Droga pani Schubert, sąsiad do mnie:
„Wróciłem do dzieciństwa, aby już więcej nie
czytać Dostojewskiego, Nietzschego, Marksa.
Teraz czytam bajki. Kiedy jechałem do portu,
aby odebrać prochy mojej matki płynące
z Australii, wpatrywałem się bezskutecznie
w zachodzące słońce. Czerwona kula toczyła się
w miejscu. Od jutra może mnie pan spotkać
jedynie pod moją nieobecność. Jestem u braci
Grimm”.
Ucieczka od rzeczywistości, od świata dorosłych jest do pewnego stopnia próbą odwrócenia biegu czasu, wywikłania się ze zobowiązań, które są nam wraz z jego upływem narzucane.
Wydaje się, że „opuszczenie na zawsze”, zrobienie czegoś po raz pierwszy lub ostatni, zerwanie jakiejś nici łączącej z przeszłością jest nie tylko głównym punktem zainteresowania zwracających się do pani Schubert, ale także pożądaną i niemożliwą do zrealizowania utopią. Żadna relacja czasowa nie jest oczywista, nic, co było, ani nie znika, ani nie powraca. Zatarcie wagi jakiegoś wydarzenia jest równie niemożliwe, co utrwalenie innego. Związany z tym niepokój, ale i nadzieje, dobrze ukazuje utwór Historia:
Jak wejść do historii, droga pani Schubert?
Szturmem, jak tyrani? Nieśmiało, jak poeci?
oklaskiwać ją, kiedy bisuje na życzenie
publiczności? Jakiej publiczności? Milczeć,
kiedy wysyła na przeszpiegi przypadek i los?
Czy można z niej wyjść? Doświadczony pożar
Stuka się w czoło ognia.
Zacytowany fragment pokazuje jednak także pewne niebezpieczeństwo przyjętej przez Lipską strategii poetyckiej. Oszczędność i prosty styl wypowiedzi, a także silne zmetaforyzowanie tekstu sprawiają, że niektóre utwory ocierają się o poetycki banał. Próba eksplorowania estetyki codzienności, posługiwanie się językiem jakby zasłyszanym, jakby z drugiej ręki, powoduje, że niekiedy nie udaje się uniknąć efektu sztuczności, a budowane w ten sposób metafory bywają całkowicie pozbawione elementu odkrywczości, świeżości (jak w innym utworze skojarzenie tytułowej głupoty z bezmyślnością i siłą).
Najnowsza książka Ewy Lipskiej jest warta uwagi. Postać pani Schubert z jednej strony uspójnia poetycki dialog, z drugiej zaś na pewno bardziej niż w poprzednim tomie otwiera go na odbiorcę. Jednak jeśli uznamy, że pytanie z Historii, pytanie o możliwość trwałego zapisania się w pamięci innych osób, jest zarazem pytaniem o wybór poetyckiej dykcji – nie wiem, czy odpowiedź, którą proponuje Lipska, jest najlepszą z możliwych. Droga pani Schubert jest do pewnego stopnia kontynuacją poprzedniego tomu, zmaganiem z ciągłym „pogłosem”, który uniemożliwia pozostawanie we względnie prostym i wygodnym „teraz”. Sięga jednak po silnie już wyeksploatowane środki wyrazu, w których i poprzez które ginie nieusuwalny dramatyzm takiej walki.
Ewa Lipska, Droga pani Schubert…
WL, 2012