Rzeczone zdumienie rzeczywiście odgrywa niebagatelną rolę w procesie zapoznawania się z propozycjami odbywającego się właśnie festiwalu. Temat jest nowy i tylko powierzchownie znany polskiemu widzowi. Przygotowane przez Fundację Sztuk Wizualnych i zaproszonych przez nią kuratorów wystawy skupiają się nie tyle na fotografii mody w znaczeniu stricte (temu poświęcona jest jedna wystawa), ale na zjawisku „ubierania się” jako takim. Poszczególne fotograficzne (i filmowe!) projekty odnoszą się do fotografii mody krytycznie, odgrzebują archiwalne zdjęcia fotografów albo podejmują problematykę noszenia stroju w perspektywie socjologicznej, antropologicznej bądź etnograficznej. Przygotowano dwadzieścia wystaw, z czego jedna połowa znajduje się w programie głównym, uwzględniającym uznanych fotografów, drugą zaś, tak zwany SHOWOFF, stanowią projekty debiutantów. 

Absolutnie obowiązkowymi punktami programu są w moim odczuciu dwie wystawy. Z historią komercyjnej fotografii mody można zapoznać się w Muzeum Narodowym, gdzie prezentowana jest część kolekcji Franza Cristiana Gundlacha. Dzieje gatunku otwiera zdjęcie bosonogiej piękności autorstwa Horsta. P. Horsta wykonane w 1928 roku, ważne także dlatego, że to właśnie spotkanie z Horstem stało się impulsem do gromadzenia „obrazów człowieka w fotografii” przez kuratora wystawy. Dalej, właściwie chronologicznie, acz zdarzają się wyjątki, widz przechodzi obok dzieł takich sław jak E. Blumenfeld, R. Avedon, C. Beaton, M. Sokolsky, F. C. Gundlach, N. Knight, D. LaChapelle, T. Walker – aż do odbitek sprzed kilku lat. Przyjrzenie się ponad stu fotografiom pozwala uchwycić kierunki, w jakich rozwinął się gatunek i podjąć refleksję na temat przyczyn takich, a nie innych zwrotów. Wspólnym celem fotografii mody jest pokazanie odzieży (fashion), innych aspektów mody (beauty) lub modelek (glamour), odróżniającym zaś kluczem koncept, inscenizacja – to tutaj widoczny jest sposób, w jaki fotograf i oglądający zdjęcia interpretują świat. Patrząc pod tym kątem, można wiele zobaczyć.   


Cindy Crawford, Tatjana Patitz, Helena Christensen, Linda Evangelista, Claudia Schiffer, Naomi Campbell, Karen Mulder, Stephanie Seymour, US Vogue, Brooklyn, Nowy Jork 1991
Fot. Peter Lindbergh 

Po zwrocie ikonicznym, który dokonał się na początku lat 90. ubiegłego wieku, spojrzenie stało się bardziej świadome i uważne, a pojęcie obrazu uległo znacznemu rozszerzeniu. Od tego momentu, w społeczeństwie ikon, spektaklu, designu, oglądania i podglądania, a także tworzenia własnego wizerunku prezentowanego innym, znaczenie zyskało absolutnie wszystko, co widoczne.
Strój stał się jednym z ważniejszych wyznaczników tych zjawisk. Na krytycznej analizie roli ubioru, wyglądu, stylu i mody we współczesnej kulturze zachodniej skupia się centralna wystawa festiwalu zatytułowana Pogranicza mody. Ulotka towarzysząca wystawie zawiera krótkie wprowadzenie, listę trzydziestu artystów i projektów prezentowanych w wyodrębnionych przestrzeniach, oraz sporo miejsca na notatki. Na trzech tablicach można odpowiadać na pytania: „co to jest moda?”, „co to znaczy ładnie?”, „co to znaczy my?”, a całość ekspozycji została podporządkowana, w moim odczuciu, mało spójnej grupie haseł słownikowych, takich jak przebranie, znikanie, uniform, święto, znak, rytuał, wszyscy. Uczestnik wystawy porusza się po niej nieco chaotycznie, ale nie zmienia to, jak sądzę, jego przepełnionego ciekawością i fascynacją nastawienia. Na Pograniczach mody można przyjrzeć się fartuchom rzeźników, kurtkom żołnierzy armii USA, sukienkom studniówkowym szytym w pewnym domu w Bośni i Hercegowinie, poszukać ukrytych na sfotografowanych krajobrazach snajperów, dowiedzieć się, czym jest voguing oraz co charakteryzuje strój geja, obejrzeć zabawny film Małgorzaty Goliszewskiej, w którym dziewczyna prosi mamę, babcię i przyjaciółkę o radę w sprawie garderoby oraz dwa krótkie filmy Zbigniewa Libery. Chciałabym wierzyć, że wystawa, bez wyjątków, stymuluje intelektualnie. 
 
































Kurtki pilotów bombowców, 1945 © US National Archives and Records Administration 

Paweł Szypulski (kurator wystawy) porusza kilka zasadniczych wątków. Po pierwsze, wskazuje na obowiązek podporządkowania się konwencjom dotyczącym ubioru i ich przełamywanie – Sławomir Elsner, jeden z prezentowanych w Bunkrze artystów, zakładając odpowiedni dla każdego zawodu uniform, bez problemu wcielił się w przedstawicieli dwudziestu profesji, ale kiedy widz patrzy na kilkadziesiąt kurtek żołnierzy amerykańskich, od razu dostrzeże, że każda z nich została poddana procesowi indywidualizacji i różni się od pozostałych. Po drugie, żeby zrozumieć modę, fotografowie poddają rzeczywistość typologizacji – dopiero wtedy, dzięki powtarzalności, widoczne stają się zjawiska unifikacji i globalizacji w współczesnym świecie. Mnogość typologii zgromadzonych na wystawie – w tym miejscu serdecznie polecam trzyczęściowy album Hansa Eijkelbooma utrwalający modę uliczną Paryża, Nowego Jorku i Szanghaju – odsyła (po trzecie) do fotografii dokumentalnej, która mimowolnie jest świadectwem zmieniających się mód (za przykład niech posłużą archiwalne zdjęcia Jarocin w obiektywie bezpieki). 
 

West African Masquerade, Fot. Phyllis Galembo 

Kogo zainteresuje Vanity w Muzeum Narodowym, powinien udać się jeszcze do MOCAK-u, gdzie przygotowana została jedyna polska wystawa monograficzna tej edycji, ukazująca relację między fotografem a jego modelką na przykładzie kilkunastu prac Tadeusza Rolkego. Czarno-białe zdjęcia przywołujące na myśl Powiększenie Antonioniego, olśniewają zmysłowością i zachwytem nad pięknem kobiecego ciała graniczącym z jego fetyszyzacją. W surowej przestrzeni Angel Wawel na czterech dużych ekranach można z kolei obejrzeć fashion films autorstwa Nicka Knighta i jego podopiecznych z SHOWstudio. Formy filmowe, prezentujące strój w ruchu, to według specjalistów przyszłość gatunku.

 
Bez tytułu, Fot. T. Rolke

Widzom zaintrygowanym pograniczami mody polecam Czerwone kaliko w Muzeum Etnograficznym – holenderski artysta Roy Villevoye prezentuje portrety Asmatów (mieszkańców południowo-zachodniej Nowej Gwinei) oraz T-shirty wykorzystane przez nich w niecodzienny z punktu widzenia Europejczyka sposób. Kolejny raz pada pytanie o to, jak „dopasować” ubranie do użytkownika.  Można także udać się do Galerii New Roman przy ulicy Krasickiego, by tam obejrzeć kilka prac ukraińskiego duetu Synchrodogs wyróżniającego się redukcją zespołu przygotowującego sesję do dwóch osób – nich samych – oraz zajrzeć na ulicę Tomasza do ZPAF Gallery, gdzie prezentowany jest niekonwencjonalny album wykonany przez Milou Abel, którego bohaterką jest 39-letnia Esther żyjąca w mieszkaniu po brzegi wypełnionym rozmaitymi strojami. W MOCAKU można też obejrzeć kolaże Ghislaina Dussarta – fotograf Brigitte Bardot łączy wizerunek aktorki z własną obsesją seksualnego zniewolenia.


Paskalis Tufáp, Er, Asmaci, Fot. Roy Villevoye

Program główny domykają jeszcze dwie wystawy – w Galerii Pauza zebrano fotografie z prywatnego archiwum Corinne Day, zmarłej przedwcześnie prekursorki nowego realistycznego trendu fotografii mody, w Galerii Starmach pokazano zaś wybrane prace „zakochanego w pięknie” – tu dopowiem: młodego męskiego ciała – Waltera Pfeiffera.

Moda i ubiór pojawiają się zawsze w relacji z tożsamością. Dobór odpowiedniego stroju wpływa na kształtowanie się jednostki, zbiorowości, szerzej także kultury. Jest kontrolowany. Strój stanowi ważny komunikat niewerbalny, za jego pomocą wysyłamy sygnał o tym, jak chcemy być postrzegani, kim jesteśmy. Ten proces nie dokonuje się na wybiegach czy w studiach fotograficznych, ale w domach, a jego efekty obserwujemy codziennie na ulicach. Moda ma znaczenie. Jeżeli stanowi klucz do zrozumienia całej kultury współczesnej, a tego chcą organizatorzy wydarzenia, warto poświęcić jej chwilę uwagi. Czas do 16 czerwca (z wyjątkiem wystawy Vanity, która będzie czynna przez wakacje).

Miesiąc Fotografii w Krakowie 2013
Szykuj się!
16.05 – 16.06.