Hubert Selby Jr urodził się i wychował na Brooklynie – w miejscu, które jest jednym z głównych „bohaterów” jego utworów. Był wrażliwym, ale zbuntowanym chłopakiem, prowadził chuligański tryb życia. Jako piętnastolatek porzucił szkołę, sfałszował dokumenty tożsamości i zaokrętował się na statku handlowym. W 1947 roku, kiedy zawinął do niemieckiego portu w Bremie, stwierdzono u niego zaawansowaną gruźlicę i nie dając prawie żadnych szans na przeżycie, odesłano z powrotem do Ameryki. Tam trafił do izolatki dla umierających pacjentów. Po dziesięciu latach walki z chorobą, podczas której w wyniku licznych operacji usunięto mu jedenaście żeber i część płuca (drugie całkowicie mu się zapadło), wrócił do domu, by umrzeć. Nie poddał się jednak chorobie i walczył z nią aż do śmierci w wieku 75 lat.
Z powodu złego stanu zdrowia, słabej kondycji fizycznej i braku wykształcenia trudno mu było znaleźć pracę. Na domiar złego przedłużające się kuracje doprowadziły do uzależnienia od leków, a także od narkotyków (doświadczenia z tego okresu wykorzystał później przy pisaniu Requiem dla snu). W tym okresie utrzymywał bliskie kontakty z grupą LeRoia Jonesa i Gilberta Sorrentino – czołowych pisarzy amerykańskiej kontrkultury, która zaczęła się w latach 50. wraz z Beat Generation, a wybuchła z całą mocą w latach 60. To właśnie przyjaciel z dzieciństwa, Sorrentino, zachęcił go, żeby spróbował sił w literaturze. Selby postanowił: „Znam alfabet. Mogę więc zostać pisarzem”. Po latach wspominał: „Siedziałem w domu i doznałem głębokiego wstrząsu. Nagle z pełną jasnością uświadomiłem sobie, że pewnego dnia umrę [...] a przed śmiercią zdarzą się dwie rzeczy – pożałuję całego swojego życia i będę chciał przeżyć je od nowa. To mnie przeraziło. Myśl, że spojrzę na swoje życie i zdam sobie sprawę, że je przechlapałem, zmusiła mnie, by jakoś to zmienić”.
Brakowało mu formalnego przygotowania, więc przez kilka lat samodzielnie odkrywał, jak należy pisać powieść.
Bezpośrednią znajomość dramatów dokerów, bezdomnych, zbirów, alfonsów, transwestytów, prostytutek, homoseksualistów, narkomanów i innych ludzi z dotkniętych nędzą nizin społecznych najwyraźniej widać u Selby’ego w jego najbardziej znanej powieści Piekielny Brooklyn. Najpierw w kilku czasopismach literackich pojawiły się pierwsze wersje fragmentów „Królowa nie żyje” i „Tralala”. Błyskawicznie zainteresowało się nimi awangardowe wydawnictwo Grove Press. Pierwsze wydanie opublikowano w 1964 roku. Książka wzbudziła wiele kontrowersji. Selby poruszył treści, które do tej pory były ignorowane lub jeszcze gorzej – zniekształcane lub idealizowane w przyjętym kanonie amerykańskiej literatury: homoseksualizm, transwestytyzm, brutalność ulicznych gangów – opisywał je z bezlitosnym realizmem. Dotknął tematów tabu i dał głos pomijanym lub prześladowanym subkulturom i grupom społecznym. Zamiast „amerykańskiego snu” opisał „amerykański koszmar”. Na dodatek zrobił to w surowy, minimalistyczny sposób – w powieści nie wtrąca się jako narrator do tego, co mówią jego bohaterowie, nie próbuje niczego zmiękczać ani uczynić łatwiej akceptowalnym. Na początku krytycy i czytelnicy nie byli pewni, jak odebrać tę nową formułę pisarstwa. Ze względu na szczegółowe przedstawienie zachowań homoseksualnych, uzależnienia od narkotyków, zbiorowego gwałtu, a także innych przykładów ludzkiego okrucieństwa i brutalności Piekielny Brooklyn trafił na listę książek zakazanych we Włoszech, a w Wielkiej Brytanii wytoczono Selby’emu proces o szerzenie nieprzyzwoitych treści. W Ameryce już po publikacji „Tralali” w „Provincetown Review” urządzono nagonkę na wydawcę pod pretekstem sprzedaży pornografii osobie nieletniej; podczas procesu okazało się jednak, że podstawiona „ofiara” tego procederu miała 19 lat, więc sprawę umorzono. Wiele osób widziało w tej powieści jedynie graficzne przedstawienie aktów przemocy i różnych rodzajów zboczeń. Inni uważali, że głównym tematem jest upadek człowieczeństwa w ekstremalnych warunkach i śmierć duszy. Sam Selby nie chciał, żeby traktować Piekielny Brooklyn jako eksperyment socjologiczny ani antropologiczny, tylko jako sposób na osiągnięcie silnych „emocjonalnych doświadczeń” poprzez wciągnięcie czytelnika w ból i cierpienie „prawdziwych ludzi” w świecie pozbawionym miłości (najważniejszej według niego, pozytywnej siły kierującej życiem). Przekonywał, że jego bohaterowie przeżywają coś więcej niż świadomość swojej cielesności (która tak bardzo zajmuje niektórych krytyków, że nie dostrzegają emocji). Paradoksalnie, wściekłe recenzje sprawiły, że Piekielny Brooklyn szybko uzyskał status undergroundowej klasyki i budził tym większe zainteresowanie wśród czytelników, którzy przyjęli tę powieść o wiele lepiej niż ówcześni krytycy.
Jeszcze przed pierwszym wydaniem Allen Ginsberg przewidywał, że książka ta „wybuchnie nad Ameryką jak zardzewiała bomba z piekła rodem i nawet za sto lat będzie chętnie czytana”. Dzisiaj, 45 lat później wiadomo, że pierwsza część jego przepowiedni się sprawdziła, a i druga ma duże szanse się spełnić. Zwłaszcza że wciąż pojawiają się kolejne przekłady w krajach, które do tej pory omijały twórczość Selby’ego – ze względu na kontrowersyjną treść, bądź też na fakt, że z powodu specyficznego stylu stanowi ona niezwykle trudne wyzwanie dla tłumaczy. Hubert Selby Jr zawsze był moim ulubionym autorem. Żałuję, że nie zdążyłem mu podziękować osobiście, ale przynajmniej w tym posłowiu chciałbym wyrazić wdzięczność za niezwykłe emocjonalne przeżycia, których dostarczają mi jego książki, a także za ogromną satysfakcję, jaką daje przełożenie ich na język polski.
(Maciej Potulny)
Hubert Selby Jr.
"_Piekielny Brooklyn_":http://splot.art.pl/e-splot/429/pieklo-brooklynu (Last Exit to Brooklyn),
tłum. i posł. Maciej Potulny
Niebieska Studnia
Warszawa 2009
*_Piekielny Brooklyn_ Huberta Selby’ego Jra*
*FRAGMENT*
Vinnie i Mary nadal byliby wolni, gdyby się nie poznali. Jednak stało się i kiedy on skończył 40 lat, a ona 35, pobrali się, a ich rodziny były z tego zadowolone. Pierwszej nocy, gdy tylko zostali sami, Vinnie zaciągnął Mary do sypialni i przeleciał ją, aż trzęsło się całe łóżko, komoda i portret Matki Boskiej na ścianie, a brzuch Mary był tak obolały, że nie mogła się ruszyć, tylko leżała na plecach, jęcząc i KRZYCZĄC ŻEBY PRZESTAŁ. Vinnie jednak nadal ją posuwał, ślinił się i WRZESZCZAŁ ŻE NIE MA MOWY BO PRZECIEŻ JEST JEGO ŻONĄ WIĘC BĘDZIE JĄ RUCHAŁ ILE WLEZIE (Matka Boska drżała) RUCHAŁ RUCHAŁ RUCHAŁ I WRZESZCZAŁ. Po 5 latach mieli dwoje dzieci i nadal na siebie wrzeszczeli. Dzieciaki siedziały w łóżeczku, wydzierając się już od pół godziny, zanim Vinnie i Mary w końcu wstali. Mary przeturlała się na swoją stronę materaca i WRZASNĘŁA DO NICH ŻEBY SIĘ WRESZCIE ZAAAAAMKNĘŁY! O CO ZNÓW CHODZI? VINNIE GRZMOTNĄŁ JĄ W PLECY DAJ DZIECIAKOM ŻREĆ I PRZESTAŃ DRZEĆ MORDĘ, potem usiadł na skraju łóżka i podrapał się w głowę. Obydwoje wstali i drapali się, stojąc naprzeciw siebie. DZIECIAKI NADAL SIĘ DARŁY. RUSZ SIĘ. PRZYGOTUJ IM TĘ BUTELKĘ. DOBRA. DOBRA. I CZEGO TAK SIĘ DRZESZ? JA SIĘ DRĘ? LEPIEJ DAJ IM ŻREĆ. OCH ZAMKNIJ SIĘ. Mary wsunęła stopy w kapcie i poczłapała do kuchni, przygotowała butelkę, potem stała przy kuchence i czekała, aż mleko się podgrzeje, drapiąc się po brzuchu i pod pachami. Wróciła do sypialni, żeby się ubrać po nakarmieniu małego, ale kiedy zdjęła szlafrok, Vinnie podszedł i obcesowo plasnął ją w piersi, aż zakołysały się na obie strony. WISZĄ CI DO KOLAN. Odepchnęła go. SPADAJ IDIOTO. Vinnie sięgnął w dół i pociągnął ją za włosy łonowe. A TO CO ZA ŁATA. Mary znów go popchnęła, JESTEŚ ŚWIREM. CHOLERNA ŁAJZA, wzięła swoje rzeczy i poszła się ubrać do łazienki, zamykając za sobą drzwi na klucz. Vinnie naciągnął spodnie i poszedł zobaczyć, co u dzieciaków. Spojrzał na nie, uśmiechnął się i pieszczotliwie uszczypnął w policzki. PRZYSSAŁEŚ SIĘ DO BUTELKI CO? I TAK MA BYĆ. Dzieci zamrugały, młodszy nie przestawał cmokać smoczka butelki. DOBRE DZIECIAKI, uszczypnął je jeszcze raz przed wyjściem z pokoju. HEJ MOŻESZ SIĘ POSPIESZYĆ? MUSZĘ WEJŚĆ DO ŁAZIENKI. A CO CI TAK PILNO? ZAMKNIJ SIĘ I PRZYSPIESZ RUCHY DOBRA? Vinnie pokręcił się po mieszkaniu, zajrzał do kuchni, na chwilę wrócił do dzieci, potem grzmotnął pięścią w drzwi do łazienki. NO DALEJ DALEJ. POSPIESZ SIĘ DOBRA? A CIEBIE CO GONI? POCZEKAJ, powoli się ubrała, potem równie wolno nalała wody do umywalki. Vinnie walił w drzwi obydwiema pięściami. JEZUSMARIA OTWÓRZ TE CHOLERNE DRZWI. MUSZĘ SIĘ ODLAĆ. SPADAJ. DLACZEGO SIĘ NIE UBIERASZ W SYPIALNI? BO MI PRZESZKADZASZ. ODEJDŹ. Vinnie uderzał i kopał w drzwi. TY GŁUPIA SUKO. Odwrócił się, zaczął chodzić w tę i z powrotem, trzymając się za krocze, chodził coraz szybciej i podskakiwał. JUŻ NIE MOGĘ. OTWIERAJ. ODEJDŹ. Znów załomotał do drzwi. ZABIJĘ CIĘ JAK WYJDZIESZ, kolejny raz odwrócił się i poszedł do sypialni. Otworzył okno i wysikał się na dwór, a strumień moczu rozbryzgał się na otwartym oknie sypialni piętro niżej, krople odbiły się od szyby i opryskały dziecko w łóżeczku.
« powrót