_Operacja Dunaj_ to prześmiewcza opowieść o wydarzeniach roku 1968, kiedy to bohaterskie wojska nieodżałowanego Układu Warszawskiego wyruszyły, by przywrócić ład i porządek na terenie naszych południowych sąsiadów – oczywiście wszystko dla dobra pracującego ludu czeskich miast i wsi. Duet pisarski – w osobach Jacka Kondrackiego oraz Roberta Urbańskiego – przedstawił tę, co tu dużo mówić, niewesołą w rzeczywistości historię z perspektywy zwykłego, szarego człowieka – zgodnie z wymogami literackiego realizmu. W roli zwykłych, szarych ludzi obsadzono czteroosobową załogę niezwyciężonego czołgu o nazwie „Biedroneczka”, oficerską parę, na której barkach los złożył dowodzenie 3. kompanią 7. batalionu 33. Pułku Zmechanizowanego 13. Dywizji Pancernej LWP oraz kilkuosobową grupkę zdezorientowanych Czechów, którym przyszło powitać wspomnianą już załogę przeszło 30-tonowego pojazdu nie w drzwiach – niestety – ale pośród resztek tego, co pozostało po jednej ze ścian gospody „U Krecika”. Początkowo nikt nie był zadowolony, bo tak jedna jak i druga strona zgadzały się, że knajpiana ściana to nie najlepsze miejsce na postój „Biedroneczki”. Zatem polscy wojacy kombinowali, jakby tu na powrót dołączyć do swojej zmechanizowanej jednostki, gospodarze natomiast rozmyślali o usunięciu złomu (wszak „Biedroneczka” nie była już pierwszej młodości) wraz z jego opiekunami.
Napięta sytuacja nie trwała jednak długo i nie mogło być inaczej, boć przecie swoi się spotkali – Słowianie – i to jeszcze przy sporym zapasie piwa. Ale czołg nie igła – nie mógł się zgubić na długo. Na poszukiwanie zaginionych w akcji wyruszyły dwa dwuosobowe patrole: pani major Czesława Grążel ze swym małżonkiem, panem kapitanem Grążel Czesławem oraz dwóch lekko nietrzeźwych czerwonoarmistów w radzieckim czołgu.

Historia to zatem dość komiczna i opowiedziana z pewnością dla rozbawienia czytelnika. Poza tym autorzy starają się jak mogą, w zasadzie każdy może tu znaleźć coś dla siebie: miłośnicy historii wojskowości, hodowcy gołębi, licealistki marzące o płomiennym romansie z nieznajomym, bimbrownicy, gospodynie domowe, a nawet znawcy literatury polskiej i zagranicznej. Zatem nie powinno dziwić, że z tak bogatej opowieści dało się zrobić i książkę i spektakl teatralny i film wreszcie. Zastanawia tylko, czy czasem w przypadku książki zamysły autorskie nie spełzły na niczym. Otóż dowcipu w niej po brzegi – tak go dużo, że aż przygniata i momentami nie bawi. Postaci są nad wyraz karykaturalne, prawie każda podejmowana przez bohaterów akcja musi skończyć się albo kompromitacją albo prawdziwą katastrofą. A że stereotypów w niej co niemiara to niby żaden zarzut, jednak nawet karykaturzysta musi uważać, by za bardzo nie odbiec od rzeczywistości – w przeciwnym razie jego dzieło będzie nic nie warte. Za mało w tej książce stonowanych fragmentów, mniej rubasznych, na których tle niezaprzeczalny dowcip pisarskiego duetu mógłby zostać zaprezentowany w całej krasie. Sytuacji nie poprawia nawet wprowadzenie do fabuły wątku Lidki – głuchoniemej czeskiej dziewczyny, jedynej ofiary całego opisywanego zajścia. Bo jak już autorzy postanowili obarczyć bohaterkę nieszczęściami, to bez żadnych ograniczeń: nie dość, że głuchoniema, to jeszcze nieszczęśliwie zakochana w praskim studencie, a na koniec zabita przez polskich lub radzieckich żołnierzy (nie jest to do końca jasne). Czego zatem przede wszystkim brakuje: umiaru, umiaru i jeszcze raz umiaru.

Pomimo to trzeba przyznać, że zdarzają się duetowi pisarskiemu udane dialogi i ciekawie, ze swadą pisane, partie powieści. Ostatecznie, jeśli ktoś ma trochę czasu i jest zainteresowany, jak może wyglądać historia operacji „Dunaj” w krzywym zwierciadle, niech sięgnie po tę książkę. Czytelnik nie powinien jednak oczekiwać, że zetknie się z dziełem na miarę Haška (pierwszy rozdział powieści opatrzony jest fragmentem z _Przygód dobrego wojaka Szwejka_), ale może liczyć na to, że od czasu do czasu będzie zmuszony przynajmniej się uśmiechnąć.

_Operacja Dunaj_
Jacek Kondracki, Robert Urbański
Wydawnictwo W.A.B
Warszawa 2009











« powrót