Na kolejny tom serii zatytułowany Kłamstwa i tajemnice składają się dwie historie. W pierwszej - trzyczęściowym Roninie, Nowi Mściciele wraz z tytułowym, zamaskowanym herosem udają się do Japonii w pościg za Silverem Samuraiem. W drugiej, tytułowych Kłamstwach i tajemnicach pokazane zostaną skutki tej orientalnej wycieczki, a sekret powrotu Spider-Women i jej mocy zostanie wyjaśniony. Przynajmniej w pewnym stopniu, jak się później może okazać. Wciąż ciągnie się szpiegowski wątek wielkiej konspiracji, kretów w S.H.I.E.L.D., gnijącej Hydry i zniknięcia Nicka Fury`ego, który rozpoczęty został podczas Tajnej wojny. I będzie on jeszcze długo przewijał się w pisanych przez Bendisa (i nie tylko) komiksach. Co ciekawe, w obu tych historiach główne role odgrywają kobiety. W pierwszej z nich reflektory skierowane są na pewną tajemniczą znajomą Daredevila, szefującą Hydrze Viper i Spider-Woman, a w drugim - pierwsze skrzypce gra znowu Jessica Drew, Ms. Marvel, a swoje momenty mają również Kat Farrel i Jessica Jones. Szkoda, że wszystkim tym dziewczynom show kradnie J. Jonah Jameson, który na łamach Bugle`a opisuje prezentację nowego składu Avengers. Za takie właśnie momenty kocham to, co z superbohaterszczyzną wyprawia Bendis.



Wyprawę do Japonii zilustrował David Finch, znany z pierwszego tomu New Avengers. Pisząc o jego kresce, wypadałoby powtórzyć to, co padło przy okazji Ucieczki.
To zakorzeniona w stylistyce lat dziewięćdziesiątych, obfitująca w tusz konkretna amerykańska krecha. Monstrualne mięśnie, nienaturalnie rysowane twarze i paskudne kolory z komputera, do których wychowani na klasykach z lat osiemdziesiątych czytelnicy, tacy jak jak, nigdy się nie przyzwyczają. Zupełnie inny styl prezentuje Frank Cho. Koreańsko-amerykański artysta operuje bardzo czystą, miękką kreską, podobną do tego, co wychodzi spod rąk Stuarta Immonena czy Steve`a McNivena. Bez bicia przyznam, że jest to jeden z moich ulubionych mainstreamowych rysowników. Także z tego powodu, że uchodzi za jednego z największych specjalistów od portretowania kobiecych wdzięków. Ma bardzo charakterystyczną manierę rysowania kobiet - zamiast typowych dla konwencji super-hero przerysowanych, biuściastych anorektyczek, Cho rysuje obficie wyposażone panie przy kości, z pewnym elementarnym poszanowaniem damskiej anatomii (na tyle, na ile to możliwe w komiksie tego typu). Przez złośliwców porównywane do wąsatych atletek z NRD, mają jednak swój nieodparty urok i co tu dużo mówić - wręcz ociekają seksualnością, wyginając się przed nastoletnim czytelnikiem w wyzywających pozach (przyjrzyjcie się dobrze Ms. Marvel podczas walki z Klawem). Co ciekawe, Cho taki efekt uzyskuje nie przez deformacje i przerysowanie, ale właśnie dzięki zachowaniu anatomicznych proporcji (powtórzę - na ile to w takim komiksie jest wykonalne).



Kłamstwa i tajemnice trzymają bendisowy poziom serii. Pełnokrwiste, żywe dialogi - nikt w branży nie pisze Spider-Mana i Wolverine`a, jak Bendis. Kilka niezłych linijek dostało się Kapitanowi Ameryce i Luke`owi Cagowi. Zabawy z inwersją czasową i ogólnie ze sposobem przedstawiania wydarzeń urozmaicają tok opowieści. Podobnie, jak oddanie na moment Ms. Marvel funkcji narratorki. W porównaniu z Sentry`m"w trzecim tomie brakuje nieco tego nieszablonowego podejścia do superbohaterskich klisz, ale w komiksie, jak zresztą w całej serii, da się wyczuć pewne ironiczne zdystansowanie do całego tego ultraheroicznego, do bólu patetycznego sztafażu.  

Teraz, dla wydawnictwa Mucha Comics zaczynają się schody. Wprowadzenie Carol Danvers było związane z tym, co wydarzyło się podczas House of M i powiązane mocno z mitologią Avengers, ale bez znajomości jednego i drugiego dało się jakoś przełknąć ten wątek. Jednak w kolejnych trejdach zaangażowanie flagowej przecież serii Marvela w najważniejsze wydarzenia dziejące się na Ziemi-616 będzie już tylko rosło. Następny zapowiadany album - Kolektyw - opisuje bezpośrednie konsekwencje działań Wandy Maximoff. Oczywiście, da się ten komiks czytać bez znajomości pewnych tradycji i motywów, odłączyć je od historii, z którymi są bezpośrednio połączone, a to, co czytelnikowi niezbędne do podjęcia lektury, można dopowiedzieć w posłowiu.



Ale czy didaskaliami będzie się dało zatuszować nieobecność głównej mini-serii Marvel Civil War czy Secret Invasion, do których w pewnym momencie New Avengers stają się tylko dodatkiem? Nie dość, że marvelowscy Nowi Mściciele są hermetyczni, jak każdy przeciętny superbohaterski komiks (czyli jak cholera), to jeszcze Musze opłaca się publikować tylko wycinek większej całości. Nie mówię, żeby wydawać wszystkie tie-iny jak leci, ale dla potencjalnego czytelnika, który jest fanbojem ("gdzie kluczowy numer tej ważnej serii, bez którego nie wiemy, dlaczego główny bohater zmienił fioletowe skarpety na czerwoną zbroje, do diaska!?") albo "zwykłego czytelnika" ("co to za cholerni, zieloni kosmici i co robią na ziemi, do diaska?") lektura serii wydawanej w tak "okrojonej" wersji może okazać się albo niemożliwa, albo niesprawiająca czytelniczej radości.


New Avengers #3 Kłamstwa i tajemnice
scenariusz: Brian Michael Bendis
rysunek: Frank Cho, David Finch, Rick Mays
tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Mucha Comics
5/2012