„To doktor House, jest zbyt błyskotliwy, by się przedstawiać”

Gregoryego Housa albo się nienawidzi albo kocha. Ten apodyktyczny, manipulujący ludźmi i uzależniony od leków narcyz jest jednak genialnym diagnostą. I to właśnie jego geniusz oraz wiecznie niezaspokojona ciekawość sprawiają, iż mimo ogromnej ilości wad, wciąż jest głową zespołu diagnostycznego w Princeton-Plainsboro Teaching Hospital.

Wydawać by się mogło, iż za jego mizoginistycznym i cynicznym charakterem stoi zawał mięśnia czterogłowego uda, który odebrał mu sprawność, skazał na łaskę oraz ogromne porcje Vicodinu oraz pozbawił jedynej, prawdziwej miłości. Jednak kolejne odsłony przeszłości Housa pokazują nam, iż dużo większy wpływ na jego charakter miały relacje z ojczymem.

„Co byś wolał: lekarza trzymającego cię za rękę, kiedy umierasz, czy lekarza, który przestaje się tobą interesować, kiedy zdrowiejesz?”

Mimo, iż to House jest centralną postacią całego show (tytuł mówi sam za siebie), otaczającym go ludziom nie można odmówić fantazji i osobowości.
Zarządzająca szpitalem dr Lisa Cuddy za wszelką cenę stara się ukryć przed Housem swoje prawdziwe uczucia. Pod przykrywką docinek i złośliwości kryje się wrażliwa i spragniona uczucia kobieta. Niestety, House, do którego ma wyraźną słabość, nie nadaje się na męża i ojca.

Jego najlepszy przyjaciel, dr James Wilson, to typ masochisty-społecznika. Uwielbiający ratować i pomagać. Swoje liczne byłe żony poderwał w okresie, gdy były bezbronne i spragnione księcia w lśniącej zbroi. Podobnie zachowuje się wobec Housa: pożyczając mu pieniądze, wyciągając z tarapatów, kłamiąc w jego obronie i znosząc jego manipulacje. Jednak do czasu. Śmierć ukochanej, częściowo z winy przyjaciela, sprawia iż Wilson staje się silniejszy i odporniejszy na manipulacje Housa. Gotów jest nawet porzucić pracę, zarówno onkologa jak i opiekunki Gregoryego.
House nie byłby Housem bez swoich wiernych giermków. W trzech pierwszych sezonach ta rola przypadła: Ericowi Foremanowi, Robertowi Chaseowi oraz Allison Cameron. Tych troje zostało starannie wybranych przez samego House ze względu na ich szczególne umiejętności: wpis do kartoteki policyjnej, wpływowego ojca oraz urodę. Z czasem udaje im się udowodnić, iż potrafią również leczyć i to całkiem sprawnie.

Interesujące jest obserwowanie ewolucji poszczególnych członków grupy. W ciągu trzech sezonów serialu każdy przechodzi znaczną metamorfozę. Foreman upodabnia się do Housa, stawiając przypadek nad człowieka. Śmierć pacjentki wydaje się być ściągającym na ziemię wstrząsem. Eric opuszcza House oraz Princeton-Plainsboro tylko po to, aby po kilku miesiącach powrócić i znów pracować z Gregorym. Cameron przestaje wciąż udowadniać, iż jest kimś więcej niż tylko piękną buzią. Początkowo zakochana, porzuca plan uczłowieczenia Hossa poprzez swoją miłość i postanawia ułożyć sobie życie z dala od jego manipulacji. Największą zmianę można jednak zaobserwować u Chasea. Z konformisty i lizusa, starającego się za wszelką cenę utrzymać posadę, staje się buntownikiem, który nie boi się sprzeciwić Housowi.

Czwarty sezon dzieli wielbicieli Housa na dwie grupy: żądających powrotu „starej” ekipy i tych cieszących się z pojawienia „nowej”. Nie da się ukryć, iż nowi bohaterowie dodają życia serialowi, który powoli stawał się wtórny i powtarzalny. Pojawiają się ciekawe i oryginalne osobowości: Bezwzględna Zdzira, kradnąca Housowi najlepszego przyjaciela; erotoman Taub; Kutner lubiący zabawy z bólem i seksowna Trzynastka. Serial znowu nabiera tempa, riposta goni ripostę, a widz zaciera ręce z radości i ironicznie się uśmiecha.

„Wszyscy kłamią”

Siła Housa tkwi w scenariuszu. Błyskotliwe dialogi, wciągające przypadki i cyniczny humor Gregoryego sprawiają, iż widzowie co tydzień wyczekują nowego odcinka z wypiekami na twarzy. A kolejne wypowiedzi Housea wchodzą do języka potocznego i zyskują opinię „kultowych”.

Gwiazdą serialu niewątpliwie jest Hugh Laurie. Ten pięćdziesięcioletni Anglik o dość kontrowersyjnej urodzie wcześniej znany był głównie ze swoich drugoplanowych ról. Dopiero rola tytułowego dr Housa dała mu popularność, sławę oraz dwukrotnie Złote Globy. I choć dziś trudno byłoby sobie wyobrazić kogokolwiek innego w roli gburowatego geniusza, producenci początkowo stawiali na Patricka Dempseya. Również sam Laurie nie wierzył w sukces serialu. Przygotowany był na, co najwyżej, pracę nad dwunastoma odcinkami.

Czyżby po erze opowieści o przystojnych, bohaterskich i nieskazitelnych lekarzach z dr Kildarem na czele przyszła pora na cynicznych i pozbawionych moralnych rozterek złych chłopców? Wszystko wskazuje na to, iż widzowie znudzili się równie nijakimi jak doskonałymi bohaterami seriali i żądają czegoś nowszego, ciekawszego, bardziej „krwistego”. Popularność Housa wydaje się mówić sama za siebie, więc pozostaje mi tylko zacytować geniusza: „Sprawdźcie jego historię. Nawet jeśli nie dowiemy się, co wywołuje objawy, muszę wiedzieć, czy dwunastolatkowie dmuchają panienki.”




Foto: oficjalna strona serialu