i jego populistyczne ujęcie, z drugiej strony rozwiązanie formalne, które proponuje Pałyga jest na tyle oryginalne, że dramat ten mimo wszystko bardziej intryguje niż drażni.
Wojciech Faruga stanął więc przed zadaniem trudnym i pod względem estetyczno-formalnym wybrnął z niego obronną ręką. Niestety, warstwa dramaturgiczna spektaklu jest nieczytelna, zwyczajnie źle skomponowana i męcząca w odbiorze, co na szczęście zostaje wynagrodzone przez reżyserię światła i oryginalną scenografię. Aktorzy wygłaszają swoje partie bez większego przekonania, lub z przekonaniem, które niebezpiecznie ociera się o szarżę, zaś kolejne sekwencje zamiast rozjaśniać formułę spektaklu, jedynie ją zaciemniają, sprawiając, że zlepek scen wydaje się przypadkowy i nieprzemyślany. Choć na zakończenie spektaklu pojawia się jednak puenta, to można odnieść wrażenie, że jest ona rozwiązaniem nader prostym i mało pomysłowym – na wszelki wypadek nie zdradzam, cóż to za „oryginalny” wybieg zastosował Faruga.
Nie jest jednak tak źle, bo spektakl choć nuży ucho, to cieszy oko. Wspomniana już scenografia autorstwa Agaty Skwarczyńskiej jest metalowym pudełkiem-klatką z niewielkimi dziurkami, przez które prześwituje światło reflektorów tworząc efektowną grę cieni. W suficie umieszczony jest zbiornik z wodą, przez które przepuszczane jest kolorowe światło, które tworzy na scenie oszałamiające wizualizacje, jeśli woda zostaje wprawiana w ruch. Niestety nie świadczy to na korzyść spektaklu, jeśli w kilka dni po jego obejrzeniu jedyne, co zapada w pamięć, to właśnie oświetlenie.
W środku słońca gromadzi się popiół
Artur Pałyga
reżyseria:
Wojciech Faruga
obsada:
ISKIERKA - Małgorzata Gałkowska
LUCY - Dorota Segda
OJCIEC - Paweł Kruszelnicki
PŁOMYK - Błażej Peszek
dramaturgia: Paweł Sztarbowski
scenografia: Agata Skwarczyńska
muzyka: Joanna Halszka Sokołowska
asystent reżysera i scenografa: Damian Kwiatkowski
inspicjent: Hanna Nowak
sufler: Marta Baster-Górecka
foto: archiwum Narodowego Teatru Starego