2012 zapisze się w historii czytelnictwa jako rok bardziej i mniej zamierzonych porażek, częściowych i systemowych niespełnień, warunkowych uciech i smutnych finiszy. Rok rankingów okładek i wznowionych edycji nabzdyczył balon literatury, który postękuje cicho na wysmukłych regałach. Rok slalomu z owsianym ciasteczkiem między pufami Czułego Barbarzyńcy okazywał się raz po raz rokiem osaczenia wśród tłumów żądnych autorskiej pieczątki z ziemniaka. Rok tekturowych pudeł z książkami za złotówkę, kiermaszów i targów książki, dwu-, trzypaków, limitowanych serii i hurtowej sprzedaży. Rok rzutów oka, mignięć i przeglądań, wertowań i napoczęć, kompilacji i wznowień. Rok pokaźnej liczby recenzji wypełnionych szokującymi arcydziełami, trudnymi do opisania fenomenami i kultowymi geniuszami. Przede wszystkim zaś rok heroicznej walki pisarzy i tłumaczy z materią, choć tylko nielicznym dane było spełznąć z placu boju o własnych siłach. Za to wszystkim udało się uniknąć końca świata.

W kategorii krwi, potu i łez miejsce szczególne zajmuje wydany przez Ha!art Finneganów tren Jamesa Joyce’a w wersji Krzysztofa Bartnickiego. Za jedyne sto złotych możemy się do woli nacieszyć wspaniałą katastrofą. Każda kolejna strona utwierdza nas w przekonaniu, jak bardzo nieprzekładalny jest to tekst. Z każdego zaułka wyziera tyleż szlachetny, co obarczony zbędnością wysiłek tłumacza, zapis zamierzonej bezradności, spotęgowanej klimatem okołotrenowych wypowiedzi i druków. Z drugiej strony mamy 2666 Roberta Bolaño (przeł. K. Okrasko i J.W. Rajter, Muza), prozę monumentalnie trawiącą swój arcydzielny czar, wypuczoną niczym żołądek pytona w gęstwinie opowieści, języków, kontekstów. W istocie jest to zbiór co najmniej kilku różnych powieści firmowany wspólnym tytułem, a więc, jeśli chcecie, wybujała niemożliwość pisania, a tym bardziej czytania.

W kategorii taktycznych nowinek i spóźnionych zmian należy wymienić choćby Szamana Egona Bondy’ego (przeł. Arkadiusz Wierzba, Ha!art) oraz  Libertynów inaczej Pier Vittoria Tondellego (przeł. M. Bednarczyk i in., Ha!art). To powieści ważne i ze wszech miar warte uwagi, więc dobrze, że zostały przełożone. Szkoda, że co najmniej kilkanaście lat za późno, bo zachwyt nad językową sprawnością i obyczajową niepoprawnością mocno już przygasł. Niechcący rodzi się wrażenie obcowania ze skamielinami, co prawda pociesznymi, jak dziadkowy zielnik, ale jednak co nieco zakurzonymi.


W kategorii wiecznego powrotu rzeczy kibicujmy zażartemu pojedynkowi W.A.B. i czułego barbarzyńcy, którego stawką jest kolejna inkarnacja prozy Itala Calvino. Tegoroczne, trzecie już wydanie oulipijskiego opus magnum Jeśli zimową nocą podróżny (przeł. A. Wasilewska, W.A.B.) graficzną dezynwolturę Waldemara Świerzego zastępuje solidnym minimalizmem Przemka Dębowskiego, natomiast zawartość cieszy i cieszyć będzie nadal. Teraz tylko czekać na efekty renowacji Niewidzialnych miast i premierowe występy Marcovalda. Tymczasem rozbita na trzy części wersja Baśni włoskich (przeł. J. Popiel i in., czuły barbarzyńca press) przypomina młodzieńcze fascynacje Calvino, szukającego najatrakcyjniejszej strukturalnie i narracyjnie formuły opowiadania. Czyli to i tak pójście na łatwiznę; następnym razem proponuję wydawać każdą baśń w odrębnym zeszycie. Pamiętajmy też o wznowieniu ważnego reportażu Lidii Ostałowskiej Cygan to Cygan (Czarne), który mimo drobnych usterek technicznych po kilkunastu latach miewa się całkiem nieźle, i to w twardej oprawie.

W kategorii poszukiwania zagubionych puzzli, a może raczej śliwek w kompocie, trzeba wspomnieć o uzupełnianiu irlandzkich śladów Flanna O’Briena – Trzeci policjant (przeł. M. i A. Grabowscy, czuły barbarzyńca press), rumuńsko-emigracyjnych trosk Normana Manei – Kryjówka (przeł. K. Jurczak, Czytelnik), portugalskiej inwencji José Saramago – Podróż słonia (przeł. W. Charchalis, Rebis), sag węgiersko-paryskich Sándora Máraiego – Znieważeni (przeł. T. Worowska, Czytelnik) i węgiersko-wojwodińskich Ottona Tolnaiego Poeta ze smalcu (przeł. A. Górecka, PIW). Słowa wyróżnienia należą się, po pierwsze, kolejnej wędrówce Karla-Markusa Gaussa po centrach i obrzeżach – W gąszczu metropolii (przeł. S. Lisiecka, Czarne) jest apologią snucia się paradoksalnego, odsłaniania bazaru w salonie i cywilizacji na pustkowiu. Po drugie, Ivanowi Čoloviciowi, który w Etno (przeł. M. Petryńska, Pogranicze) myszkuje po zakamarkach internetu, przysłuchując się źródłom muzyki świata, lepiąc barwny kolaż  z notatek antropologa i melomana. Dużymi grzybami w tym barszczu są, po trzecie i po czwarte, eseje Georges’a Pereca Urodziłem się (przeł. J. Gondowicz i in., Lokator), stanowiące próbę przedostania się za kulisy eksperymentu, a także kolejna odsłona kolaży tekstowo-graficznych Edwarda Goreya zamkniętych w tomie Pamiętna wizyta i inne utwory (przeł. M. Rusinek, Znak), które są tegoż eksperymentu wywleczeniem na światło dzienne.

W kategorii fenomenów medialnych nie brakowało absurdów i rozczarowań, choć można założyć, że noblowski brokat wysuwa na plan pierwszy Mo Yana. Bohaterem 2012 roku został jednak nie dzięki wątpliwemu nowatorstwu Krainy wódki (przeł. K. Kulpa, W.A.B.), której pierwsze wydanie przeminęło przed kilku laty z wiatrem szeleszczących stronic, a raczej w konsekwencji złotoustych wygibasów jej autora, ukoronowanych stwierdzeniem sezonu, że „cenzura jest konieczna jak kontrole na lotnisku”. Warto zauważyć, że na mocy porozumienia z Empikiem wydawnictwo postanowiło przed świętami zafundować chińskiemu nobliście godne towarzystwo i w efekcie nową edycję Obfitych piersi, pełnych bioder (przeł. K. Kulpa, W.A.B.) sprzedawano w dwupaku z Ciemniejszą stroną Greya E. L. James (przeł. M. Wiśniewska, Sonia Draga). Ten farsowy tandem w foliowym opakowaniu rzucił nowe światło na sprzedawaną w Tesco serię kuriozalnych ramotek o pseudo-erotycznym zabarwieniu, windując ich autorkę w bukmacherskich zestawieniach kandydatów do prestiżowych wyróżnień literackich. Ale mieliśmy również i jasne strony jurorskich decyzji – tegorocznego Angelusa zasłużenie otrzymał bośniacko-chorwacki prozaik Miljenko Jergović za powieść Srda śpiewa o zmierzchu w Zielone Świątki (przeł. M. Petryńska, Czarne), w artystycznie ciekawy, gęsty i feeryczny językowo sposób radzącą sobie z pętlą dwudziestowiecznych relacji bałkańskich. Co ważne, rok 2012 przyniósł także inne oblicze Jergovicia, który w Ojcu (przeł. M. Petryńska, Czarne) mierzy się z oszczędnym, lakonicznym wspomnieniem o zmarłym ojcu, choć przede wszystkim poszukuje własnego miejsca w katalogu jugosłowiańskich sznytów i traum.

Wreszcie w kategorii odnóg i poboczy, warto wyróżnić Odprysk poezji. Stanisław Dróżdż mówi (Ha!art), tom rozmów, jakie z sławkowsko-wrocławskim poetą konkretnym przeprowadziła Małgorzata Dawidek Gryglicka. Jednocześnie to chyba także najciekawszy tegoroczny tom poezji, zawierający sporą dawkę reprodukcji i maszynopisów prac Dróżdża. Wiele ciekawych wierszy znalazło się, jak co roku, w „Literaturze na Świecie”, szczególnie w numerach luzoafrykańskim (5-6/2012), gdzie należy zwrócić uwagę na Ondjakiego z Angoli w przekładach Michała Lipszyca, oraz angielskim (9-10/2012), z nowymi przekładami m.in. Keatsa, Wordstwortha i Coleridge’a, a przede wszystkim P. B. Shelleya, za którego wziął się Adam Pomorski. Nie wolno oczywiście pominąć świetnego edytorsko Naocznego świadka (przeł. R. Putzlacher-Buchtová, MOCAK), literackiego dziennika czeskiego grafika i poety Jiříego Kolářa, zawierającego ponadto reprodukcje z przeglądowej wystawy artysty w Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK w Krakowie.

Na koniec, w kategorii odkrycia roku nominuję obszerną publikację Żydzi Wieliczki i Klasna 1872-2012. Teksty i fotografie (Wyd. Żyznowski), zredagowaną przez Urszulę Żyznowską i Annę Krzeczkowską. Ta niezwykła antologia esejów, wspomnień i historycznych opracowań, wzbogacona dokumentami i zdjęciami, próbuje uchwycić genius loci podkrakowskiego sztetlu, ale okazuje się, co ważne, punktem odniesienia wobec współczesnych relacji polsko-żydowskich. Symptomatyczny w tym kontekście jest wstęp wydawcy, opisujący skomplikowaną historię powstawania książki, jak gdyby z chwilą publikacji okazywała się ona rekwizytem ocalonym ze spalonej bóżnicy. Czyli to heroiczne zmaganie przyniosło koniec końców jakiś skutek.


Jakub Kornhauser – doktorant na Wydziale Filologicznym UJ, zajmuje się poezją awangardową i eksperymentalną oraz historią literatury rumuńskiej. Współpracuje z E-SPLOTEM. Autor tomu wierszy Niebezpieczny paragraf (2007) oraz zbioru próz poetyckich Niejasne istnienia (2009). Publikował m.in. w „Odrze”, „Kwartalniku Artystycznym”, „Dekadzie Literackiej”, „Ricie Baum”, „Toposie”.


Już wkrótce w E-SPLOCIE ciąg dalszy książkowych podsumowań!