W spektaklu można wyróżnić dwa plany, w których będzie rozgrywać się akcja. Pierwszy można określić jako rzeczywistość „obiektywną”: jest to baza polarnicza na Antarktydzie. W scenie otwierającej przedstawienie poznajemy jej mieszkańców i to, czym się zajmują: badają wodę, pożywienie, góry lodowe, zwyczaje godowe pingwinów. Dwójka bohaterów – Kaj (Krzysztof Zarzecki) i Gerda (Ewelina Żak) próbują w tych warunkach stworzyć namiastkę związku, który jak się okazuje nie jest miłosną relacją, lecz jego brutalną karykaturą. „Kocham Cię” zostaje tu zastąpione rzuconym od niechcenia „pieprzmy się”. Po scenie stosunku przypominającej gwałt, Gerda dostaje wysokiej gorączki. Kaj opowiada jej baśń o królowej śniegu, która przenosi akcję w drugi wymiar, który można określić jako wyobrażeniowy. Jest to schizofreniczna przestrzeń koszmaru, w której jawa miesza się ze snem i halucynacją.
W baśni Andersena za chorobę Kaja odpowiedzialny jest okruch lustra Złego tkwiący w jego oku i sercu. Lustro to zniekształcało oglądaną rzeczywistość, czyniąc ją brzydką i wykrzywioną, ukazując wszystkie skazy na tym, co dobre i piękne. W tym kontekście chorobę Kaja w spektaklu Borczucha można odczytać jako bliską nam współczesnym znieczulicę i zgorzknienie, które sprawia, iż bez wyrzutów sumienia krzywdzimy swoich bliskich. Aby uratować ukochanego, Gerda wyrusza w podróż, która jest jednak podróżą wewnętrzną. Dziewczyna musi odnaleźć w sobie miłość i dziecięcą naiwność, która roztopi lód mrożący serce Kaja.
W kolejne postaci z baśni Andersena (Księżniczka, Laponka, Rozbójniczka, Finka, Wrona i Kobieta od kwiatów) wcielają się aktorzy grający role polarników. Nawet ich kostiumy pozostają takie same. Ten zabieg reżyserski sprawia, że opowieść o królowej śniegu nabiera nieco bardziej współczesnego kontekstu. Postaci te zdają się drwić z Gerdy, wykorzystują jej naiwność, a nawet jeśli decydują się jej pomóc, to jest to obliczone na zysk bądź stanowi zbiór fałszywych wskazówek, stając się tym samym drwiną z desperacji dziewczyny. W świecie, w którym jednostka nastawiona jest na przetrwanie i obronę prywatnego interesu, nie ma miejsca na bezinteresowność i współczucie.
Trzeba przyznać, że w pokazie przedstawienia, który miał miejsce w ramach 5. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Boska Komedia, scenografia dopisała twórcom. Królowa śniegu w pierwotnej wersji rozgrywana była w ujeżdżalni Stada Ogierów Książ w Wałbrzychu, krytej hali wysypanej piaskiem; drzwi ulokowane w tyle sceny otwierały się na kwitnący park, wpuszczając do środka ciepłe, letnie powietrze. Krakowski pokaz miał miejsce na scenie Łaźni Nowej – pustej, jasnej hali, co istotne, celowo nieogrzewanej. Drzwi w tyle również przez większą część spektaklu pozostały otwarte, z tą jednak różnicą, iż zamiast zielonych drzew widać w nich było białe zaspy i sypiący grubymi płatkami śnieg. Temperatura na widowni była prawdziwie podbiegunowa.
Mimo interesującego i oryginalnego zamysłu, Królowa śniegu zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Borczuch po raz kolejny postanowił uraczyć widzów kilkuminutowymi pauzami, drażniącym ucho krzykiem aktorów oraz przydługimi sekwencjami, które choć wizualnie zajmujące, niewiele zdają się wnosić do akcji. Efekciarstwo wzięło górę nad przekazem. Również aktorzy nie do końca zdawali sobie radzić z reżyserskim konceptem – znaczna część dialogów/monologów wypadła sztywno i nieprzekonująco. Niewykluczone, że przenikliwy chłód panujący we wnętrzu Łaźni Nowej utrudniał koncentrację nie tylko widzom, ale i obsadzie.
Królowa śniegu
tekst - Aśka Grochulska, Michał Borczuch,
reżyseria i scenografia - Michał Borczuch
dramaturgia - Aśka Grochulska
kostiumy i współpraca scenograficzna - Dorota Nawrot
muzyka - Daniel Pigoński
na motywach Królowej Śniegu H. CH. Andersena w tłumaczeniu Bogusławy Sochańskiej
Małgorzata Białek - Księżniczka, polarniczka
Agnieszka Kwietniewska - Laponka, polarniczka
Małgorzata Łakomska - Rozbójniczka, polarniczka
Marta Ojrzyńska (gościnnie) - Finka, polarniczka
Irena Wójcik - Kobieta od Kwiatów, polarniczka
Rafał Kosowski - Wrona, polarnik
Ewelina Żak - Gerda
Krzysztof Zarzecki (gościnnie) - Kaj
fot. Bartłomiej Sowa