W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Cookies".
Dobrze się stało, że norweski Flunk wybrał sobie na premierę swojej płyty koniec kwietnia. Wiosna to doskonała pora roku na taka muzykę. Mało jest zespołów, które w tak swobodny sposób łączą akustyczne brzmienie z kojącą elektroniką. Nowy studyjny album jest tego kolejnym potwierdzeniem.
Pamiętam, jak ponad dziesięć lat temu ukazał się singiel, na którym zespół przedstawił swoją interpretację klasycznego już utworu „Blue Monday” z repertuaru New Order, nadając mu zupełnie nowy, zaskakujący charakter. Już wtedy ich styl zachwycił wielu słuchaczy a zespół z każdym dniem zyskiwał coraz większą rzeszę fanów. Od tej pory ich wizytówką stały się proste, nieśpieszne, akustyczne melodie, płynące na tle delikatnych i przestrzennych elektronicznych podkładów, które doskonale współgrają z eterycznym głosem wokalistki Anji Øyen Vister.
Tak jest też na najnowszym albumie.
Choć zespół w dalszym ciągu konsekwentnie trzyma się obranej drogi, to na Lost Causes nie brak świeżości i świetnych, chwytliwych utworów. Przykładem jest otwierający krążek, singlowy „Queen Of The Underground”, od słuchania którego naprawdę ciężko się uwolnić. Dalej – rytmiczne utwory („Sanctuary”, „Akward”) swobodnie przeplatają się ze spokojnymi piosenkami, jak choćby piękną balladą „Love And Halogen” czy lekko ambientowym, tytułowym „Lost Causes”. Słuchając tej płyty trudno oprzeć się też wrażeniu, że największym atutem Flunk jest oryginalny głos Anji, dzięki któremu każdy z utworów brzmi bardzo zmysłowo i intymnie. Naprawdę trudno wskazać wokalistkę o tak delikatnej i charakterystycznej zarazem barwie głosu. Dodatkowo na „Lost Causes” Anja po raz pierwszy zagrała też na gitarze.
Przy okazji premiery płyty zespół napisał: Niedawno ktoś nazwał nas weteranami. Być może technicznie jest to prawda, lecz za każdym razem gdy robimy nowy album jest to dla nas pierwszy raz i próbujemy wtedy dać się porwać muzyce. Nie próbujemy wpychać jej w określony schemat. To zdanie świetnie oddaje ducha twórczości zespołu, który dzięki Lost Causes po raz kolejny dowiódł swojej klasy.