Pamiętam, kiedy pierwszy raz trafiłam na zbiór opowiadań Kereta: byłam w bibliotece i szukałam czegoś do czytania – czegoś na te chwile, kiedy po prostu chce się coś przeczytać, nie dla zabicia czasu, ale dla celebrowania danej chwili. Miałam swój system, na chybił trafił brałam do ręki książkę z jednej z półek, otwierałam na przypadkowej stronie, czytałam parę zdań i od nich uzależniałam decyzję tymczasowego zaadoptowania książki lub nie. Wtedy trafiło właśnie na Kereta, na jego zbiór opowiadań Gaza Blues. Przewertowałam z zamkniętymi oczyma tomik i trafiłam na Stłuc świnkę, parę zdań (Dzieci, którym zbyt chętnie kupuje się figurki Barta Simpsona, wyrastają potem na łobuzów, okradających kioski...) i siup – kolejka, karta czytelniczki i zmierzamy do domu.

Od tego momentu czytałam Kereta nałogowo, zarówno opowiadania, jak i felietony, wywiady, po polsku, po angielsku. Nigdy mnie nie rozczarował. Gdy dowiedziałam się o spotkaniu z autorem, poszłam na nie tak ochoczo, jak nigdy nie zdarza mi się chadzać na cokolwiek, bo jestem typem zagorzałej domatorki. Pamiętam, że gdy jako prawdziwa fanka po spotkaniu poszłam z książką w ręku po dedykację, Keret, zanim zapytał o moje imię, zdążył narysować mi kota ze spadochronem. Wtedy, już podkochując się, powiedziałam tylko: „Mam kota i on jest moim spadochronem” i poczułam się głupio, że właśnie to powiedziałam.
Ale Keret się uśmiechnął i już wszystko było dobrze, bo autor ten coś w sobie ma i to coś zamieszkuje wszystkie formy opowiadanych przez niego historii, to coś ociepla, wspiera, łagodzi.

Nowy tomik opowiadań izraelskiego pisarza Nagle pukanie do drzwi, wydany przez W.A.B, utwierdził mnie w tych wszystkich uczuciach i pomyślałam z dumą, że oto dobrze je ulokowałam. Mimo że w tym zbiorze prezentuje się nam nieco inny Keret, jest on równie interesujący: pisarz wydaje się tu bardziej sentymentalny, jego postaci to bardzo często dzieci, a ich relacje z osobami dużo starszymi i relacje wzajemne tworzą sedno wielu opowiadań. Mniej jest więc postaci niezależnych, w średnim wieku, których osobliwe problemy pokazane na tle często absurdalnych sytuacji były najczęstszym tematem wcześniejszych tekstów autora. Być może zupełnie błędnie, doszukuję się tu jednak odzwierciedlenia okoliczności życiowych pisarza – jego relacji z chorującym i niedawno zmarłym ojcem. Mam wrażenie, że Nagle pukanie do drzwi jest swego rodzaju mapą wspomnień, która ma pomóc w powrocie do stanu niewinności. Sporo opowiadań mówi o snach, w których jest się dzieckiem, lub o sytuacjach, w których w jakiś sposób człowiek staje się nim ponownie; Keret cofa czas, marzenia jego bohaterów są często dziecinnie trudne. Drugim z motywów przeplatających Nagle pukanie do drzwi jest analiza procesu pisania: o czym, w jaki sposób, dla kogo, po co.

Nie sposób nie zwrócić uwagi na te dwa klucze otwierające nową książkę Kereta, ale, rzecz jasna, nie tylko one pobudzają do życia historie zawarte w Nagle pukanie do drzwi. Jest w nich i to wszystko, co zawsze stanowiło koło napędowe jego opowiadań: atmosfera niby-lekkości, w której dzieją się dramaty różnego rodzaju, a ich bohaterowie, tak dalecy od sztampowości, krążą w labiryncie rzeczywistości, szukając wyjścia. Historie opisane przez pisarza są niezwykle przejmujące, a do tego okraszone absurdalnym poczuciem humoru. Keret wie, jak pisać o ludziach, o ich niepokojach, prywatnych tragediach, które dotykają przecież i mnie, i ciebie, i naszych sąsiadów. Tak zwane zwyczajne życie opisane jest przez Kereta z należytą codzienności szczerością i precyzją, dzięki którym okazuje się, że zwyczajność to jedynie złudzenie. I nie ma w tym zadufania, napompowania, że oto pisarz wam ukazuje, jest za to prostota i ujmująca tkliwość, wyrozumiałość też jest, bo Keret wie, że pisze również o sobie i o tych, których kocha – tak myślę. Czytając, doświadcza się więc tego ciepła i łagodności, z jaką pisarz traktuje swoje postaci/ludzi.

A teraz teaser, dla zachęty – w Nagle pukanie do drzwi znajdziesz między innymi opowiadania o:
  • mężczyźnie, który znalazł swego rodzaju portal do świata zamieszkiwanego przez postaci z jego (i nie tylko jego) kłamstw,
  • osobach, które mają zamki błyskawiczne pod swoimi językami i można je otworzyć, te osoby, i zdjąć z nich ciało jak wierzchnie okrycie, pod którym chowa się ktoś nowy,
  • hemoroidzie, który cierpiał na człowieka,
  • człowieku, który wie, co zaraz chcesz powiedzieć,
  • światach równoległych i o tym, co w nich właśnie w tej chwili robimy,
  • rzeczach, które mamy w kieszeniach, i o tym, w jaki sposób mogą zmienić nasze życie.
Razem z Errin polecam więc opowiadania Kereta, nie tylko dlatego, że się w nim podkochuję, i że się dobrze sprzedają w księgarni na Manhattanie, ale dlatego, że naprawdę dobrze się je czyta, a po przeczytaniu dobrze się myśli, a potem dobrze się śni.


Etgar Keret, Nagle pukanie do drzwi
przeł. Agnieszka Maciejowska
W.A.B., 2012