Świat, który postanowił stworzyć Ghanizadeh jest bardzo szczegółowo przemyślany i dopracowany w najmniejszych detalach, zaś wszyscy bohaterowie zostali wykreowani konsekwentnie. Oszczędna, budząca lekko ironiczny uśmiech scenografia, okazuje się funkcjonalną konstrukcją. Centralnym punktem w tej budowli jest okno, do którego można dostać się przy pomocy schodów, umieszczonych po bokach sceny. Schody są wielokrotnie pokonywane przez bohaterów, a sposób poruszania się po nich w wyraźny sposób charakteryzuje daną postać – schorowana Eurydyka jest więc z nich znoszona, a Tejrezjasz wspina się na górę bardzo niezgrabnie, starając się zrobić to możliwie szybko.
Estońscy artyści pod przewodnictwem irańskiego reżysera balansują pomiędzy dosłownością a poetyckością i to chyba urzeka w
Antygonie najbardziej. W pobliżu domu, w którym rozgrywa się akcja znajdują się zwłoki Polinika – jak wszyscy wiemy, nie został on pochowany, choć na scenie nie widzimy trupa. Widzimy za to aktorów, którzy przez cały czas odganiają się od much – owady pojawiły się, bo zwłoki zaczynają śmierdzieć. Domowe, codzienne czynności są początkowo ukazane jako powtarzające się każdego dnia, by później móc dzięki temu podkreślić, jak duże zmiany zachodzą w społeczeństwie, w którym rządzi Kreon (Andrus Vaarik/Attila Pessyani) w momencie, gdy Antygona (Elina Reinold) się buntuje.
Wszystko „staje na głowie”, nikt nie zajmuje swojego miejsca, nie ma już nawet jajek, które od zawsze były podstawą posiłków w tym domu.
Czapki przypominające szlafmyce, które wszyscy bohaterowie noszą na głowach utrzymują ich przy życiu. Wielokrotnie wspomina się o tym, że jeśli ktokolwiek zdejmie czapkę - umrze. Dlatego też lekarstwa podawane matce Antygony są aplikowane właśnie przez czubek owego nakrycia głowy, Hajmon (Ago Anderson) wieszając się nie przekłada głowy przez stryczek, lecz przywiązuje do niego koniec czapki, a król, kiedy chce zamordować nieposłuszną Antygonę po prostu zdejmuje jej czapkę.

Intrygująca jest postać lokaja Tejrezjasza (Raimo Pass), który wie dużo więcej niż chce nam powiedzieć i raczej nie dzieli się swoimi przemyśleniami na temat zachowania domowników, choć z pewnością takich przemyśleń ma sporo. Jest stary, co sugeruje dziura w kapeluszu, przez którą zaczyna już prześwitywać jajko. Jego wygląd, takjak i charakteryzacja wszystkich postaci może sugerować, że irański reżyser widział w swoim życiu niejeden film Tima Burtona. Lokaj jest posłuszny i oddany swoim chlebodawcom, a jego jedynym wykroczeniem jest popalanie tytoniu przy otwartym oknie, co czyni nagminnie, lecz w tajemnicy. Nie obawia się tylko Eurydyki (Ülle Lichtfeldt), uznając ją za nieszkodliwą. Za to, gdy Ismena (Külli Reinumägi) zaczyna w ślad za siostrą stawiać opór królewskim rozkazom i posyła w przestrzeń wiązankę przekleństw (przy okazji udanym żartem jest pozostawienie całego tekstu bez tłumaczenia, wyłącznie z opisem „brzydkie słowa”), dostaje od lokaja papierosa w nagrodę– symbol nonkonformizmu i pewnej dojrzałości, ale też odwagi. Dlatego w finale Ismena pakuje ciało swej siostry do walizki i wyjeżdża do Ameryki, by tam zrobić karierę jako aktorka. A to wszystko w rytm przeboju „I will survive” Glorii Gaynor.
Niezależnie od tego, czy taka inscenizacja tragedii Sofoklesa przypadnie widzom do gustu, trzeba oddać sprawiedliwość reżyserowi, który ciekawymi i trafionymi scenicznymi pomysłami wypełnił spektakl po same brzegi. Nie uległ jednak pokusie zrobienia zupełnie nowej, własnej sztuki pod pretekstem Antygony – wszystkie wątki zachowały swój pierwotny sens. Tekst został więc nie tyle zmieniony, co ubogacony i urozmaicony.
VII Międzynarodowy Festiwal Dialog-Wrocław
Antygona
Teatr R.A.A.A.M. (Estonia)
Reżyser: Homayun Ghanizadeh
przekład: Shaya Ghasempour
reżyseria: Homayun Ghanizadeh
scenografia i kostiumy: Inga Vares
muzyka: Homayun Ghanizadeh
reżyseria światła: Priidu Adlas
producent: Märt Meos
obsada:
Antygona: Elina Reinold
Ismena: Külli Reinumägi
Kreon: Andrus Vaarik/Attila Pessyani
Tejrezjasz: Raimo Pass
Hajmon: Ago Anderson
Eurydyka: Ülle Lichtfeldt
premiera: 11 sierpnia 2010r.