Holenderski twórca związany z kolektywem Lamelos cieszy się sławą mistrza w ekspresowej produkcji komiksowej. Po lekturze jego pierwszego na naszym rynku albumu nie można się takim sądom dziwić. Operujący w cartoonowej stylistyce Funke z równą gracją operuje prostą, ascetyczną kreską, co nieskażonymi jakimkolwiek racjonalizmem pomysłami. Pozbawione słów, nieme komiksy z jednej strony przypominają dokonania Lewisa Trondheima, a z drugiej – humor Piotrka Nowackiego.

Można tylko przypuszczać, że Wisznu to ten mały, przypominający kaczkę (koczkodana?) stworek z zakręconym ogonkiem, a Wiktor to ten wielki, niedogolony, psowaty niedźwiedź kryjący twarz za okularami. Niewiedza zupełnie nie przeszkadza, żeby ten sympatyczny duet antromorficznych bohaterów polubić.
Przygody, które przeżywają Wiktor i Wisznu, nieskrępowane są żadnymi zasadami logiki. Funke tak prowadzi swoje historie, aby realizować jak najbardziej szalone i oryginalne koncepty. Często jego komiksowa intuicja prowadzi go w niezwykłe miejsca – na przykład tam, gdzie żaden klient supermarketu nie powinien się zapuszczać, lub do alternatywnej rzeczywistości skrytej pomiędzy tapetą a ścianą. Humor budowany jest błyskotliwym, purnonsensownym dowcipem. Znakomicie pasuje do epatującej absurdem fabuły, radośnie pozbawionej jakiegokolwiek sensu, w potocznym rozumieniu tego słowa. Dla Funke liczy się zaskakujący koncept i udany żart.

Tak pomyślane opowieści wysnute z wybujałej wyobraźni Holendra zilustrowane są za pomocą minimalistycznej, czaro-białej kreski. O ubogich w detale, ale dość dynamicznych i cechujących się dużą komunikatywnością rysunkach trudno coś więcej powiedzieć. Chyba tylko tyle, że prostota oprawy wizualnej stoi na przeciwnym biegunie niż fantazja Funke.

Wiktor i Wisznu to esencja radochy z komiksowania. Niemal dziecięca, wręcz atawistyczna, tryskająca z każdej strony, każdego kadru. Komiks Jeroena Funke zupełnie nie pasuje do katalogu Centrali, który reklamuje swoje albumy jako „mądre komiksy”. Gdzie mu tam do wojennych reminiscencji z wojny na Bałkanach czy raportu homoseksualisty z rasistowskiej Ameryki lat sześćdziesiątych. To czysta komiksowa radość. Zajawka. I to w najlepszym gatunku. Tym bardziej cieszy informacja, że Funke pracuje już nad kolejnym komiksem, który będzie miał swoją premierę już w przyszłym roku w naszym kraju.

Jeroen Funke, Wiktor i Wisznu,
Centrala, 2012