Adrianna Alksnin:

Po pierwsze: Iwan Wyrypajew. Rosyjski reżyser nominowany do Paszportu Polityki w 2012 zrealizował w Krakowie aż dwa  autorskie spektakle: Iluzje w Starym Teatrze oraz  UFO. Kontakt, spektakl dyplomowy studentów PWST. Artystyczny głos Wyrypajewa w teatralnej wrzawie brzmi niemal jak szept na koncercie rockowym; kiedy wszyscy wokół krzyczą i obrzucają się błotem, krytykują rzeczywistość i usiłują szokować widza, Wania przemawia głosem spokojnym i cierpliwym, przypominając widzom, czasem może lekko naiwnie, o istnieniu takich pojęć jak miłość, szacunek dla drugiego człowieka, prawda, godność, jedność. Co więcej, reżyser rezygnuje ze scenicznych fajerwerków czy bogatej oprawy scenograficznej, operując formą tak prostą, jak to tylko możliwe: monologiem. Dzięki temu jego spektakle, mimo pozornej statyczności, niosą w sobie niesamowity ładunek pozytywnej energii. Czekam na więcej!

Po drugie: krakowska premiera Miasta snu w reżyserii Krystiana Lupy, która miejsca nie miała i mieć nie będzie. Krystian stary, ale jary – zbuntował się, pazur pokazał, walizki spakował i  romans ze Starym Teatrem oficjalnie zakończył. Co z tego wszystkiego wynikło, można obejrzeć w Warszawie, a dokładniej w pewnej hali w Szeligach k. Warszawy. Zdania, jak zwykle w przypadku Lupy, są podzielone i oscylują pomiędzy bezkrytycznym zachwytem (ze starymi mistrzami się nie dyskutuje) a krytycznym i często dwuargumentowym odrzuceniem: „nudne” oraz „to nie to, co Factory...”.
Tak czy inaczej, ciężar oceny dokonań Lupy z barków krakowskiej publiczności został zdjęty. Jak głosi plotka, reżyser wraca do Bernharda i to w wersji niemieckojęzycznej, dla publiczności zagranicznej, europejskiej, światowej – czas opuścić nasz zaścianek.

Po trzecie: festiwale.
Jak zawsze Boska Komedia: duże nazwiska, duże reklamy, duże zainteresowanie publiczności. Bo i warto, szczególnie jeśli nie mamy ochoty do ceny biletu na spektakl doliczać karnetu PKP aller-retour do Opola, Wrocławia, Wałbrzycha, Gdańska czy Bydgoszczy.

Tym razem także Krakowskie Reminiscencje Teatralne: niebanalna formuła, trochę futuryzm, trochę postmodernizm, bardziej performance, nieco mniej teatr. W 2012 „Miasto jutra” pod patronatem Tadeusza Peipera. Co w 2013? Miejmy nadzieję, że organizatorzy wpadną na równie chwytliwy koncept, gdyż minioną edycją festiwalu poprzeczkę ustawili sobie wysoko.

Druga edycja festiwalu Materia Prima. Teatr formy, który stanowił hasło wywoławcze i główny przedmiot festiwalu, wedle niektórych stoi nieco niżej niż tak zwany „teatr dramatyczny”. Zdanie to, jakże błędne, można było z łatwością zmienić oglądając spektakle Materii Primy. Repertuar bogaty, różnorodny, tak międzynarodowy jak to tylko możliwe (pytanie konkursowe: ile zagranicznych spektakli obejrzałeś/aś na międzynarodowym festiwalu Boska Komedia?), a wśród zaproszonych artystów takie perełki jak teatr lalkowy z Iranu, czy opera-manga w wykonaniu Hotelu Pro Forma.

Oby nigdy więcej Festiwalu Sztuki Aktorskiej pod patronatem Teatru Bagatela. Doświadczenie żenujące, w ramach którego od samych spektakli o wiele bardziej interesujące były „bankiety” w kawiarni Loża, nazwane kulturalnie „wernisażami”, fetujące serialowe gwiazdki Bagateli, bo gdzie na aktorski autograf zapolować, jeśli nie w lokalu na Rynku Głównym? Cały problem jednak w drobnym fakcie, że bohaterowie całego zamieszania dla szczęśliwych nie-posiadaczy odbiornika telewizyjnego okazali się anonimowi. Ani to sztuka aktorska, ani celebrycki splendor. Ni  to do Didaskaliów, ni to na Pudelka. Bagatela niech lepiej wystawia trzytysięcznego Mayday'a, pozostanie przy rozrywce i do tak zwanej „Sztuki” się nie miesza, bo słowo to wagę ma ciężką a i nadużyć go łatwo, co może w efekcie prowadzić do podobnych nieporozumień.

Katarzyna Peplinska:


Jednym z najbardziej interesujących wydarzeń na mapie kulturalnej Krakowa w 2012 roku były na pewno Krakowskie Reminiscencje Teatralne. W ramach festiwalu, którego tematem było „Miasto jutra, Masa-Maszyna-Marzenie”, pokazano spektakle teatralne, taneczne i wydarzenia z dziedziny bioartu oraz, co uważam za bardzo ważne, zwrócono uwagę na możliwości płynące z eksplorowania najnowszych technologii. Brawa dla organizatorów za zrezygnowanie z profilu wyłącznie teatralnego! W innych dziedzinach sztuki i myśli humanistycznej powstaje wiele intrygujących projektów, o czym mogli przekonać się widzowie KRT. Krakowski festiwal udowadnia potrzebę przekraczania granic między różnymi dziedzinami artystycznymi i stawia pytanie o to, czym jest sztuka. Na pewno nie ukazuje jej jako niewinnej rozrywki, ale widzi w niej przestrzeń, w której mogą i powinny paść istotne pytania, w tym być może jedno z najtrudniejszych: czym jest człowiek, jaką rolę odgrywa w rzeczywistości, którą zamieszkuje razem ze zwierzętami i maszynami. Rzeczywistości, a może symulakrum? KRT to festiwal – eksperyment. Prowokuje do myślenia. Cieszmy się, że się rozwija i życzmy mu kolejnej udanej edycji. Nie ma wielu tak odważnych i interesujących przedsięwzięć.  

Matylda Sielska:

Na teatralnej mapie Krakowa  w roku 2012 wiele się nie zmieniło. Stary Teatr zaproponował widzom kilka premier, które jednak można określić jako co najwyżej ciekawe. Wśród nich należy wymienić spektakle: Anatomia Tytusa: Fall of Rome w reżyserii Wojtka Klemma, Paw Królowej Pawła Świątka oraz Iluzje Iwana Wyrypajewa. Na scenie Teatru im. Juliusza Słowackiego zaintrygować mógł jedynie Kochanek Józefa Opalskiego. O wiele bardziej interesująco wypadły jak zawsze nieco mniejsze sceny, jak Teatr Nowy czy Teatr Barakah, choć na zachwyt widzowie też nie mogli liczyć. Dla miłośników teatru operowego z prawdziwego zdarzenia rok 2012 również okazał się być wielkim rozczarowaniem. Nie pozostaje nic innego, jak w 2013 życzyć krakowskim scenom zmian na lepsze.