O skali popularności Męskiego Grania, które już chyba na dobre wpisało się w kalendarz najciekawszych muzycznych wydarzeń lata,  świadczy choćby fakt, że poszczególne koncerty wyprzedawały się bardzo szybko. Tak też było w Żywcu, gdzie bilety skończyły się już na dwa tygodnie przed samym wydarzeniem.

W tym roku do składu dyrektorów trasy dołączył Adam Ostrowski znany jako O.S.T.R., który wraz z Katarzyną Nosowską odpowiadał za dobór artystów występujących na koncertach Męskiego Grania. Odnosząc się do tegorocznej trasy, O.S.T.R. przyznał: To jest niesamowite spełnienie moich najskrytszych artystycznych marzeń. Dojdzie to pewnie do mnie za miesiąc, ale na razie mogę powiedzieć tyle, że jestem wzruszony tym wszystkim i myślę sobie, że mogłoby to trwać wiecznie. Cieszę się, że mogłem to współtworzyć wraz z takimi znakomitymi artystami.
 
W Żywcu przy dość pochmurnym niebie, z którego na szczęście spadło tylko kilka kropel deszczu, jako pierwsi na scenie pojawili się Modulators. Trio Dj zaprezentowało pierwszą część swojego elektroniczno – hip hopowego setu. Była to całkiem przyjemna rozgrzewka przed zbliżającymi się koncertami. Zaraz po nim przyszedł czas na pierwszy zespół tego wieczoru, którym był The Sunlit Earth. Młoda grupa z Giżycka zagrała na Męskim Graniu jako zwycięzcy internetowego konkursu dla młodych wykonawców. Jak się okazało – całkiem zasłużenie. Kwartet zaprezentował świetnie zagraną, bezpretensjonalną muzykę spod znaku nowej rockowej rewolucji, która – jak sami mówią członkowie zespołu – stanowiła bodziec do rozpoczęcia wspólnego grania. Było więc energicznie, żywiołowo i melodyjnie. W jednym z utworów do składu dołączył Jacek Kuderski z Myslovitz, wspomagając chłopaków grą na tamburynie. 

Kolejną artystką, która stanęła na deskach żywieckiej sceny była Mela Koteluk, której pojawieniu się towarzyszył głośny aplauz publiczności.
Autorka jednego z najlepszych debiutów płytowych w naszym kraju i zdobywczyni nagrody Fryderyka zagrała materiał znany właśnie z płyty „Spadochron”. Widać było, że w Żywcu czuje się znakomicie i śpiewając, świetnie się bawi. Jej występ należał do jednego z najlepszych tego wieczoru. Dodatkowo gościnnie wspomógł ją Czeław Mozil, co uczyniło ten koncert jeszcze bardziej wyjątkowym. 

Po koncercie Meli przyszedł czas występ legendarnej śląskiej grupy Kaliber 44. Abradab, Joka oraz Dj Feel-x pojawili się na scenie z licznym  składem muzyków i od samego początku uderzyli z dużą mocą. Ich oryginalny hio-hop nie stracił nic ze swojej wyjątkowości a stare utwory zagrane przy wsparciu szerokiego instrumentarium (dęciaki!) zabrzmiały bardzo świeżo. Tu również nie obyło się bez gościnnego udziału. Tym razem do zespołu dołączył wyraźnie zadowolony tym faktem O.S.T.R. Po koncercie Kalibra na scenę znów wkroczyli Dj’e z Modulators, by zagrać drugą cześć swojego setu. Zaraz po tym na scenę wkroczył Zorak, raper i beat bokser, którego umiejętności naprawdę robią wrażenie. Po chwili dołączył ponownie O.S.T.R, by wspólnie kontynuować koncert (wezwanie: „Zróbcie hałas dla…” stanie się chyba już na dobre jego znakiem firmowym). Tym razem Adam Ostrowski sięgnął też po skrzypce, co świetnie współgrało z hip hopowym brzmieniem. 

Powrót do rockowych klimatów przyszedł za sprawą Myslovitz. Zespół po raz pierwszy zaprezentował się na Męskim Graniu w nowym składzie z wokalistą Michałem Kowalonkiem. Wiele osób oczekiwało jak zabrzmią na żywo utwory, które dotąd nierozerwalnie kojarzyły się z głosem Artura Rojka. I sądząc po gromkich brawach po każdym z zagranych utworów, zespół się obronił. Myslovitz zagrał  rockowo i energicznie a głos Michała, choć tak różny od głosu jego poprzednika, naturalnie wpasował się w klimat ich muzyki. Niezapomniane pozostanie wykonanie jednej z najnowszych piosenek zespołu „Telefony”, podczas której głównym oświetleniem były setki trzymanych w rękach telefonów komórkowych. 

Kolejnym mocnym punktem finałowego Męskiego Grania był występ grupy Czesław Śpiewa. Gdy Czesław ze swoim barwnym zespołem na sam początek zagrał „Żabkę w betonie” wiadomym było, że będzie to udany koncert. Artysta od razu nawiązał świetny kontakt z publicznością, nagradzającą go głośnymi brawami po każdym z zagranych utworów. Tradycyjnie już nie obyło się bez gościnnych udziałów. Tym razem To Mela Koteluk dołączyła do Czesława, by wspólnie wykonać utwór „Pieśń o szczęściu”, który nagrali wspólnie na potrzeby filmu „Baczyński”.
 
Następnym duetem tego wieczoru był występ O.S.T.R z Michałem Urbaniakiem. Połączenie hip hopu z jazzem w ich wykonaniu brzmiało naprawdę wyjątkowo i po raz kolejny pokazało, że muzycy różnych pokoleń mogą na jednej scenie stworzyć coś, co nie daje się ograniczyć jakimkolwiem barierom.

Jako ostatni wystąpił zespół Hey, na którego koncert publiczność czekała chyba najbardziej. Katarzyna Nosowska wraz zespołem po prostu oczarowała. Hey to bez wątpienia nadal jeden z najlepszych rodzimych zespołów. To był klimatyczny koncert, podczas którego naprawdę można się było wzruszyć. Choćby przy przepięknie zagranych utworach „Do Rycerzy, Do Szlachty, Do Mieszczan” czy „Sic!”, w którym jako gość pojawił się znów Czesław Mozil. Na samym końcu na scenę wkroczył O.S.T.R z bukietem róż dla Katarzyny Nosowskiej, która dzień wcześniej obchodziła swoje urodziny. Nie obyło się też bez chóralnie odśpiewanego przez publiczność „Sto Lat” dla dyrektorki tegorocznego Męskiego Grania. Sama Nosowska wyznała: Jestem mega, mega szczęśliwa, że mogłam być częścią tego wydarzenia. Mrowią mnie silnie dłonie od bicia braw tym wszystkim, którym zawdzięczam to, że mogłam tutaj się pojawić, setkom osób odpowiedzialnych za organizację i publiczności. Naprawdę jestem z tego powodu szczęśliwa i bardzo dziękuję za ten rok.

Finał wieczoru należał do supergrupy stworzonej niedawno na potrzeby trasy. Small Synth Orchestra, bo nich mowa, to zespół, w którym oprócz Katarzyny Nosowskiej i Adama Ostrowskiego znaleźli się też m.in. Paweł Krawczyk z zespołu Hey oraz Andrzej Smolik. Zespół zagrał kilka świetnie zaaranżowanych utworów, w tym robiący piorunujące wrażenie cover Kraftewerk „Das Model”. Katarzyna Nosowska śpiewająca po niemiecku to naprawdę niecodzienne wydarzenie. Na sam finał zabrzmiał singiel tegorocznej trasy „Jutro Jest Dziś”, podczas którego na scenę wkroczyli muzycy pozostałych zespołów oraz ekipa techniczna, która zebrała gromkie brawa za swoją pracę. Utwór odśpiewany wspólnie z publicznością zakończył się wybuchem czerwonego konfetti, które zasypało przestrzeń wokół sceny, kończąc tegoroczne Męskie Granie.


Męskie Granie 2013 – Finał w Żywcu
Żywiec 31.08.2013, Amfiteatr pod Grojcem

zdjęcia: Wojciech Żurek