W tym jednak wypadku mam uzasadnione powody, by spojrzeć na powieść Melchiora nie tylko jako na gejowski Bildungsroman czy gejowską powieść popularną (choć z pewnością podąża ona w obydwu tych kierunkach), ale gejowską próbę przepisania wielkich tematów i mitów kulturowych.
W tych rozbieżnościach czai się owa trudność lekturowa, którą pozostawiłem bez komentarza. Z jednej strony książka podskórnie nawołuje do czerpania bezinteresownej przyjemności z podglądania perypetii głównego bohatera, dając czytelnikowi wgląd nawet w najbardziej pikantne momenty jego życia. Z drugiej cały czas okazuje się dyskusją: dyskusją z literackimi i kulturowymi mitami, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się zatruwaniem miłej atmosfery powieści. Jednak gdyby nie brać ich pod uwagę, należałoby zaliczyć XXL po prostu do grona zwykłych powieści popularnych o mocno pornograficznym charakterze.
Na szczęście nie mogę tego zrobić. Zbyt dużo w tej książce doskonale przemyślanych konstrukcji, by można ją było łatwo tak zaszufladkować. Przede wszystkim, jak wspomniałem, przepisuje ona wzór powieści rozwojowej. Śledzenie drogi osoby homoseksualnej, począwszy od skomplikowanej sytuacji rodzinnej, poprzez pierwsze doświadczenia seksualne, na odrzuceniu bądź akceptacji swojej odmienności kończąc, to chyba najpopularniejszy schemat fabularny łatwo dostrzegalny we współcześnie pisanej i wydawanej w Polsce literaturze gejowskiej.
Łatwo dostrzec, iż w książce Melchiora nakładają się na siebie dwa schematy: dzieciństwo Wojtka, jego relacje z matką i ojcem nie tylko doskonale odwzorowują stereotypowe dzieciństwo wielkiego artysty, ale i odzwierciedlają równie stereotypową wizję najmłodszych lat osób homoseksualnych. W tym konkretnym przypadku mamy do czynienia nie z korelacją, ale tożsamością. Główny bohater nie zostaje pisarzem przypadkiem i nie przypadkiem jest gejem – te dwa elementy nie są punktami dwóch różnych tożsamości, ale jednej. Przepisanie wzoru pisarza-geniusza to tak naprawdę w tym przypadku próba odbrązowienia go. W książce Melchiora ten głęboko zakorzeniony mit okazuje się raczej przekleństwem niż błogosławieństwem, a główny bohater – jego niewolnikiem, będąc jednocześnie niewolnikiem Hrabiego F. Konflikt pomiędzy obydwiema sferami (a dodajmy, iż Hrabia F. liczy sobie 22 cm) jawi się niczym odwieczna walka między tym, co duchowe, a tym, co cielesne; pomiędzy sferą intelektu a pożądaniem czysto seksualnym. Z perspektywy czytelnika fatum okazuje się nie tylko „talent”, ale także wielkość Hrabiego. Wojtek jest więc niewolnikiem obydwu sfer, a konflikt toczy się o jego życie (mówiąc starszym językiem – duszę).
Obydwa dary/przekleństwa losu wymagają realizacji. Artystyczny geniusz domaga się dzieła życia – dzieła wybitnego. Geniusz seksualny z kolei nieustannie żąda nowych kochanków. Ów spór nie byłby specjalnie dramatyczny, gdyby nie włączył się w niego gracz trzeci – niejaka Walka O'Byt. To ona powoduje, że główny bohater zmuszony jest dokonywać wyborów, i to wyborów dramatycznych.
Geniusz artystyczny to nie tylko wewnętrzny głos w głowie, ale także rzeczywisty (nieraz w słuchawce) głos matki, która naznaczyła swojego syna na wielkiego człowieka. Wojtek jednak nie jest w stanie zaspokoić jej oczekiwań – czy to ze względu na Hrabiego, czy ze względu na Walkę O'Byt. Jego wreszcie na pozór spełnione marzenie okazuje się koszmarem (niczym u Žižka). Pierwszy zbiór opowiadań nie budzi zainteresowania wydawców. Udaje się jednak dopiero za trzecim razem, lecz z pewnością nie jest to triumf, na jaki liczył niezrażony bohater. Sto egzemplarzy w małym wydawnictwie, do tego z błędem w nazwisku na okładce, przechyla szalę goryczy. Wojtek rzuca pisanie, oddaje się rozkoszom seksualnym – aż do momentu poznania chłopca, którym postanawia się zająć. Prawdziwą powieścią okazuje się życie, traktowane jako dzieło sztuki, a wreszcie jako inspiracja do pisania. Dopiero wejście w realny świat pozwala na rozpoczęcie pisania książki, którą… czytelnik trzyma właśnie w ręku.
Pierwsze zdanie XXL to pierwsze zdanie opus magnum Wojtka, ale także całego jego życia. W ten sposób zostają złączone ze sobą trzy dobrze rozegrane wątki przeplatające się w debiutanckiej powieści Melchiora. W moim mniemaniu cała opowieść powinna się zakończyć w momencie ich efektownego splecenia. Tak jednak nie jest, a próba usilnego przedłużenia opowieści przynosi zwykle raczej mizerne skutki. Na szczęście w tym wypadku nie psuje to całej książki, choć nie ukrywam, że wolałbym, aby miała kilkadziesiąt stron mniej.
Skupiłem się tutaj na najważniejszym w moim mniemaniu aspekcie, który zadecydował o całości odbioru i najbardziej wpłynął na moją pozytywną ocenę książki Melchiora. Nie znaczy to jednak, że jest to jedyny warty uwagi jej element. XXL to książka ważna także ze względu na próbę opisania prawie 50 lat polskiej historii z perspektywy geja. Pomimo bezpośrednich odwołań do rzeczywistych wydarzeń książka w żaden sposób nie staje się interwencyjna czy tendencyjna. Melchior dba o to, by historia działa się obok bohatera, a nie na odwrót.
XXL. Tragikomedia erotyczna jest w jakimś sensie „odyseją gejowską”. Jest wypłynięciem na morze polskiej historii statkiem z napisem „pedał”. Jej bohater jednak w przeciwieństwie do Odysa nie zna celu swojej podróży. XXL to zarazem swoista moralitetowa opowieść o everymanie, ale też o everygeju. W tym konkretnym przypadku zwykły gej staje się zwykłym człowiekiem, zwykły człowiek zwykłym artystą, a życie okazuje się najlepszą powieścią, jaką kiedykolwiek udało się napisać komukolwiek.
Jacek Melchior, XXL. Tragikomedia erotyczna
Wyd. Latarnik, 2012
17.08.2012 16:59 | Miś Fiś:
ciekawe, czy autor "XXL" zna "MRÓWKI W GACIACH"? rozmowy młodzieńca z jego przodownikiem areny na podbrzuszu były kapitalne ;)