Doświadczenie takiego „teatralnego pojedynku” zawsze jest wydarzeniem interesującym, pozwala na przedstawienie różnych aspektów tekstu dramatycznego, położenie akcentów w innych punktach sztuki, ukazanie odmiennej koncepcji reżyserskiej. W tym wypadku trudno jednak mówić o pojedynku; spektakle Simonsa i Warlikowskiego pozostają ze sobą w dialogu, nie w konflikcie, uzupełniają się wzajemnie i dzięki ich zestawieniu, słowa Kane mogą wybrzmieć w pełni.

Zamysł zaprezentowany przez Simonsa jest dość prosty: trzy dramaty zostają odegrane jeden po drugim, bez skrótów, bez zmian w tekście, bez większej ingerencji w dialogi. Scenografia nie jest szczególnie wymyślna, jedyne co zapada w pamięć to instalacja z papierowych lampionów tworzących nad sceną coś w rodzaju kokonu. To, co zaskakuje, to konwencja, którą posługuje się Simons, gdyż tej obranej przez reżysera mało kto by się spodziewał w kontekście tekstów współczesnej spadkobierczyni koncepcji teatru okrucieństwa Antonina Artauda. Otóż akcja Oczyszczonych zostaje przeniesiona na przedszkolne podwórko, a Tinker, główny oprawca w sanatorium z tekstu Kane, staje się dziewczynką wiodącą prym w tamtejszej piaskownicy. Choć sam pomysł może przywoływać na myśl chociażby Władcę much Goldinga, co mogłoby pociągnąć za sobą zarzuty o brak oryginalności, to i tak kontrast pomiędzy dziecięcą naiwnością i niewinnością a brutalnością Oczyszczonych na długo zapada w pamięć.
Na podobnym kontraście oparta jest część druga, a mianowicie Łaknąć. Cztery postaci siadają w równym rzędzie przodem do widowni, ich kolorowe stroje sugerują raczej mieszczańską farsę niż sztukę z nurtu nowego brutalizmu. Monologi prowadzone są tak, jakby dotyczyły czegoś zupełnie innego, niż dotyczą; rzeczy lekkich i przyjemnych, a nie nieszczęśliwej miłości, śmierci, goryczy i rozczarowania. Z czasem jednak napięcie wzrasta, emocje wyrażane przez aktorów zaczynają odpowiadać tym z tekstu, i kiedy osiągają swą kulminację, scenografia dosłownie ożywa, rozpływa się i rozpada nie wiedzieć czy w strugach łez czy deszczu.

W części trzeciej, 4.48 Psychosis, scenografia przypomina już papierowe cmentarzysko, białe strzępy wiszą bezradnie z sufitu jak pajęczyny. To już nie tyle spektakl, co czytanie dramatu  przy akompaniamencie sekstetu kameralnego – instrumentów smyczkowych z towarzyszeniem fortepianu. Aktor, odczytujący tekst także korzysta z pulpitu traktując sztukę Kane jak emocjonalną partyturę, na podstawie której stara się wygrywać prywatne emocje. Biorąc pod uwagę, iż tekst 4.48 Psychosis bywa interpretowany jako list pożegnalny Sarah Kane, takie ukształtowanie spektaklu jest zabiegiem podwójnie interesującym: z jednej strony dzięki takiej inscenizacji osiąga się pewien dystans do tekstu i możliwe jest uniknięcie patosu, który przecież łatwo może przerodzić się w śmieszność, z drugiej zaś nadaje mu uroczysty, pożegnalny ton. Część trzecia jest prawie jak msza odprawiona w intencji zmarłych samobójczą śmiercią, ale nie ma w niej tragizmu, jest zaś ukojenie i wyraźna ulga. Śmierć tutaj niczego nie kończy – niczego, poza spektaklem.
Takie ukształtowanie inscenizacji posiada zarówno autotematyczny jak i symboliczny charakter.
W kolejnych dramatach tkanka tekstu i jego dramaturgiczna struktura ulegają coraz większemu rozluźnieniu, co znajduje swoje odzwierciedlenie w scenicznym ukształtowaniu spektaklu Johana Simonsa. Najbardziej „teatralni” zarówno pod względem tekstu jak i jego realizacji teatralnej są Oczyszczeni, najmniej 4.48 Psychosis. Jeżeli zaś uwzględnić kontekst symboliczny, okaże się, że przedstawienie Simonsa jest bolesną odyseją przez ludzki cykl życia: od brutalnego dzieciństwa Oczyszczonych, przez bolesną dorosłość Łaknąć, po zmierzające ku śmierci 4.48 Psychosis. Podróż ta jest pełna cierpień, ulotnych chwil szczęścia, ale jak zdaje się przekonywać nas Simons (a może i sama Kane?), by zacytować utwór Nick'a Cave'a: „Just remember, the death is not the end”.

W przypadku Krzysztofa Warlikowskiego, choć w tytule widnieją tylko Oczyszczeni, to w spektakl wplecione są fragmenty dwóch wykorzystanych przez Simonsa sztuk. Koniec końców monolog Renate Jett otwierający spektakl pochodzi z Łaknąć, a śpiewane przez nią krótkie fragmenty z 4.48 Psychosis. Dzięki temu zabiegowi Warlikowski nie tylko wzbogaca materię spektaklu, ale i zdaje się wskazywać na organiczną jedność tekstów Kane, które powinny być rozpatrywane w szerszym horyzoncie jej twórczości, gdyż wzajemnie się uzupełniają i dopiero jako pełen korpus tekstów wypowiadają w pełni jej myśl.

Dodatkowego dreszczyku spektaklowi Warlikowskiego dodawał fakt, iż od jego prapremiery minęło już 12 lat. Jak jednak udało się udowodnić aktorom, spektakl się nie zestarzał, a jedynie dojrzał. Struktura została zasadniczo nie zmieniona, jednakże warstwa emocjonalna została uzupełniona  komponentami, o których doświadczenie (prywatne i sceniczne) po dwunastu latach bogatsi stali się aktorzy Warlikowskiego.
Tak więc, jak niektórzy być może pamiętają z poprzednich występów, akcja Oczyszczonych rozgrywa się gdzieś na kampusie akademickim: pomiędzy boiskiem, salą gimnastyczną, sanatorium a night clubem. Przestrzeń ta jest jednak do pewnego stopnia umowna, gdyż nie jest to opowieść o studentach i troskach zdobywania kolejnych wpisów w indeksie. Uniwersytet i podległe mu jednostki zostają karykaturalnie wynaturzone, doprowadzone do granic człowieczeństwa i absurdu. Tinker, staje się tu odpowiednikiem sadystycznej figury kierownika katedry sprawującego piecze nad trudnym do określenia eksperymentem – być może podobnym do tego, jaki kiedyś przeprowadził ze swoimi studentami jeden z gości festiwalu, prof. Philip Zimbardo (chodzi o stafordzki eksperyment więzienny). Porównanie Tinkera z doktorem Mengele również mogłoby odnaleźć w sztuce argumenty, które byłoby je w stanie podtrzymać, choćby dzięki umieszczeniu rzędu pryszniców na tylnej ścianie scenografii.

Co ciekawe, brutalizm scen Oczyszczonych ma podwójne znaczenie; tak jak w codziennym życiu, psychika młodych, poszukujących tożsamości ludzi nierzadko może ulec symbolicznemu okaleczeniu, poćwiartowaniu i zniekształceniom w wyniku podjętych przez nich decyzji (nie zawsze trafnych), tak w dramacie Kane okaleczeniu ulegają ich ciała – zupełnie jakby towarzyszące im cierpienie psychiczne znajdowało swoją reprezentację w cielesnej strukturze bohaterów.  Być może zabieg ten jest konieczny, gdyż dopiero odrąbane ręce i nogi zwracają naszą uwagę i budzą śladowe ilości współczucia. Słowa nie wypowiadają ból, wypowiada go zwierzęcy krzyk ranionego ciała.
Oczyszczeni Warlikowskiego to jednak nie tylko opowieść o brutalnym oprawcy i jego niewinnych ofiarach; to przede wszystkim historia lęku przed samotnością, wyobcowaniem a przede wszystkim o lęku przed miłością, której każdy z bohaterów na swój sposób pragnie. Dopiero w ekstremalnych warunkach udaje się im ją okazać, przyznać do tej niepokojącej tęsknoty za bliskością. Tak więc Rod (Jacek Poniedziałek) wyznaje miłość swemu kochankowi, Carlowi (Tomasz Wygoda) dopiero kiedy temu obcięto język, a następnie kończyny; Grace (Małgorzata Hajewska-Krzysztofik) zdobywa się na poświęcenie i stara się zjednoczyć ze swym bratem, Grahamem (Redbad Klijnstra), kiedy ten przedawkuje narkotyki – zjednoczenie to zakończy się dosłowną przemianą w brata, kiedy Grace zostaną przeszczepione męskie genitalia. Miłości pragnie także Robin (Tomasz Tyndyk), który godzi się na to, że Grace nigdy nie odwzajemni jego uczucia i mimo to stara się ją uszczęśliwiać. Symbolicznym odpowiednikiem tych relacji jest postać kobiety z peep show (Stanisława Celińska) i odwiedzającego jej mężczyzny – ona jest obiektem pożądania, zimnym i obojętnym, cynicznie odrzucającym miłosne wyznania swojego klienta, aby w końcu zrzucić maskę nieczułej sex-lalki i niemal żebrać o odrobinę prawdziwej bliskości. Kiedy tak się staje, okazuje się, że jest już za późno.

Co również jest warte uwagi, spektakl Warlikowskiego w mistrzowski sposób operuje światłem, które w zestawieniu z hipnotyczną, syntetyczną muzyką stwarza niepowtarzalny, oniryczny klimat, tak charakterystyczny dla jego przedstawień. Kolejne sceny płynnie przechodzą w następne, aktorzy wyłaniają się z ciemności, by w nienaturalnym, sztucznym świetle, które zarazem odsłania jak i ukrywa poszczególne detale, odegrać swój fragment historii i z powrotem zapaść się w ciemność. Oczyszczeni Warlikowskiego są trochę jak zły sen, który przyśnił się nam podczas drzemki w teatralnym foyer i być może to właśnie dlatego, choć jest tak boleśnie przejmujący, to jest dla nas znośny. Ze złego snu można się ostatecznie wybudzić, i tak właśnie się dzieje podczas już niemal rutynowych owacji na stojąco po zakończonym spektaklu.

OCZYSZCZENI/ŁAKNĄĆ/4.48 PSYCHOSIS
Wykonawca: Münchner Kammerspiele (Niemcy)
reżyseria: Johan Simons
dramaturgia: Koen Tachelet i Jeroen Versteele
scenografia: Eva Veronica Born
kostiumy: Teresa Vergho
muzyka: Carl Oesterhelt
reżyseria świateł: Wolfgang Göbbel
wideo: Nicolas Hemmelmann
obsada:
OCZYSZCZENI
Graham: Marc Benjamin
Tinker: Annette Paulmann
Carl: Stefan Merki
Rod: Stefan Hunstein
Grace: Sylvana Krappatsch
Robin: Thomas Schmauser
Kobieta: Sandra Hüller
ŁAKNĄĆ
C: Sandra Hüller
M: Sylvana Krappatsch
B: Marc Benjamin
A: Stefan Hunstein
4.48 PSYCHOSIS
Lekarz 1: Annette Paulmann
Lekarz 2: Stefan Merki
Sandra: Sandra Hüller
Thomas: Thomas Schmauser
I skrzypce: Gertrud Schilde
II skrzypce: Jörg Widmoser
altówka: Nancy Sullivan
wiolonczela: Jost-H. Hecker
kontrabas: Juan Sebastian Ruiz
fortepian: Sachiko Hara
premiera: 21 stycznia 2012
czas trwania: 205 minut (jedna przerwa)

OCZYSZCZENI
Wykonawca: Teatr Rozmaitości, Warszawa (Polska)
przekład: Krzysztof Warlikowski i Jacek Poniedziałek
reżyseria: Krzysztof Warlikowski
scenografia i kostiumy: Małgorzata Szczęśniak
muzyka: Paweł Mykietyn
reżyseria światła: Felice Ross
wokal: Renate Jett
obsada:
Tinker: Mariusz Bonaszewski
Grace: Małgorzata Hajewska-Krzysztofik
Graham: Redbad Klijnstra
Kobieta: Stanisława Celińska (aktorka Nowego Teatru w Warszawie)
Rod: Jacek Poniedziałek (aktor Nowego Teatru w Warszawie)
Carl: Tomasz Wygoda
Robin: Tomasz Tyndyk
monolog i śpiew: Renate Jett
muzyk: Fabian Włodarek
premiery:
15 grudnia 2001: prapremiera we Wrocławskim Teatrze Współczesnym;
9 stycznia 2002: w Teatrze Polskim w Poznaniu;
18 stycznia 2002: w Teatrze Rozmaitości w Warszawie
czas trwania: 160 minut (bez przerwy)
koproducenci: Teatr Rozmaitości w Warszawie (TR Warszawa); Wrocławski Teatr Współczesny; Teatr Polski w Poznaniu; Hebbel Theater w Berlinie; THEOREM; Europejska Komisja Kultury