Tytuł odnosi się do nazwiska głównej bohaterki – Krystyny Nędzy – w tej roli Iwona Bielska – nauczycielki, kobiety samotnej i kochającej nieszczęśliwie. Nędza stanowi centrum uniwersum filmu Rudnickiego – rola Bielskiej z pewnością będzie kluczowa i najistotniejsza przy odbiorze opowieści. Jednak aby wykreować świat, w którym żyje postać wzięta z opowiadania Wojciecha Kuczoka (_Zianie_), ekipa Rudnickiego wykonała ogromną pracę, której efekty podczas „konsumpcji” finalnego produktu zwykle schodzą na drugi plan. A przecież wszystkie te czynności także zawierają się w pojęciu określanym mianem kina.

Twórcy spędzili na planie "_Nędzy_":http://bf.art.pl/index.php?pid=filmy&id=64 równe 10 dni. Osobiście miałem przyjemność uczestniczyć w trzech ostatnich. Zdarzało im się naginać prawa fizyki – kiedy podczas zdjęć w górskiej Zubrzycy kręcili przez 25 godzin w ciągu doby. Z godnym uznania poświęceniem, z pobudką na dzień dobry o 5 rano. Jednak z zaglądania na zaplecze kina płynie nie tylko prosty wniosek, że to robota ciężka i męcząca. To także wspaniały wgląd w sytuację, kiedy każdy, najdrobniejszy nawet detal zyskuje znaczenie w kompozycji całości. Chmura rzucająca cień na twarz głównej bohaterki, rodzaj krzesła na którym przysiada aktor grający księdza, spojrzenie gipsowego krasnala.
A kiedy pada hasło „Cisza na planie” i wszyscy wstrzymują oddech – bywa, że byle kichnięcie może zepsuć efekt.

Niewielkie przedmioty wykorzystywane są w budowaniu dramaturgii – jak pewna szczególna kartka z nad morza w przypadku "_Nędzy_":http://bf.art.pl/index.php?pid=filmy&id=64. W wynajętych na potrzeby realizacji filmu mieszkaniach (dziękujemy Pani Wiesiu – istotnie była Pani aniołem) zmieniają się obrazy na ścianach, przybywa mebli, zmienia się charakter miejsca. Kiedy operator Paweł Labe z niewiarygodnym spokojem z nocy czynił dzień (przy użyciu środków technicznych dalekich przecież od doskonałości) nie sposób było nie pomyśleć, że kino to naprawdę frapująca iluzja.

Fascynujące jest także to, jak wiele osób na hasło „kręcą film” wykazuję mieszankę ciekawości, fascynacji i respektu. Podobnie członkowie ekipy – kiedy komuś się zdarzy zepsuć ujęcie, w toku prac mogą odnieść się do takiego delikwenta bez pobłażliwości. To czas wyjątkowego skupienia i mobilizacji. Bo przecież oprócz tego, co pamiętamy najlepiej, czyli gry aktorskiej, ważne jest także to, jak wydobędzie ją z rzeczywistości kamera (pod czujnym i twórczym okiem autora zdjęć a pod dyktando reżysera). Nie powinno się zdarzyć, jak niestety często bywa w polskim kinie, że nie rozumiemy „co oni tam do siebie mówią”. Zatem mikrofony muszą być blisko i dobrze nastrojone a gdy człowiek odpowiedzialny za „trzymanie kija” nagle pojawia się w kadrze… nie jest dobrze. Dynamiki obrazom przydają jazdy kamery – coś co wydawać się może błahe do wykonania, kiedy jest już użyte w gotowej scenie, wymaga od kilku osób jednocześnie zachowania rytmu niemal tanecznego.

Film to zajęcie zespołowe. W tym przypadku należy docenić pracę Anny Warot nad charakteryzacją, dbałość o kostiumy i wygląd wnętrz, którą zachowywała Natalia Horak, fotosy, nad którymi czuwał Krzysiek Globisz oraz czuwającą nad całością produkcji (czyli nieprzeliczoną ilością spraw) Jagodę Janowską. Jednym z jej obowiązków było zapanowanie nad żywiołem dwudziestki młodych, zdolnych wykonawców z których trójka: Zosia Franaszek, Kacper Grębski, Julita Golińska skupi nasze spojrzenie na ekranie nieco dłużej. Oczywiście, najpewniej po czasie zapamiętamy, że w filmie zagrali Ewa Kaim, Jacek Romanowski, Krzysztof Globisz, Zbigniew Kosowski, Kajetan Wolniewicz, Dariusz Starczewski, Kornelia Maraszek, Daniel Dobosz i przede wszystkim Iwona Bielska. Tymczasem – zdjęcia zakończone i zaczynają się kolejne etapy tworzenia filmu, na którym najpewniej spotkamy się w jakiś piątkowy czy sobotni wieczór na początku przyszłego roku.


Na zdjęciu: Iwona Bielska
Foto: Krzysiek Globisz

Patronem medialnym filmu jest E-SPLOT