To, że Julia Marcell jest jednym z największych objawień na polskiej (i nie tylko) scenie muzycznej wiadomo nie od dziś. Już jej debiutancki album It Might Like You, nagrany dzięki wsparciu internatów, narobił zamieszania. Gdy w zeszłym roku wydała swoją drugą płytę June, wiadomo było, że nie był to przypadek. W ciągu kilku miesięcy wokalistka zdobyła należne jej uznanie i coraz większą popularność. Tym bardziej warto było sprawdzić jak jej muzyka prezentuje się na żywo.




Na scenie Ronda Sztuki Julia pojawiła się wraz z towarzyszącymi jej muzykami (z basistą Thomasem Merkelem, perkusistą Jakobem Kierschem oraz skrzypaczką i wokalistką zwaną Mandy Ping-Pong).
Koncert był częścią trasy promującej nowy album artystki, więc można było spodziewać się repertuaru z tej właśnie płyty. Na sam początek zabrzmiał tytułowy June, którym artystka od razu rozruszała zebraną licznie publiczność. Sama wokalistka również od początku świetnie się bawiła, tańcząc i gestykulując podczas śpiewania. Po zagraniu kilku utworów przywitała się z publicznością, nie ukrywając swojego zadowolenia z obecności w Katowicach. Następnie Julia wraz z zespołem zaprezentowała kolejne utwory z ostatniej płyty (m.in. pięknie zagrane Since i Gamelan). Zabrzmiały one jednak inaczej niż na płycie. Choć aranżacyjnie nie odbiegały za bardzo od wersji studyjnych, to jednak dało się odczuć nową energię, z jaką zostały zagrane. Chwilami muzyka Julii nabierała bardzo transowego, tanecznego wręcz charakteru (np. Shhh). Warto było zwrócić uwagę także na perfekcyjne zgranie muzyków, którzy grali z dużą dozą lekkości i swobody. Najważniejszy był jednak niezwykle mocny głos Julii, który brzmiał doskonale nawet wtedy, gdy artystka śpiewała i mówiła szeptem…

Choć większość repertuaru stanowił materiał z ostatniej płyty, to nie zabrakło też kilku starszych nagrań (Billy Eliott, Dancer), w tym jednej piosenki, którą Julia zagrała i zaśpiewała solo.





Pod koniec koncertu publiczność doczekała się obiecanej wcześniej Matrioszki, która była ukoronowaniem tego koncertu. Nie obeszło się jednak bez bisów. Jako pierwsze zabrzmiało wyczekiwane Echo. Co ciekawe, artystka zaśpiewała a capella polskojęzyczną część tego utworu. Po głośnych oklaskach powróciła wraz zespołem raz jeszcze na scenę, grając rytmiczny CTRL, który zakończył ten świetny koncert.

Na żywo muzyka Julii nabiera innego kolorytu, a płynąca ze sceny energia nikogo nie pozostawia obojętnym. Świetne melodie i rytmy w połączeniu z silnym i naturalnym zarazem głosem wokalistki na długo pozostają w pamięci. A to, co najbardziej urzeka, to szczerość jej muzyki, którą gra z nieudawaną radością. Można przypuszczać, że ten rok, również pod względem koncertowym, należeć będzie do Julii Marcell. Jej występ na urodzinach galerii Rondo Sztuki był tego dowodem i doskonałym prezentem dla zebranej publiczności.


Katowice, Rondo Sztuki 27.03.2012