„Teraz bowiem widzimy jakby przez zwierciadło i niby w zagadce [...]”
1 Kor 13:12,
za Biblią Warszawską


Bohaterem duchowo pokrewnym Thomasowi jest w filmie Ceylana doktor Cemal, a kluczem do jego swoistej przemiany – rozmowy z prokuratorem. Choć w gruncie rzeczy cała sytuacja przedstawiona w Pewnego razu w Anatolii obrazuje bezskuteczną próbę zamknięcia skomplikowanych wydarzeń w urzędowych i protokolarnych ramach.

Wzorem wielu współczesnych autorów filmowych, twórca Uzaka (2002) wychodzi od sytuacji niemal czysto gatunkowej. Pewnego razu… to jednak kryminał à rebours. Kiedy rozpoczyna się właściwa akcja, morderstwo zostało już popełnione, a w pierwszych scenach poznajemy także zabójców (wśród nich wiodąca postać to Kenan). Reżyser, mimo że wychodzi od sytuacji kryminalnej, ucieka od rozwiązań kina opartego na konwencjach. Nie tyle nawet bawi się schematami gatunkowymi, ile po prostu kompletnie je ignoruje. Nigdy nie poznamy okoliczności popełnionej zbrodni, motywów, jakimi kierowali się mężczyźni, ani też ich dalszych losów (na przykład procesu sądowego). Tak samo jak nie dowiedzieliśmy się, co stało się z Anną z Przygody i z trupem z Powiększenia. Wizja lokalna, w której uczestniczymy niemal in extenso – poszukiwanie ciała zakopanego przy źródle – staje się dla Ceylana pretekstem do filozoficznej refleksji nad kruchością i przemijalnością ludzkiego życia. I to nie tylko w obliczu morderstwa.

Doktor Cemal, który wyrasta na postać główną dopiero w ostatniej godzinie filmu, jest człowiekiem pogrążonym w zadumie, sceptykiem patrzącym na świat z odwieczną turecką melancholią (hüzün).
Choć z racji swego zawodu polega raczej na empirii i namacalnych dowodach, obserwujemy go w czasie przejściowym, kiedy wyraźnie zaczyna wątpić w możliwości, jakie daje nauka. Istotna jest wspomniana już rozmowa z prokuratorem i przywołana przez niego historia kobiety, która zapowiedziała dokładny dzień swojej śmierci i tuż po urodzeniu dziecka – tegoż dnia – wyzionęła ducha bez jasnych przyczyn. Lekarz nie dowierza, nie można przecież umrzeć tak po prostu. Dywaguje i spekuluje, jakie to leki mogła zażyć kobieta, by wywołać u siebie atak serca. Starszy od doktora prokurator tylko ironicznie się uśmiecha. On jest już zupełnie zdystansowany wobec rzeczywistości. Nie próbuje nawet dociekać, co mogło się stać. Tragizmu tej postaci dodaje fakt,  że wspomniana kobieta najprawdopodobniej była jego żoną, którą wcześniej zdradził. Prokurator ma tę perspektywę wieku dojrzałego i życiowych doświadczeń, które pozwalają na taką postawę. Tak jakby wiedział więcej – że nie warto się starać, bo i tak nie sposób zrozumieć mechanizmów rządzących światem, relacjami i zachowaniami ludzkimi. Można tylko ze spokojem przyjąć i zaakceptować te reguły oraz wszelkie zmiany w toczącym się dalej życiu, zgodnie z kategorią mono no aware (co prawda buddyjską, dalekowschodnią, lecz jakże tu pasującą). W tym kontekście agresja inspektora policji wobec Kenana, brak akceptacji dla jego czynu jawią się jako postawa skrajnie naiwna. A odmawianie zabójcy człowieczeństwa –jako krótkowzroczność. Prawdziwym dramatem jest to, że zbrodnia to czyn arcyludzki. Doktor Cemal zdaje sobie z tego sprawę, stąd jego współczucie dla zaszczutego aresztanta, przebaczające traktowanie go na równi. Jednakże to właśnie porywczego policjanta Kenan prosi o opiekę nad chłopcem, prawdopodobnie jego synem, wychowywanym przez zamordowanego (to jedyny, niejasny trop przybliżający nas do motywów zbrodni, nie zostaje wszak rozwinięty). Także inspektor ma w sobie pokłady wrażliwości, co udowadnia jego ujawniona w rozmowach troska o własnego, chorego syna. Jest to niejako akt przebaczenia ze strony skruszonego zabójcy za wyrządzone mu krzywdy, zabójcy, który jest tragicznie świadomy popełnionego czynu. Kenan wyrasta na postać niczym z Dostojewskiego, ale jego historia – zdaje się mówić Ceylan – to już temat na inną opowieść.

Kiedy wizja lokalna dobiega końca, a ciało zostaje odnalezione, przychodzi czas na sekcję zwłok. Prokurator dopełnia swych obowiązków, pozostawiając resztę w rękach Cemala. W doktorze zaszła jakaś niewidoczna zmiana. Chwilę wcześniej w niezwykłym ujęciu długo spoglądał wprost w kamerę, ta dopiero później ujawniła stojące przed mężczyzną lustro. W akcie spojrzenia na samego siebie dokonała się przemiana. Nawet najwierniejsze odbicie rzeczywistości nie daje jej prawdziwego obrazu. Dotarcie to prawd nie jest nam dane. Zawsze coś będzie przesłaniać nam możliwość pełnego poznania. Jak w pierwszej, krótkiej scenie, kiedy na trójkę bohaterów – przyszłą ofiarę i zabójców – patrzymy przez przybrudzoną szybę. I w ujęciu ostatnim, w którym Cemal przez okno obserwuje chłopca, syna Kenana, kopiącego piłkę w kierunku bawiących się dzieci. Inaczej niż w finale Powiększenia piłka jest prawdziwa, lecz ani bohaterowie Pewnego razu…, ani my nie wiemy o wydarzeniach, w których uczestniczyliśmy, dużo więcej niż protagonista Antonioniego. Nic nie jest w istocie tym, czym się zdaje.

Pewnego razu w Anatolii dopełnia humor, jakim Nuri Bilge Ceylan inkrustuje film. Dowcipne sytuacje czy też zabawne, zupełnie przyziemne dialogi w niecodziennej sytuacji pozwalają rozładować napięcie i tworzą genialny kontrapunkt dla mrocznej sytuacji. Turecki reżyser patrzy na swoich bohaterów ze zdrowym dystansem. Zgodnie z tytułem snuje dwuipółgodzinną baśń z pasją, biegłością i wyrafinowaniem stylistycznym. Łączy fragmenty przepełnione słowem z długimi sekwencjami pozbawionymi dialogów, literackość narracji z czystą filmowością. Zdjęcia Gökhana Tiryaki skąpane w ciemności nocy i ciepłym świetle samochodowych reflektorów oraz ognia (scena w wiosce) imponują swoją urodą. Jak każde dzieło spełnione, Pewnego razu w Anatolii spaja ważką treść z przepiękną formą.





Pewnego razu w Anatolii (Bir Zamanlar Anadolu'da)
reżyseria: Nuri Bilge Ceylan
scenariusz: Nuri Bilge Ceylan, Ebru Ceylan, Ercan Kesal
zdjęcia: Gokhan Tiryaki
grają: Muhammet Uzuner, Yilmaz Erdogan, Taner Birsel, Ahmet Mumtaz Taylan, Fırat Tanıs, Erol Erarslan, Ercan Kesal
kraj: Turcja, Bośnia i Hercegowina
rok: 2010
czas trwania: 150 min
premiera: 21 maja 2011(Świat), 9 marca 2012 (Polska)
Stowarzyszenie Nowe Horyzonty


Iwo Sulka – filmoznawca, rocznik ’85. Interesuje się kinem amerykańskim i europejskim. Filmowe gusta lekko konserwatywne, acz otwarte na nowe propozycje. Opublikował artykuł na temat Darrena Aronofsky’ego w trzecim tomie Mistrzów kina amerykańskiego, a także recenzje i inne teksty na łamach e-splotu oraz na blogu „Salaam Cinema!”