Tak, widzę ogromną różnicę między odbiorem Homobiografii i Gejerelu. Minęły cztery lata… Chciałbym myśleć, że to inne podejście jest związane z głębszą zmianą. Może to, że mamy geja, transseksualistkę i feministkę w sejmie, to właśnie początek przemian. Ale zastanawiam się, czy odbiór Gejerelu nie jest efektem tego, że paradoksalnie dotyczy mniej kontrowersyjnego okresu. Wygląda na to, że Marię Konopnicką czy Rodziewiczównę wciąż trzeba bronić przed tym „pomówieniem” o homoseksualizm, a o PRL-u można powiedzieć wszystko i to już nie wywołuje takich emocji.
Nie wiem, czy Homobiografie były aż takim szokiem, natomiast rzeczywiście ciągle piszą do mnie ludzie, który przeczytali tę książkę. Także ci, którzy są poruszeni jej treścią. Dostałem na przykład maila od pani oburzonej, że wśród postaci wyliczonych we wstępie, jako warte dalszego badania, wymieniam Wilhelma Macha. Ale mam nadzieję, że coraz więcej będzie osób, które uznają, że bycie niehetero to naprawdę nic złego, nie trzeba temu panicznie zaprzeczać, nawet jeśli dotyczy znanych pisarzy.
Dla mnie jako wrażliwej polonistki wciągającym zajęciem i jedną z największych przyjemności w czasie czytania Gejerelu było odkrywanie na nowo języków wyrażania siebie jako LGBTQ i sposobów nazywania z zewnątrz, przez ludzi spoza branży seksualnej awangardy. Gromadzisz przejawy specyficznej mowy ezopowej, środowiskowej albo stylizowanej, będącej dowodem na to, że ciągle poszukiwano wymownej ekspresji. Określenia jak ciepli bracia albo mieszacze gliny to czasem swoista erotyka mowy albo profanacja języków emancypacji. Twoim zdaniem, jak cytowane treści – pełne metonimii, przemilczeń, neologizmów, szukania ekwiwalentów, półświadomej idiomatyzacji wypowiedzi – mają się do dzisiejszego stanu dyskusji o społeczności LGBT? Po lekturze twojej książki wydaje się, że za komuny nieraz ciekawiej niż dzisiaj umiano znaczyć, ustanawiać obecność lesbijek, gejów, ludzi biseksualnych i transpłciowych w tekstach.
To jest frapujące zagadnienie, na które nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Nie wiem, czy wtedy ustanawiano tę obecność ciekawiej. Sądzę, że język przemilczeń sprawiał, że potrzebne były synonimy, sugestie, neologizmy. Dziś to może się wydawać ładne, ale nie zawsze miało pozytywną konotację. Tu pasuje słynne zdanie z Zapolskiej: O tym się nie mówi. Jej akurat chodziło o choroby weneryczne, ale de facto homoseksualość czy wszelka nienormatywność seksualna funkcjonowała właśnie w skojarzeniu z chorobami wenerycznymi i tym, o czym się nie mówi.
Mało mi erotyki i pornografii w Gejerelu… Czytając twoje kłopoty z seksem w PRL-u, aż się zastanawiałem, jakie treści, wizerunki uznawano za erotyczne albo ówczesną pornuchę. Twoja obnażycielska książka nie jest miejscem na prezentację takich rzeczy?
Ciekawe, że akurat na to zwróciłeś uwagę. Niektórzy twierdzili, że jest mało Kościoła – jednemu brakuje religii, drugiemu erotyki (
śmiech). Z mojej strony nie ma w książce żadnych przemilczeń. Gdybym znalazł jakieś smakowite pornohistoryjki, tobym je umieścił, ale na nic takiego się nie natknąłem. Rzeczywiście w PRL-u erotyka była chyba czymś innym niż dziś. Jeden z rozdziałów nosi tytuł:
Obrona przed zachodnią pornografią. Tak naprawdę ówcześni recenzenci właściwie wszystko, co było związane z homoseksualnością czy homoerotyzmem, byli gotowi nazywać pornografią. Granice były trochę przesunięte, o czym świadczą historie z lat 90. Na przykład jeden z redaktorów pisma gejowskiego „Okay”, które powstało w 1990 roku, czyli już w III RP, mówił, że kiedy w drugim numerze zamieszczono zdjęcie nagiego faceta, to pojawiły się głosy sprzeciwu, orzekające, że to jest pornografia. I z drugiej strony oczywiście zachęty do dalszych tego typu publikacji. Z czasem pojawiły się pisma stricte pornograficzne typu
„Men”, które zresztą do niedawna się ukazywało, może nadal się ukazuje…
Teraz na papierze występują jeszcze „Adam” i „Super Adam”. Pamiętam, że „Nowy Men” się w którymś momencie pojawił, ale już tylko archiwalne numery można znaleźć w sieci…
Kiedy to pismo się pojawiło, jako wersja hard w stosunku do innych magazynów, publikowało tylko akty, żadnych scen seksu.
Intryguje mnie, w jaki sposób docierałeś do źródeł? Jak udało się zdobyć materiały? Bo po liczbie rekordów w bibliograficznych bazach danych mniemam, że LGBTQowanie komunizmu w Polsce to nadal temat tylko dla wtajemniczonych, posiadających dostęp do „żywych bibliotek” – ludzi z branży i ich archiwów osobistych.
Chciałem, żeby to, o czym piszę, było „wyciągnięte na wierzch” – pokazane, zebrane, zacytowane, uhierarchizowane. Jak docierałem do materiałów? Nic wyjątkowego nie powiem – trzeba było szukać, badać, i znowu szukać. Czytać, oglądać, mieć stale oczy i uszy otwarte. Kilka osób bardzo mi pomogło. Na przykład Antoni Romanowicz, który w latach 90. napisał powieść
Nie znany świat (robiłem z nim wywiad swego czasu), przekazał mi całą teczkę wycinków prasowych, które zbierał w latach 80. Tam znalazłem dużo ciekawych materiałów. Mam wspaniałe doświadczenia z Jerzym Nasierowskim, który co prawda żadnego wielkiego archiwum nie ma, ponieważ takowe przepadło w czasie jego licznych perypetii więziennych i przeprowadzkowych, ale jest bardzo otwarty – gotowy do rozmowy, wspomnień, wyczerpującego odpowiadania na pytania. Waldemar Zboralski, który jest równie wspaniałą postacią, jednym z pierwszych działaczy, też bardzo chętnie wspomina i ma swoje duże archiwum, które mi częściowo udostępnił.
Może dlatego mam dobre doświadczenia, że od początku nie nastawiałem się na to, że dostanę coś od innych, raczej na to, że sam znajdę różne materiały, bo mam duszę archiwisty. Przy okazji spotykałem na swojej drodze ludzi, którzy mi różne rzeczy podpowiadali. Na przykład nieżyjąca już Wiesława Czapińska, dziennikarka, wieloletnia krytyczka pisma filmowego „Ekran”, podsunęła mi książkę, w której znalazłem bardzo ciekawą historię mężczyzny, który wykorzystał wojnę do zmiany swojej tożsamości płciowej. Jestem bardzo wdzięczny za wszelkie podpowiedzi i sugestie, które ciągle do mnie docierają; żałuję, że już nie znajdą się w książce. Niedawno dostałem informację o jednej bardzo ciekawej książce z lat 60. z motywem przebierankowym, ale nie zdradzę tytułu, bo teraz będę na nią polował i nie chcę, żeby ktoś mnie ubiegł (śmiech).
W kontekście twoich książek trzeba postawić pytanie o pamięć historyczną i stanowienie wiedzy o przeszłości. Co zostało z tamtych lat – z PRL-u, z gejerelu – w materiałach dokumentalnych i kulturowych homonarracjach, a co można wykorzystać w dzisiejszym queerowaniu?
Pamięć historyczna to nie to, co jest, tylko to, co będzie. Pamięć historyczna jest ciągle konstruowana. Na przykład Gejerel jest moim wkładem w jej konstruowanie, próbą przeprowadzenia na inne tory. Co ciekawego, queerowego zostało? Dla mnie oczywiście najbardziej interesujące były przejawy silnego akcentowania homoseksualności. Nie ten ezopowy język, a bardzo jednoznaczne określenia. Według mnie bardzo queerowy jest tekst Jesteśmy inni Dariusza Proroka z „Polityki” z 1985 roku. To właściwie manifest queerowy, który mówi na swój sposób: my tu jesteśmy i przywyknijcie do tego, bo my tu będziemy.
Jawna pochwała różnicy!
Tam nie ma proszenia o akceptację. Pojawia się tylko stwierdzenie, że już za późno na proszenie się o to. Zostaje za to zadane pytanie, dlaczego nic przez tyle lat nie zostało zrobione w sprawie ludzi niehetero. I pojawia się wskazanie, że wykluczenie homoseksualistów ze społeczeństwa się na tym społeczeństwie zemści. To jest zupełnie niesamowity tekst.
We’re here! We’re queer! Get used to it!, czyli To my, zboki! Jesteśmy tutaj! Przyzwyczajajcie się do tego!
Tak! Świetna pointa. Dziękuję.
Dziękuję.
Krzysztof Tomasik – autor książek
Homobiografie. Pisarki i pisarze polscy w XIX i XX wieku oraz
Gejerel. Mniejszości seksualne w PRL-u, redaktor zbioru
Mulat w pegeerze. Antologia polskich reportaży z lat 1956–1989. Wraz z Mariuszem Kurcem opublikował tom wywiadów
Tęczowa rewolucja. Rozmowy Les/Gej/Bi/Trans. Publicysta, działacz organizacji LGBT, członek zespołu Krytyki Politycznej i współpracownik „Repliki”, współgospodarz audycji Lepiej późno niż wcale w radiu TOK FM. Prowadzi zajęcia z cyklu „Inna strona polskiego kina” na Uniwersytecie Krytycznym Krytyki Politycznej – kontynuację seminarium biograficznego na UK KP i Queer Studies w Kampanii Przeciw Homofobii.
Spisała:Katarzyna Waligóra
Rozmowa autoryzowana