Łukasz Twarkowski (reżyser spektaklu) radykalnie odziera poemat Wyspiańskiego z historycznej tkanki i traktuje go jako elastyczną materię, którą swobodnie kształtuje; ów tekst to jedynie pretekst do snucia osobistej opowieści o człowieku ulegającym dysocjacji we współczesnym świecie. Spośród trzech fundamentalnych pytań Skąd przychodzimy? Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy? istotne stają się jedynie dwa ostatnie, choć i tak pozostają one zawieszone gdzieś w chłodnej scenicznej przestrzeni, między wielką lodową skałą  a pudełkiem o ścianach z pleksi.

Trudno orzec, dlaczego wybór padł na ten właśnie dramat. Choć, rzecz jasna, utwory Wyspiańskiego odgrywały istotną rolę w życiu twórczym patrona sezonu Konrada Swinarskiego, to jednak on sam poematu, którego akcja toczy się na Wawelu w noc Wielką Zmartwychwstania, nigdy nie zainscenizował (choć miał na to nadzieję). I o ile pewien duch dzieł krakowskiego dramaturga był dla Swinarskiego ważny i w jego realizacjach obecny, o tyle Twarkowski stanowczo się od niego odżegnuje, wyrażając chęć stworzenia naszego Akropolis – silnie osadzonego w tu i teraz i będącego jednocześnie niepokojącym widmem przyszłości; Akropolis złożonego z pikseli, jak mówi reżyser przedstawienia.

Owszem, widzimy na scenie Hektora i Andromachę, Parysa i Helenę, Izaaka, Ezawa i Jakuba walczącego z Aniołem.
Jednak nie przypominają oni bynajmniej w cudowny sposób ożywionych bohaterów mitologii i Biblii, ale byty nam współczesne, wykorzenione i zagubione. Ich dialogi, w większości zachowane w oryginale, zdają się stanowić jedynie pewną konstrukcję znaków, którym nowych znaczeń przydali twórcy inscenizacji. W tym multimedialnym kolażu postaci zostają wycięte z tła, w którym umieścił je młodopolski autor, i przeniesione  w krainę pikseli, kamer i rozwibrowanych dźwięków. Tu między bohaterami tworzą się nieoczywiste napięcia, stanowiące esencję spektaklu; waga warstwy werbalnej zostaje mocno zredukowana, ze sceny emanuje czysta emocja. Chwilami zdawać by się nawet mogło, że tekst Wyspiańskiego nie jest temu spektaklowi potrzebny, że jego słowa jedynie niewyraziście przepływają i, stając w konfrontacji z fragmentami autorskimi Anki Herbut, blakną bezpowrotnie. Wyjątek, w którym oryginalne słowa poety zagrały, stanowi najpiękniejsza (i bodaj jedyna wywołująca takie odczucia), wieńcząca spektakl biblijna scena walki Jakuba z Aniołem (w roli tego ostatniego rewelacyjna Małgorzata Hajewska-Krzysztofik). Elementy realnej walki zostały zredukowane, by na tle spokojnej i melancholijnej melodii pianina wyeksponować niesamowicie zintensyfikowane niepokoje; drżący Jakub (Zbigniew Kaleta) zdaje się raczej walczyć ze sobą i miotać wewnątrz siebie. Walczyć nie z Aniołem, a wobec niego. Powtarzając zdanie nie wiem, kim jesteś, staje się on znakiem naszego czasu, znakiem izolacji względem innego, dezorientacji, pytań o tożsamość.

W nierównej, rozszczepionej narracji wybrzmiewa wyraźnie ponowoczesna filozofia fragmentu – spektakl pozbawiony jest bowiem kontinuum, bezpiecznej linii, za którą percepcja mogłaby podążać; jego struktura to zbiór odłamków, wycinków, izolowanych a następnie zapętlanych sekwencji. Nie oglądamy więc historii, fabuły, lecz pozbawioną anegdotycznego charakteru kompilację obrazów, które ujawniają i nasycają sensy. Wspomniana powtarzalność niektórych scen, działanie przypominające naciskanie przycisku replay, ewokuje doznanie obcości i abstrakcyjności relacji nakreślonych między bohaterami. Nie jawią się jako autentyczne, a spreparowane. Tutaj teorię aury Waltera Benjamina ze sfery sztuki przełożyć można na sferę emocjonalności – to, co powtarzane po wielokroć, traci swój wyjątkowy charakter,  staje się produktem, zimnym i pozbawionym swoistości obiektem.

Akropolis Twarkowskiego to spore przedsięwzięcie multimedialne i przede wszystkim w takim kontekście należy je postrzegać. Warstwa ta, choć istotnie jest nie tylko użytym środkiem, ale jedną z figur spektaklu, momentami jawi się jako przytłaczająca i ciężka. Gdy na zawieszonym nad sceną wielkim, niemal kinowym ekranie pojawiają się perfekcyjne technicznie projekcje, aktorzy zmuszeni są do ścierania się z nimi i nie zawsze wychodzą z tej konfrontacji zwycięsko. Zachodzi proces wewnętrznej autodestrukcji przedstawienia, człowiek w nim ginie, znika, a jego zapośredniczona przez skomplikowane technologicznie systemy istota majaczy gdzieś na peryferiach.



Akropolis
wg Stanisława Wyspiańskiego
Narodowy Stary Teatr w Krakowie
reżyseria: ŁUKASZ TWARKOWSKI
dramaturgia: ANKA HERBUT
scenografia: PIOTR CHOROMAŃSKI
kostiumy: MARTA STOCES MIZBEWARE, JULIA PORAŃSKA
muzyka: BOGUMIŁ MISALA
światło: BARTOSZ NALAZEK
wideo: KAROL RAKOWSKI, JAKUB LECH
asystent wideo: KONRAD KAROLCZYK

obsada:
- Iwona Budner / Bogdan Brzyski / Małgorzata Gałkowska / Zbigniew W. Kaleta /Marta Ojrzyńska / Zbigniew Ruciński / Małgorzata Zawadzka / Paweł Kruszelnicki /Małgorzata Hajewska-Krzysztofik