Scenografia spektaklu jest oszczędna: cztery szare fotele ustawione frontem do widowni, drewniany stolik, a na nim cztery butelki wody. Aktorzy wchodzą po kolei na scenę, niby prywatnie, zajmują swoje miejsca. Rozpoczyna się historia o parabolicznym charakterze, której bohaterami są dwie zaprzyjaźnione pary, których imiona można uznać za przypadkowe, a jakąkolwiek zbieżność za bez znaczenia.
Opowieść zaczyna Pierwszy mężczyzna (Łukasz Lewandowski). Danny, mąż Sandry, wie, że umiera, dlatego dziękuje żonie za ich wspólne życie. Za to, że nauczyła go miłości, która wymaga pracy i wzajemności. Wzruszająca historia pęka, gdy do głosu dochodzi Pierwsza kobieta (Dominika Ostałowska), która opowiada historię z perspektywy Sandry. Okazuje się, że ich miłość, którą Danny uważał za pewną, wcale nie była wzajemna, bo ona kochała przez całe życie jego najlepszego przyjaciela – Alberta, któremu wyznała swoje uczucia, kiedy poczuła, że wkrótce umrze. Od Drugiego mężczyzny (Krzysztof Stroiński) widz dowiaduje się, że Albert pod wpływem wyznania Sandry zwierzył się swojej żonie Margaret, o której opowiada Druga kobieta (Dorota Landowska), że tak naprawdę nigdy jej nie kochał.
Historia jest zagmatwana. Widz przyswaja sobie jedną informację, po czym chwilę później dowiaduje się, że według innej postaci jest ona najzwyczajniej nieprawdziwa. Fałsz miesza się z prawdą. Pojawia się pytanie, na ile człowiek może ufać drugiemu człowiekowi? Na ile to, co ktoś mówi, jest zgodne z tym, co myśli? Kto w końcu kogo zdradzał, a kogo kochał? W którą z informacji tak naprawdę można uwierzyć? Okazuje się, że prawdziwy spektakl rozgrywa się na co dzień, poza teatrem, a każdy człowiek ma w nim swoją rolę.
Aktorzy opowiadają historię tych dwóch małżeństw z dystansu, z pozycji narratora. Płynnie jednak przechodzą w osobiste monologi postaci. Tracą na obiektywizmie i zaczynają przedstawiać rzeczywistość z perspektywy konkretnego bohatera. O dystansie aktorów do opowiadanych historii świadczą też krótkie przerwy, wypełnione muzyką graną na żywo, podczas których aktorzy zachowują się „swobodnie”, piją wodę, coś sobie szepczą. Przez taki zabieg sytuacja na scenie przypomina próbę stolikową, podczas której zarysowuje się psychologiczne portrety postaci, lub po prostu spotkania towarzyskiego, w którym uczestniczą nie tylko aktorzy, ale także widzowie.
Sztuka Iwana Wyrypajewa skłania do myślenia. Jest rodzajem przypowieści mówiącej o naturze życia ludzkiego, a szczególnie o głównym jego elemencie – miłości.
Oglądając spektakl, widz ma szansę zastanowić się nad własnym życiem. Przecież każdy z nas może być jednym z bohaterów sztuki, a to, w co wierzymy i czemu się poświęcamy, może okazać się wyłącznie iluzją. Ktoś, kogo kochamy, może w rzeczywistości nie istnieć. To, co czujemy, może wcale nie być miłością. Bo czym jest w końcu miłość? Czy jest ona pracą, poświęceniem, czy może romantycznym uniesieniem niewymagającym wcale wzajemności?
Iluzje w reżyserii Agnieszki Glińskiej są zaproszeniem do rozmowy. Widz nie dostaje ani jasnej odpowiedzi, ani recepty chroniącej przed złudzeniami. Spektakl ten wpisuje się w typ teatru, który ucieka od „teatralności”, bogactwa scenografii, a chce zbliżyć się do widza i jego problemów w sposób bezpośredni. To teatr intymny.
Teatr na Woli
Iluzje
Iwan Wyrypajew
Reżyseria: Agnieszka Glińska
Przekład: Agnieszka Lubomira Piotrowska
Scenografia: Agnieszka Zawadowska
Muzyka: Ygor Przebindowski
Reżyseria świateł: Jacqueline Sobiszewski
Kierownictwo produkcji: Magdalena Romańska
Asystent reżysera: Mateusz Karoń
Obsada:
Pierwsza kobieta: Dominika Ostałowska
Druga kobieta: Dorota Landowska
Pierwszy mężczyzna: Łukasz Lewandowski
Drugi mężczyzna: Krzysztof Stroiński
Muzyka na żywo:
Piotr Domagalski
Ygor Przebindowski
Jakub Szydło
Premiera: 09.09.2011
fot. archiwum teatru (Grzegorz Press)