Halina (Ewa Mitoń), kobieta w średnim wieku, niemodnie ubrana, i Bożena, jej sąsiadka, szczupła, wiecznie przestraszona brunetka (Ewelina Starejki), pogrążone są w lekturze nie najnowszego numeru pisma „Nie dla Ciebie”. Co chwilę przez ramię Haliny zagląda ciekawie jej córka, Mała Metalowa Dziewczynka (Magda Grąziowska) – dziarska dziewuszka o dwóch związanych kokardkami warkoczach. W tym czasopiśmie opisane są sposoby na wiosenne porządki, przemeblowanie szafy, krzyżówka z gotowym rozwiązaniem. Halina z Bożeną właśnie kończą wypełnianie psychozabawy, która niezbicie dowodzi, że obie są niepoprawnymi globtroterkami. „Pamiętasz, jak nie byłam we Francji i moja noga nigdy już tam nie postanie?” – mówi Bożena. Na co Halina, z zajadłością właściwą wymianie wakacyjnych wrażeń: „To jeszcze nic, myśmy nie byli we Włoszech. Ale nie byłam zadowolona W OGÓLE, że tam nie pojechaliśmy. Dobrze, że tam nie byłam i nie zrobiłam zdjęć, to ci nie pokażę”.
Kobiety, ekscytując się niebyłymi wyprawami, wchodzą sobie wzajemnie w słowo, po to tylko, by wyrzucić z siebie kolejną dawkę poszukujących adresata emocji.
O Halinie wiadomo, że jest „specjalistką przemieszczeń palet towarowych w przestrzeni sklepowej klasyczną metodą fizyczną”, Bożena pracuje jako „specjalista usuwania zanieczyszczeń sanitarnych w przestrzeniach prywatnych własnych”, babcia natomiast kiedyś „chodziła, że aż hej” i „serce tłukło jej się w młodej piersi”, a wnuczka ucieka czasami z zajęć szkolnych, a po lekcjach „nie zabiera nigdzie babci”. Postaci są papierowe, ahistoryczne i abiograficzne. Spełniają na scenie rolę maszynek do mówienia. Na próżno doszukiwać się w nich komplikacji psychologicznych, nie ma też głębokich motywacji działań, bo na scenie właściwie nie ma działań. Przyczyny i skutki zdarzyły się dawno temu i brzmią jak nierealna bajka, w której miesza się ze sobą historia II wojny światowej, wejście Polski do Unii Europejskiej i fabuła znanego serialu. Dla bohaterów wszystkie te wydarzenia zdają się równie nierealne, bo postaci są jedynie maszynkami do „mielenia” słów. Babcia prezentuje słownik przedwojenny, pełen wyrażeń w stylu: „serce szarpało się w piersi”, „sukienka w różyczki”, „młodość” i „że aż hej!”. Jej wypowiedzi są przeterminowane, z przedwojenną datą ważności. Halina produkuje „towar” naszpikowany różnego rodzaju spulchniaczami, językowymi ulepszaczami i substancjami konserwującymi, tak by wydawał się świeży i w kolorze jeszcze przez najbliższe dwadzieścia lat. Jej słownik to zbiór „mądrości” gazetowych i codziennych domowych klisz: „za darmo i w dodatku z rozwiązaną krzyżówką!”, „mnie to na żadne skrobanki nikt nie namówi!”. Zadaniem Małej Metalowej Dziewczynki jest natomiast produkcja dyskursów przyszłości, których wydajność nie jest jeszcze znana: „walające się luzem piksele”, „można ekstra pogrzebać sobie w pikselach”. Majczak zdaje się mówić, że możliwy jest już tylko brak dialogu, gdyż nasze języki są zbyt odmienne. W konflikt wchodzą nie tylko słowniki innych pokoleń, w spektaklu ukazana zostaje również niekomunikatywność języków sztuki i mediów – z których połączenia powstaje hybryda.
Bohaterki Między nami dobrze jest krzątają się po małym pomieszczeniu i mówią do nieobecnego odbiorcy, od czasu do czasu zawieszając głos i silnie modulując. W wypowiedziach nie słychać jednak przeznaczonej dla słuchacza ciszy, nie ma miejsca na to, by ktoś mógł włączyć się w dialog. Babcia (Maria Zającówna-Radwan) opowiada wspomnienia samej sobie, nie starając się ani na chwilę dostosować tempa czy tonu głosu do potrzeb niecierpliwej wnuczki, a Metalowa Dziewczynka, miotając się po pokoju lub jeżdżąc na rowerze, wyrzuca z siebie niezrozumiałe kwestie, ignorując babcię. Nieporozumienie w spektaklu Majczaka staje się dźwignią uruchamiającą kolejne wypowiedzi i pozwala na uwolnienie potencjału tkwiącego w braku komunikacji pomiędzy postaciami. Relacje rozgrywane są na poziomie metadialogów. Sieć napięć zostaje zbudowana poprzez zróżnicowanie sposobów mówienia, zindywidualizowanie rytmów mowy oraz wprowadzenie rozmaitych manier. Manierą wnuczki jest na przykład nadmierna ekscytacja. Płytkie łapanie oddechu, nienaturalny uśmiech, wytrzeszczanie oczu sprawiają, że Małej Metalowej Dziewczynki nie słucha się z przyjemnością. Za każdym razem, gdy zaczyna mówić, jest jak nakręcona pozytywka, która nie przestanie grać, nim melodia nie dobiegnie końca. I, choć nienaturalność wpisana jest w jej postać, to nadużywanie tych samych elementów gry aktorskiej w kolejnych scenach zaczyna nieco razić. Mimo to Między nami dobrze jest przyciąga indywidualnymi stylami aktorskimi. Z wielką śmiałością kreują swoje postaci Urszula Grabowska (jako Edyta) i Magdalena Walach (jako prezenterka telewizyjna). Obie stworzyły role ryzykowne, z pogranicza sztuczności i brawury.
Choć w przedstawieniu niewiele jest momentów wzajemnej interakcji aktorów, to nie brakuje w nim ekscytujących starć. Przykładem ciekawego zestawienia postaci jest zderzenie agresywnego stylu wypowiedzi prezenterki telewizyjnej z narcystyczną manierą artysty aktora (Dariusz Starczewski). Na szczególną uwagę zasługuje Ewa Mitoń, której udało się stworzyć postać Everywoman – bohaterki ukształtowanej przez seriale telewizyjne i ograniczonej do myślenia o promocjach w Lidlu. Postać Haliny nie jest mimo to jednowymiarowa i nie wyczerpuje się jedynie w parodii. Strategia odpodmiotowienia ukazuje tragiczny wymiar egzystencji kobiety. Ewa Mitoń świetnie operuje modulacją głosu, podkreślając te momenty wypowiedzi swojej postaci, które trafiają w pustkę, a to ze względu na beztreściowość, a to z powodu braku odbiorcy. Przy minimalizmie gestów – różne sposoby wzruszania ramionami i potakiwanie – wyraża „niegotowość” swojej postaci, jej zawieszenie w intelektualnej próżni i podatność na wpływy.
Reżyser wyzyskuje potencjał emocjonalny tkwiący w scenie śmierci babci. Mała Metalowa Dziewczynka na moment porzuca własny język. Owo „dogadanie się” babci i wnuczki odbywa się jednak w specyficznej sytuacji – w momencie nieistnienia, do którego od początku przedstawienia prowadziły gry zaprzeczeń. Jest to chwila, w której wnuczka zdaje sobie sprawę, że jej babcia zginęła w bombardowaniu podczas II wojny światowej, a co za tym idzie – ona sama nigdy się nie narodziła. Nieistnienie zarówno babci, jak i wnuczki w tej sytuacji nie oznacza porozumienia, ale zrównanie doświadczeń. Powodem nieistnienia bohaterek jest wojna, dlatego obie pozwalają się zamknąć w wojennym słowniku. Jest to oczywiście tylko chwilowe wrażenie, bo dla widza wcale nie jest jasne, czy śmierć babci zdarzyła się naprawdę, czy była jedynie projekcją. Porozumienie pozostaje utopią, bo prawdziwe Małe Metalowe Dziewczynki nie mają okazji doświadczać nieistnienia na co dzień.
Teatr Bagatela, Scena na Sarego 7
Między nami dobrze jest
reżyseria: Andrzej Majczak
scenografia: Urszula Czernicka
muzyka: Robert Łuczak
reżyseria świateł: Marek Oleniacz
obsada:
Mała Metalowa Dziewczynka – Magda Grąziowska
Halina – Ewa Mitoń
Osowiała Staruszka na Wózku Inwalidzkim – Maria Zającówna-Radwan
Bożena – Ewelina Starejki
Aktor – Adam Szarek
Prezenterka – Magdalena Walach
Edyta – Urszula Grabowska
Głos z radia – Sławomir Sośnierz
asystent reżysera: Ewelina Strajeki
inspicjent/sufler: Sylwia Domin
zdjęcia: Piotr Kubic