W göteborskim centrum handlowym kamera śledzi dwie grupy kilkunastoletnich chłopców. Trójka białych dzieciaków pochodzących z klasy średniej wpasowuje się w rolę posłusznych konsumentów, biegających razem po sklepach w poszukiwaniu nowych, markowych przedmiotów. Kubki z McDonald’s i karty kredytowe rodziców czynią z nich władców tej świątyni kapitalizmu. Grupa pięciu czarnoskórych nastolatków podąża za nimi krok w krok, naśladując zachowania konsumenckie, które dla nich są tylko teatrzykiem społecznym, niemogącym przerodzić się w rzeczywiste zakupy z powodu braku pieniędzy. Jednak oni także znajdują swój sposób na zdobycie nowych gadżetów. Nie jest nim zwykła kradzież. Chłopcy wymyślili grę trwającą kilka godzin i rozgrywającą się w różnych sceneriach. Jej celem jest odebranie przeciwnikowi wszystkiego, co ma, łącznie z godnością i poczuciem bezpieczeństwa. Środkiem jego osiągnięcia – przewaga liczebna i żerowanie na dziecięcej naiwności.


Gra od razu budzi skojarzenia z Funny Games Michaela Hanekego. Bohaterowie Östlunda są mniej brutalni i brak im psychopatycznego zacięcia, ale z niezachwianym wyrachowaniem zmierzają do zgnębienia swoich ofiar tak, jak czynili to Paul i Peter w austriackim filmie. Nieznośnie długie ujęcia pozwalają nam brać udział w wydarzeniach niemal w czasie rzeczywistym, co potęguje poczucie strachu i niepewności. Największy niepokój budzi tu stopień skomplikowania całej „zabawy” czarnoskórych chłopców, rozpisanej na wiele postaci, stanowiącej makabryczny teatr okrucieństwa psychicznego. Równie dobrze mogliby po prostu okraść rówieśników i uciec z łupami.
Oni jednak chcą się przede wszystkim nacieszyć władzą, jaką daje im przewaga fizyczna. Mówią swoim ofiarom, że będą mogły odejść, jeżeli wykonają kilka zadań, np. zrobienie 100 pompek, ale tylko po to, by dać im chwilową nadzieje, rozdeptywaną później z niekrytym rozbawieniem.

Jak daleko można posunąć się w psychicznym torturowaniu przypadkowych ofiar? Bohaterom Gry tę granicę wyznacza godzina, o której muszą wrócić do domów. Gdyby nie to, że wbrew pierwszym domysłom, pochodzą z normalnych rodzin, w których rodzice interesują się ich losem (na to wskazuje końcówka filmu), mogliby dłużej bawić się swoją zdobyczą, rozszarpując bezlitośnie jej poczucie bezpieczeństwa. Dowodzi tego scena, w której po uwolnieniu ofiar kontynuują zabawę, używając ukradzionego telefonu. Ten brak jakichkolwiek barier moralnych w wymyślaniu „zabaw” może kojarzyć się z głośnym filmem Craiga Zobela Compliance, w którym telefoniczny żart kończy się gwałtem i zniszczeniem życia kilku osobom (film ten, tak jak Gra, oparty jest na prawdziwych wydarzeniach).


Östlund nie ogranicza się jednak do sportretowania zatomizowanego społeczeństwa, w którym nie istnieją żadne więzi pomiędzy jego niespokrewnionymi członkami. Ignorując zasady poprawności politycznej, którą traktuje jak odwrócony rasizm, pokazuje jeden z największych problemów współczesnej Europy, jakim jest napływ odmiennych kulturowo imigrantów, rzadko osiągających status materialny tubylców. Reżyser podzielił bohaterów w bardzo prosty sposób na białe ofiary i czarnych przestępców, czym naraził się na krytyczne komentarze. Z drugiej jednak strony, jego film odzwierciedla statystki związane z przestępczością oraz powszechny wzorzec myślenia o imigrantach. Obnaża w ten sposób słabość całego społeczeństwa, które publicznie nie szufladkuje i nie uogólnia, ale też nie poświęca czasu na głębszą refleksję swoich rozpadających się struktur.

Gra opowiada konkretną historię, choć zdjęcia Mariusa Dybwada Brandruda sprawiają, że chętnie uogólniamy jej bohaterów. Częste użycie średnich planów łączy się tu z „obcinaniem” głów. Niemal całkowity brak zbliżeń nie pozwala nam skupić się na jednostkowych emocjach, a każe raczej analizować sytuację z perspektywy grupy. Długie najazdy kamery dają efekt szukania bohaterów wśród anonimowego tłumu, w którym nikt nie zwraca uwagi na drobne tragedie - chyba, że dotyczą też jego.

Ruben Östlund udowodnił swoim filmem, że często wolimy skupiać się na poprawności dyskursu niż na samym temacie. Oczywiście poprawność ta jest niezwykle ważna, zwłaszcza kiedy mowa o mniejszościach, ale nie powinna wysuwać się na pierwszy plan, przyćmiewając sedno dyskutowanego problemu. Niestety, bardzo wiele tekstów poświęconych Grze skupia się prawie wyłącznie na intelektualnej zabawie w udowadnianie, że jest to film rasistowski, podwójnie rasistowski, antyrasistowski lub ksenofobiczny. Tymczasem bogactwo treści, które niesie nie ogranicza się do przedstawienia problemu imigracji i wyświechtanego pojęcia zderzenia kultur. Warto spojrzeć na Grę krytycznym okiem i zastanowić się nad tym, jak bardzo współczesne społeczeństwa utraciły swoje pierwotne znaczenie, stając się sumą niezdolnych do empatii jednostek.



Gra (Play)
reżyseria: Ruben Ostlund
scenariusz: Ruben Ostlund, Erik Hemmendorff
zdjęcia: Marius Dybwad Brandrud
muzyka: Saunder Jurriaans, Daniel Bensi
obsada: Kevin Vaz, John Ortiz, Yannick Diakite, Sebastian Hegmar, Anas Abdirahman, Sebastian Blyckert i inni
kraj: Szwecja
rok: 2011
czas trwania: 118 min
premiera w Polsce: 5 października 2012 r.
Against Gravity


Maciej Badura - rocznik '85. Kulturoznawca, amerykanista. Tytuł magistra zawdzięcza kinu kanadyjskiemu, a zwłaszcza postaci Guya Maddina. Interesuje się amerykańskim kinem niezależnym, filmem kanadyjskim, queerem i transgresją wszelkiego rodzaju. Kiedyś napisze monografię o Harmonym Korine. Nade wszystkich ceni sobie Todda Solondza. Nałogowo ogląda seriale. Platonicznie zakochany w Sashy Grey, Williamie Faulknerze i telewizyjnych programach o sprzątaniu.