Powieść


Boloński profesor deklarował chęć napisania „porządnej powieści”, porządnej, czyli „dziewiętnastowiecznej”. Fabuła Cmentarza w Pradze to historia życia i aktywności Simonino Simoniniego, Piemontczyka, który, wychowywany przez dziadka, za sprawą jego i jego otoczenia, od najmłodczych lat nasiąkal najzjadliwszym i doprowadzonym do absolutnego absurdu rasizmem. Simonino, nienawidzący dziadka-monarchisty i jego kompanów – duchownych, podobnie jak walczącego o zjednoczenie Italii ojca-demokraty i matki, która zbyt wcześnie go opuściła, wyrasta na łajdaka ze wszystkimi właściwymi atrybutami: przebiegłością, pociągiem do zdrady, mściwością. Bohater jest statyczny, choć psychoanalitycznych tropów mnóstwo, nie zaskakuje ani nie pozwala czytelnikowi na jakąkolwiek identyfikację. Jest bogato odmalowaną karykaturą sprzedawczyka-ksenofoba, człowieka, który za sprawą domowego środowiska i w rezultacie drobnego osobistego upokorzenia staje się zapiekłym antysemitą – zapiekłym, lecz nie zaciekłym, gdyż tylko na tyle, na ile może to być opłacalne; człowieka, który brak matczynej obecności i niepowodzenie u dziewcząt przekuwa na mizoginizm, obrzydzenie do znajomego księdza-pederasty na antyklerykalizm, łakomstwo na wysublimowaną sztukę kulinarną.

Fabuła powieści, mimo iż w części awanturnicza, nie jest bardziej absorbująca niż jej bohater. Liczne spiski, drobne lub potężne intrygi na rzecz zmieniających się pracodawców, często w związku z wydarzeniami historycznymi (zajęcie Sycylii przez ochotników Garibaldiego, afera Dreyfusa itd.), opisywane z bardzo wąskiej perspektywy Simoniniego, nie dostarczają czytelnikowi przyjemności wielkiej narracji, a rodzajowe obrazki „z epoki”, jeśli zwracają na siebie uwagę, to raczej jako świadectwa erudycji autora, który staje się przewodnikiem po loci wieku pary, dynamitu i przebudowy Paryża.
    
Kompendium

Wiele więc bardziej lub mniej znanych aspektów XIX-wiecznej rzeczywistości znajduje w powieści swoją ilustrację. Rozwój chemii, początki kryminalistyki, tajne organizacje, rodzące się nacjonalizmy, marksowskie widmo, nowa urbanistyka i wiele więcej – są nie tylko wspomniane, ale i często drobiazgowo wyłożone przez bohaterów.
Erudycyjne pigułki, które Eco serwuje czytelnikom, mogą być odbierane jako męcząca maniera akademika, eksponowanie wiedzy, którą trudno spożytkować. Odnoszę jednak wrażenie, że właśnie te elementy, wraz z wykwintnymi przepisami kuchni francuskiej i piemonckiej, którymi poprzetykane są opowieści Simonino, nadają Cmentarzowi charakteru i ratują czytelników przed znudzeniem.

Traktat

Książka Eco jest jednak nie tylko, a nawet: nie tyle, powieścią – psychologiczną, realistyczną czy przygodową – co traktatem. Już na samym początku lektury jego temat musi zostać przez czytelnika dostrzeżony: będzie tu mowa o uprzedzeniach. Żadna z grup narodowych czy społecznych nie jest dla bohatera-narratora pozbawiona specyficznych wstrętnych właściwości, jego wynurzenia to w znacznej mierze ciąg zmieniających się, w zależności od koniunktury, a często wyimaginowanych, wrogów, których portretowanie w ohydnych barwach pozwala skanalizować agresję wobec świata. Pierwotna i wciąż żywa jest wzniecona przez dziadka nienawiść do Żydów, lecz antysemityzm staje się matrycą dla mnóstwa innych fobii.

Nieciekawy główny bohater obdarzony został pewnymi talentami: jest fałszerzem doskonałym, twórcą „zaginionych autentyków” oraz niestrudzonym autorem usprawiedliwień, tłumaczeń i racjonalizacji. Jego światopogląd nie jest, nie musi, nie powinien być spójny: każda zmiana interesu na nowo definiuje wroga, jest opatrzona nową tezą i argumentacją, nową opowieścią o tożsamości nienawistnej grupy. Można się zastanawiać, na ile retoryczne, na ile autentyczne są te kolejne nienawiści, ale różnica jest chyba pozorna.

Tworzenie wroga to jeden z kluczowych motywów powracających na stronach Cmentarza w Pradze. Nie jest to już temat dziś oryginalny, ale wciąż bardzo ważny. We włoskim kontekście także politycznie aktualny: trudno czytać tę książkę, nie myśląc o retoryce ruchów antyimigranckich i secesjonistycznych na Półwyspie Apenińskim i w innych rejonach Europy. Trzeba mieć na uwadze, że powieść ukazała się w Italii w roku 2010, kiedy rozpoczynano obchody sto pięćdziesiątej rocznicy Zjednoczenia, co pociągało za sobą szczególnie głośne i burzliwe dyskusje wokół realizacji projektu włoskiej tożsamości narodowej w II połowie XIX wieku i później.
    
Traktat II

Drugim dyskursywnym tematem Cmentarza jest sama opowieść i jej praktyczne funkcje. Simonino Simonini jest notariuszem-fałszerzem, twórcą i kompilatorem niezliczonych opowieści, opowieści, które łączą się ze sobą, przechodzą jedne w drugie, tworzą matryce dla kolejnych historii, mnożą się lub zmieniają powierzchowność w zależności od potrzeby. Przede wszystkim jednak narrator wie, jakie są reguły gry fikcją i prawdą: wie, że prawdziwość opowieści to zasługa umiejętnie użytych chwytów literackich i rzeczywistość, jaka by ona nie była, nie ma tu wiele do rzeczy; wie, że kluczowe jest utwierdzanie już istniejących przekonań, opowiadanie brzmiących znajomo historii, że fabuły z życia i z literatury niewiele się różnią. Wie, że siła gazetowej powieści w odcinkach, siła wyznań rzekomo nawróconego członka masonerii czy protokołów z mitycznego zgromadzenia Mędrców Syjonu na praskim cmentarzu jest tej samej natury i zaspokaja te same potrzeby.

Opowieści tworzą wroga i wrogość tłumaczą, opowieści sterują wyobraźnią mas i przez gust tych mas są kształtowane – powtarza Eco znane dobrze tezy. Opowieści są źródłem tożsamości i narzędziem z premedytacją używanym do bronienia jej potrzeb. Wszyscy wiemy, do czego doprowadziła antysemicka narracja, jako że autor Cmentarza wierzy jednak w siłę ilustracji bardziej niż w siłę aluzji, hasło „ostatecznego rozwiązania” pada dobitnie, jako memento, na ostatnich stronach powieści.

Jeśli miałabym wskazać na podstawową zaletę tej książki, byłaby nią właśnie ilustracyjność. Eco nie pobudza zanadto do refleksji, ale dostarcza ładnego materiału do egzemplów – dla pierwszych lat studiów humanistycznych, na przykład. Być może karykatura rasisty została zbyt daleko posunięta, by mieć wielką siłę sugestii, ale jest całkiem udana. Tak czy inaczej, boloński semiolog dość jasno tłumaczy szerokiej publiczności naturę i niebezpieczeństwa tożsamościowych narracji.
    
W przyjemności obcowania z powieścią duża jest zasługa Krzysztofa Żaboklickiego, który zawsze nienaganny i precyzyjny idiom Eco – w Cmentarzu stylistycznie najbliższy literackiej włoszczyźnie ogólnej z pewnymi uproszczeniami składni (narracja jest w znaczne mierze zapisem dziennikowo-pamiętnikowym) – przełożył na dystyngowany, może nawet trochę przesadnie wykwintny język o konotacjach balzakowskich. Skojarzenie zamierzone przez Eco zapewne miały być właśnie takie, choć w nie mniejszym stopniu obecne są w Cmentarzu tropy wskazujące na Aleksandra Dumasa, Itala Nieva czy Eugeniusza Sue.

Umberto Eco ma w naszym kraju, podobnie zapewne jak w innych, ugruntowaną pozycję jako światowej sławy intelektualista i ugruntowaną popularność jako autor Imienia róży. Najnowsza powieść tego nie zmieni, jest w niej to, do czego Eco przyzwyczaił: erudycja, teoria, skomplikowana opowieść, interteksty. Tym razem wszystko to prosto wyłożone. Do tego dochodzi wymiar polityczny tekstu – wydawałoby się, że także ewidentny, choć najwyraźniej nie tak bardzo, skoro przeciwko antysemickim stereotypom w Cmentarzu wystąpił sam naczelny rabin Rzymu. To wszystko wplecione w opowieść, która nie porywa i nie zapiera tchu, ale jednak zaciekawia i uprzyjemnia czas. Jeśli więcej nie oczekujemy, możemy bez obaw sięgnąć po ostatni bestseller Eco.


Umberto Eco, Cmentarz w Pradze
przeł. Krzysztof Żaboklicki
Noir sur Blanc, 2011