Miesiąc temu, w warszawskim Rastrze, zakończyła się wystawa Rafała Bujnowskiego zatytułowana 85% abstrakcji. Czy była podsumowaniem dwóch ostatnich lat pracy, czy też próbą zmierzenia się z konkretny artystycznym problemem? Kilka w jednym, zawsze tak jest, częściowo jest to przegląd tego co ma się w pracowni, częściowo bieżący kontekst – mówi sam twórca.

Z tekstu Łukasza Gorczycy towarzyszącego wystawie, dowiadujemy się, że tytuł nawiązuje do wytycznych partii, odgórnie narzucających ilość abstrakcji, która może znaleźć się na publicznych wystawach sztuki. Dokładnie 15%. Prace prezentowane w Rastrze, są przewrotną grą z aspiracjami do wyliczania, ile czego w sztuce może się znaleźć, a ile czego być w niej nie powinno. Na czym polega ta gra? Artysta zastawia pułapki na tych, którzy próbują klasyfikować w sposób radykalny - prezentuje prace, które w zależności od upodobania (czy może lepiej - interesu odbiorcy), mogą zostać zaklasyfikowane jako realistyczne, lub też jako abstrakcyjne. Wieloznaczność dzieł Bujnowskiego pozwala każdemu, posługującemu się dwuwartościowym systemem abstrakcyjne/mimetyczne, znaleźć potwierdzenie swojej skrajnej interpretacji.

Wystawa kameralna, niepozorna, ale to chyba ważny moment w karierze Bujnowskiego. Wyraził w niej bowiem po raz pierwszy w tak stanowczy i wyraźny sposób, swój protest przeciw wymogom jakie stawia się sztuce; co więcej - zrobił to w nawiązaniu do bieżącej atmosfery panującej w polskim świecie sztuki. Artysta przyznaje otwarcie, że odczuwa presję i dyskomfort z powodu oczekiwanej od sztuki polityczności. Wystawa jest właśnie na temat takiego rygoru, wymuszania – autor komentuje krótko.

Najbardziej błyskotliwym punktem prezentacji, była para Witraży (2007). Podążając tropem pozostawionym przez Bujnowskiego gdzieś pomiędzy polityką a „twórczością czystą”, po raz kolejny mamy okazję przetestować mechanizmy, które pozwalają nam uchwycić, zrozumieć i posiąść sztukę.


Dzieło sztuki – okno oparte o ścianę, biała rama, a w nią zamiast szyby wstawiony przezroczysty witraż. Zastygłe, utrwalone przez ołów części stłuczonego szkła. Z jakiego budynku pochodzi to okno? Kto stłukł tę szybę? To okno z budynku OŚKi, szybę rozbił skrajnie prawicowy aktywista; nie, to okno z budynku Fundacji Kultura dla Tolerancji, szybę rozbił homofob… Każdy uciskany, każdy dążący do emancypacji, może uznać, że to jego okno, że w jego kierunku ciskano kamieniem - znów i po raz kolejny. Czy to niepokojące? Tak! Przerażające. To symbol cierpień wszystkich atakowanych. A czy to niepokojące artystycznie, formalnie? Nie mamy chyba prawa o to pytać, w końcu w obliczu takich problemów, interesy sztuki mogą poczekać... Ale jednak coś niepokoi…Co?
Wywrotowe w pracy jest to, że obok treści ma jeszcze formę. Dlaczego wywrotowe? Przecież dzieło sztuki „ma prawo do formy” - to chyba jasne? Ma, ale prawo do formy, to prawo do wywrotowości, do niepoprawności, do braku semantycznego ukierunkowania.

To właśnie ten formalny brak semantycznej dominanty w sztuce - apolityczność (jeżeli zdefiniujemy polityczność jako działanie intencjonalne), interesy polityki każą uznać za działalność wywrotową. Prawo do formy, czyli tworu nieprzewidywalnego i nie poddającego się wymuszaniu, prowadzi do niepoprawności politycznej czy lepiej: politycznego nieposłuszeństwa.

Dlatego niepoprawne jest to, że praca Bujnowskiego ma wartość plastyczną, że rozbita szyba tworzy abstrakcyjną kompozycję, witraż, a utrwalone ołowiem części stłuczonego szkła nie zastygają tak po prostu, ale w ładnym artystycznym geście. Wywrotowe jest to, że dekoracyjna praca, być może, nie wyraża wcale treści emancypacyjnych. Może nie wyraża żadnych treści w ogóle, może artyście wcale nie o to chodzi… może nie ma w niej nawet promila zaangażowania, ani tym bardziej procenta realizmu? Może to najzwyczajniej w świecie czysta abstrakcja, efekt eksperymentu z zalegającymi w pracowni materiałami?

Metafora magnesów

Poszukiwanie odpowiedzi na pytanie o intencje i sens dzieła jest utopią - to jasne. Używając dzieła możemy zatem je opisywać, relacjonować to, co widzimy, możemy- odwołując się do naszych doświadczeń - przeczesywać gąszcze intertekstualnych powiązań. Starając się nadać wartość efektom tych działań, przetwarzamy je w konfrontacji z rzeczywistością.

Możemy również wybrać inną drogę, i prawdę na temat sztuki tworzyć. Tworzenie prawdy na temat sztuki, to posługiwanie się mocno zaostrzonymi kategoriami i podziałami, które są niezbędne do klarownych interpretacji. Reakcją na brak możliwości zrozumienia, na brak ostatecznego, jasnego wyjaśnienia, jest pożądanie władzy. Władza staje się wtedy ekwiwalentem tego braku, a jej przejawem jest próba korzystania z niezrozumiałego dzieła sztuki. Projektowaną prawdę tworzymy po to zatem, by wykorzystywać ją do partykularnych celów - bo przecież kiedy jasności nie potrzebujemy, nie szukamy jej. Tę drugą drogę wybieramy częściej, prawie zawsze.

Rafał Bujnowski posługując się metaforą magnesów, które przypinamy do lodówki żeby nie stracić z oczu naszych planów, mówi że w analogiczny sposób traktujemy sztukę, jako narzędzie do przypominania. Narzędzie do przypominania jest narzędziem… władzy. Akceptacją cieszą się zatem zazwyczaj albo prace zaangażowane – afirmujące władzę, albo prace atrakcyjne z punktu widzenia kolekcjonerskiego, rynkowe – dające moc posiadania, czyli znów poczucie władzy.

Koniunkturalizm jest naturalnym instynktem władcy. Projektując prawdę na temat sztuki, podążając tropem koniunktury, musimy dokonać rozbioru artefaktu wysysając z niego jedną tylko płaszczyznę - tę, która pasuje do reszty układanki, z której to wypłynie nasza siła. Dzielimy sztukę na realistyczną i abstrakcyjną, zaangażowaną i formalistyczną - ale przecież to tylko czubek góry lodowej. Absurdalnych skutków ujmowania sztuki przez pryzmat jednej kategorii, która ostaje się przy rozbiórce, może być znacznie więcej… Paradoksem jest to, że ucieczki od takiego działania nie ma. Próbując zdystansować się do klasyfikacji radykalnych, musimy je najpierw stwierdzić, czyli dokonać rozbioru, skorzystać z atutu władzy…

Abstrakcyjna autonomia
Bujnowski dzięki wystawie _85% abstrakcji_ przypomniał o podstawowym problemie dotyczącym sztuki. Jego prace, zarówno te wystawione w Rastrze jak i inne, tworzone wcześniej, są dowodem, że wszystkie płaszczyzny dzieła funkcjonują razem, łącznie, bez możliwości separacji, która zdecydowanie oddala nas od zrozumienia sztuki.

Wydaje mi się, że twórczość Bujnowskiego jest szczególnie narażona na takie rozszczepianie i rozbijanie. Dlaczego? Ze względu na jej minimalizm, na wewnętrzne zespolenie, na kruchy koncept. Przy każdej próbie analizy (czyli znów rozszczepiania) prace Bujnowskiego, tracą nie abstrakcyjną autonomię i aurę czegoś niewypowiedzianego, ale wieloznaczność wynikającą z ich jedności, która jest tak dla nich tak charakterystyczna.

Dla mnie osobiście użycie staje się nadużyciem i nadinterpretacją właśnie wtedy, kiedy używający uznaje, że w dziele sztuki istnieje tylko ten jeden, wybrany przez niego aspekt, nie przyjmując do świadomości istnienia innych. To działanie koniunkturalne. Dlaczego walka z koniunkturalizmem jest niemożliwa? Pomijając wiele innych przeszkód, wystarczy stwierdzić, że powodem każdego działania jest potrzeba albo jej brak. Nie mogąc wymierzyć w porządek rzeczy, wystarczy stępić rzeczone ostrze podziałów, choć trochę – tak, jak zrobił to Bujnowski.


Fot. Rafał Bujnowski, Witraż, 2007 (dzięki uprzejmości galerii Raster, Warszawa)