Przegląd rozpoczął się w sobotę pokazem filmów krótkometrażowych w reżyserii Erika Boshnaka z muzyką graną na żywo przez Davida Kollara. Każdy pokaz zawierający w sobie elementy live jest interesujący, w końcu nigdy nie wiadomo, jaki będzie ostateczny efekt. Sobotni występ zdecydowanie można zaliczyć do udanych.

Następnego dnia pokazano najlepsze słowackie animacje z festiwalu Fest Anča. Fest Anča w Żylinie jest nowym międzynarodowym festiwalem filmów animowanych do 30 minut, którego druga edycja odbyła się w tym roku. Zaprezentowane obrazy charakteryzowały się prostą animacją, lecz ujmowały pomysłowością fabuł. Obie projekcje odbyły się w sali kawiarnianej. Miało to swój knajpiany urok, choć dym z papierosów momentami był tak gęsty, że obraz widziało się przez mgłę.

Poniedziałek rozpoczął pięciodniowe spotkanie ze słowacką fabułą pełnometrażową, już w sali kinowej Lokatora. Otwarcie było uroczyste – z przywitaniem słowackiego konsula i lampką wina. Film _Jesenná (zato) silná láska_ Zity Furkovej na podstawie twórczości znanego słowackiego pisarza Rudolfa Slobody opowiadał o życiu wypalonego kompozytora, który pod wpływem nowo poznanej młodej poetki nabiera chęci do życia i tworzenia. Obraz ten miał ciężką atmosferę, wręcz depresyjną, co negatywnie wpłynęło na jego odbiór. Mimo że trwał tylko 80 minut, to po seansie niejeden widz czuł się jak po nocnym maratonie filmowym.
Cóż, może to tłumaczy, dlaczego produkcja ta nie dostała się do regularnej dystrybucji kinowej na Słowacji?

Następnego dnia odbyła się projekcja debiutu fabularnego najbardziej znanego słowackiego reżysera – Martina Šulíka. Film _Neha_, z Polką Marią Pakulnis w jednej z głównych ról, był ciekawym ukazaniem relacji pary, do której włącza się „ten trzeci”. Znajdujemy w tym obrazie dużo wyznaczników „stylu Šulíka”: opowiadanie historii głównie poprzez obraz, trochę mroczną atmosferę, czarny humor, sielankowość wsi czy psychologiczne zgłębienie charakterów postaci. Wszystko to jest obecne w późniejszych dokonaniach reżysera, tj. _Ogród (Záhrada)_ albo _Wszystko co lubię (Všetko čo mám rád)_ .

Środowy film _Démoni_ w reżyserii Róberta Švedy składał się z trzech nowel. We wszystkich produkcjach Šveda głównymi bohaterami uczynił kobiety. Pierwsza była najbliższa konwencji komedii romantycznej – młoda pielęgniarka spotyka i zakochuje się z wzajemnością w miłym pracowniku telewizyjnym. Cała historia lekka w odbiorze, bez głębszych doznań. Druga opowiadała o kobiecie przyjeżdżającej do swojego kochanka, który niekoniecznie chce ją widzieć. Głównym atutem tej części było aktorstwo Dagmary Duditšovej, która stworzyła wiarygodną postać odrzuconej kobiety. Trzecia nowela o wizycie pewnego małżeństwa w domu wariatów była chaotyczna, nieposkładana fabularnie. Relacje między postaciami były nierealne, co utrudniało czerpanie przyjemności z oglądania.

Czwartkowe _Zostane to medzi nami_ Miroslava Šindelky poruszało, drugi raz podczas tego przeglądu, temat miłosnego trójkąta. Jednak o ile dzieło Šulíka był ciekawą i inteligentną opowieścią, to o obrazie Šindelky nie można tego powiedzieć. Film cierpiał na brak dobrego scenariusza i bohaterów z krwi i kości, wpisujących się w jakiekolwiek psychologicznie uzasadnione ramy postępowania. Jedynym plusem obrazu była strona techniczna. Film był dynamiczny, z szybkim montażem i interesującą muzyką.

Ostatnim filmem przeglądu był słowacki kandydat do Oscara z 2008 roku, czyli _Návrat bocianom_ Martina Repky. Obraz ten okazał się chyba najlepszy z całego programu Słowackiego Rejsu Filmowego. Dobrze zarysowane postaci, intrygujące tło społeczne, problemy Wschodniej Słowacji ( przemycanie ludzi przez granicę) czy sprawnie poprowadzony wątek miłosny sprawiły, że oglądało się go z prawdziwą przyjemnością. Jedyną rzeczą, która mogła przeszkadzać, było to, że połowa dialogów była po niemiecku. Na szczęście wszystkie obrazy, oprócz filmu Šulíka, miały angielskie napisy.

Na zakończenie przeglądu w sobotę zagrała słowacka kapela punk rockowa Kolowrat. Mieliśmy już okazję ich oglądać kilkakrotnie, również w Lokatorze. Solidne gitarowe granie z ciekawym wokalem przysporzyło im grono wiernych fanów i z pewnością będziemy mieć możliwość ponownego zobaczenia ich w Polsce.

Słowacki Rejs Filmowy można zaliczyć jako udany pod względem organizacyjnym, ale poziom słowackich produkcji nie był zbyt wysoki. Czyżby nasi południowi sąsiedzi nie mieli lepszych obrazów? Trudno to jednoznacznie stwierdzić. Mam tylko nadzieję, że następny przegląd filmowy zaprezentuje bardziej udane dokonania słowackiego kina.










« powrót