Walter Simonson niespecjalnie przyłożył się do swojego zlecenia. Ot, sklecił po prostu przeciętną historyjkę fantasy, w miarę trzymającą się kupy, z totalnie beznadziejnym zakończeniem wątku dwóch pretendentów do tronu. Przypomnijmy, znaleziony na brzegu i pozbawiony pamięci Lo`Gosh rusza do stolicy, aby objąć tron Stormwindu. Tak się jednak składa, że w tym samym czasie odnajduje się inny Varian Wrynn, który do tej pory uchodził za zaginionego. Rządzić może tylko jeden z nich, więc który jest prawdziwy? Oczywiście, bez wielkiej bijatyki się nie obejdzie, ale czy to naprawdę Varian jest wrogiem Lo`Gosha?

W drugim tomie na stanowisku grafika Lullabiego zastąpili Jon Buran i Mike Bowden.
Estetyka komiksu skręciła z adekwatnej wizualnie do swojego komputerowego pierwowzoru w kierunku bardziej komiksowym. I wyszło źle. Na razie szczytem możliwości pierwszego z wymienionych artystów jest jedna z alternatywnych okładek do DC Retroactive: The Flash – The 90`s, co wiele mówi o jego możliwościach – to trzecioligowy wyrobnik, mający spore problemy z komponowaniem planszy i anatomią. Co więcej, wydaje mi się, że rysując „Warcrafta” starał upodobnić swoją kreskę do stylu Lullabiego, co tylko pogłębia żałość efektu końcowego. Na tej samej półce wypada umieścić Bowdena, który momentami razi totalną amatorszczyzną. Z całym szacunkiem – nasz Tomasz Kleszcz poradziłby sobie lepiej. Jednym słowem – komiksowy WoW w wykonaniu tych dwóch panów może służyć jako doskonały przykład tego, co w amerykańskim komiksie może być najgorsze. Szkoda tylko, że edytorzy z Egmontu nie zaznaczyli za które zeszyty odpowiada Buran (odpowiadający za początkowe rozdziały), a za które Bowden (zilustrował dwa finałowe akty).

Czytając ten komiks tak sobie pomyślałem, że Amerykanie ze swoim zeszytowym formatem i podejściem od opowiadana zupełnie nie nadają się do opowiadania historii fantasy. Oczywiście, jest to grube uproszczenie i stereotyp, który nie ma zbyt wiele wspólnego z prawdą, czego najlepszym dowodem jest choćby Mouse Guard. Niemniej każde porównanie „WoWa” do jakiegoś mainstreamowego produkcyjniaka ze starego kontynentu wypada na niekorzyść albumu przygotowanego przez Wildstorm. O hitach typy Lanfeust z Troy nawet nie wspomnę, bo takie porównanie jest zupełnie nie na miejscu.

Całość jest rwana, historii brakuje krztyny oryginalności (tak jak i oryginałowi), a rysunkom brakuje epickości (nie, nie jest to wina niewielkiego formatu). Wszystko to jakieś wysilone, rażące banałem, w niczym, w najmniejszym nawet stopniu nieuchylające się od skostniałej konwencji. Jeśli pamiętacie Soul Sagę, serię fantasy wydawaną swego czasu przez Dobry Komiks i pamiętacie, jak złym komiksem była, to mogę Was zapewnić, że World of Warcraft jest jeszcze gorszy.

World of Warcraft #2

Scenariusz: Walter Simonson
Rysunek: Jon Buran, Mike Bowden
Egmont 2012