Prophet
to zwierzę, które rodziło się w innych od Intuit warunkach, choć przy wykorzystywanej przez Menomenę technice zapętlania podkładów, niejako w zastępstwie za automat perkusyjny. Poprzedni album Knopf nagrywał „na boku”. Realizując w tym samym czasie Mines, przedstawiał swoje pomysły kolegom. Wracając bez echa, zasilały one materiał na Intuit. Potem opuścił zespół. Nagrywając Prophet nie miał już rozpiętej pod sobą „siatki bezpieczeństwa”. Czy z tego powodu mniej tu eksperymentalnych aranżacji, a więcej połysku producenckiego? Melodii nie brakuje, a nawet jeszcze bardziej pchają się do ucha – już od otwierających płytę dźwięków fortepianu w Bodies of Water. „The party is over, I’m tired but sober...”, śpiewa w pełnym pasji The Space Between Lightning and Thunder, podnosząc codzienne doświadczenia do rangi malowniczych polaroidów. Podobnie jest z Divide by Zero, w którego produkcyjnym wodospadzie krystalicznie czystych dźwięków fortepianu i głuchej perkusji, Knopf ubolewa nad rozdźwiękiem serca i umysłu. Układanie puzzli Prophet jest już mniej przypadkową wycieczką od kolażowego debiutu. Piosenki są ciekawe, świetnie skrojone, pełne pięknej melancholii, przełamywanej raz za razem agresywniejszym wejściem gitary czy zloopowanego beatu.

Artyście służy rozpiętość klasycznego winyla, który bez przeszkód mieści 43 minuty muzyki.
Dzieląc płytę na stronę A i B, zauważa się rozbieżność nastroju. Pierwsza (jasna) strona ma podrywać do tańca – Archimedes Plutonium, Divide by Zero, Bodies of Water czy wspomniany już wcześniej The Space Between.... Druga to almanach deszczowych dni. Wyróżnia się Archimedes – pogodna piosenka w stylu mainstreamowej alternatywy lat 90-tych (Today lub With Every Light The Smashing Pumpkins, każdy singiel zespołu South). Do rozkołysanej perkusji dochodzą tu chóry, a aranżacja z każdą sekundą zaskakuje czymś nowym. Jeżeli z Prophet ma się jakiś problem, to poza ewidentnie ciągnącą „w dół” drugą stroną, chyba tylko z tym, że kompozycje łączą w sobie pasaże i segmenty, które równie dobrze mogłyby przynależeć do sąsiednich kawałków. Na Intuit nigdy nie było się pewnym, czy urokliwy walczyk spointowany zostanie balladą czy też rockową eksplozją. Prophet przekuwa tę strategię w styl. Zrywne kroki perkusji wspinają się po klawiszach fortepianu, które urastają w staccato guitar. Uzupełnia je swingująca perkusja. Na uwagę zasługuje też instrumentarium, czy raczej iskry, które Knopf krzesze ze swojego laptopa, dodając do utworu pełne spektrum przyjemnych dla ucha dźwięków. Utwory lubią się nawarstwiać, niczym w muzyce klubowej (efekt wyłaniania się dźwięku ze studni, bądź też całkowitego wytłumienia grającego zespołu na rzecz solowego instrumentu). Pojawiają się smaczki. Dźwięki symulujące automaty z salonach gier w Spore czy zaskakująco chaotyczna i nastroszona partia gitary w Brevory, przypominająca Queens of the Stone Age.



Porównania do Petera Gabriela nie wytrzymują jednak próby drugiego albumu. II (Scratch) zapuszczało się znacznie odważniej na „niestrzeżone wody”, podczas gdy ambicją Knopfa pozostaje raczej wydestylowanie zjawiska, zwanego (stylem) Ramona Falls. Nie jest to zarzut – raczej recenzenckie przejęzyczenie. Z nazwą wybraną na cześć wodospadu zespół w tym samym stopniu spokrewniony jest z Paulem Simonem i Alexem Chiltonem. Ten ostatni, tak jak Knopf, operuje liryzmem i przebojem. Od Simona z kolei Prophet otrzymał pedanterię. Nagrywany wraz z Brianem Eno Surprise po każdym przesłuchaniu zyskuje coś nowego. Tak jak twórca The Sound of Silence, Ramona Falls obudowuje rytmy pomysłami aranżacyjnymi.  

Knopf dba o każdy szczegół produkcji. Intuit pękał w szwach od pomysłów i zaproszonych muzyków. Tu panuje pedantyczny porządek, by jak najlepiej służyć huśtawce nastrojów kompozytora. Około 30-tej minuty nowego albumu towarzystwo zaczyna jednak doskwierać. Nie na długo. Z Prophet rozstajemy się w przyjaźni, pogodnym Helium. Niewykluczone, że zaraz po przesłuchaniu płyty będziemy chcieli odnowić tę znajomość.


Ramona Falls, Prophet
Barsuk Records, 2012


Maciej Stasiowski - rocznik '85 (dobry rocznik), filmoznawca i audiofil. Laureat konkursu na najlepszy tekst krytyczny Kamera Akcja 2011, wyróżniony w konkursie im. Krzysztofa Mętraka 2010. Rówieśnik wielu wspaniałych longplayów, m.in. "Misplaced Childhood" Marillion i "Hounds of Love" Kate Bush. Nieco spóźniony na pokolenie X i zbyt laicki na pokolenie JP2. Lubi amerykańską prozę spod znaku Kurta Vonneguta i Josepha Hellera.