Jednym ze sposobów na uniknięcie tejże pułapki jest wymieszanie obcych wzorców z tym, co najbardziej swojskie. W drugiej części trylogii Szłapy jest nawet trochę więcej odpowiedniej polskości niż w rozpoczynającym ją ponad rok temu tomie Lepsza wersja życia. A przynajmniej bardziej zapada w pamięć. Już na starcie odbiorca otrzymuje coś w rodzaju krytyki „polskich przekrętów”, zaś chwilę później z Wieży Mariackiej rozbrzmiewa wiadomy hejnał. Tego typu smaczki to niewątpliwe atuty Szłapy. Niestety z czasem ich ubywa, aż w końcu całkiem znikają. Ale zacznijmy od początku.
Gęsta atmosfera, subiektywna narracja, dużo niewiadomych, ambiwalencja moralna, a wreszcie amnezja jako jeden z motywów fabularnych - to cechy, które pierwszą część trylogii przenosiły w rejony noir. Przy lekturze „dwójki” już takiego skojarzenia nie miałem. Z jednej strony rzecz jest nieco bardziej kryminalna, bo ważniejszą rolę odgrywa policyjne śledztwo toczone w sprawie krakowskiego superbohatera, z drugiej jednak znacznie mniej tu jego przemyśleń (elementu jakże charakterystycznego dla klasycznych czarnych opowieści), a wreszcie pewne karty zostają przed czytelniami odkryte, redukując tym tajemniczość komiksu.
Szłapa porzucił jeszcze jedną rzecz cechującą część pierwszą, tym razem jednak nie pozostaje nic innego, jak się tylko cieszyć. Chodzi bowiem o pewną fabularną niekonsekwencję, kilka scenariuszowych dziur będących efektem niedopracowania pewnych - wydawałoby się – szczegółów. Drugiej części nie można już tego zarzucić, pod tym kątem jest rzeczą przemyślaną. Nieco gorzej wypada tu za to dramaturgia, a przede wszystkim „żonglerka gatunkowa”. Kryminalno-podobna historia z tłem obyczajowo-społecznym przez większość czasu przemieszcza się po konwencji superhero w sposób całkiem oszczędny, nagle jednak wrzucona zostaje na głęboką wodę. Miejsce swojskości zajmuje rasowa pulpa spod znaku tradycyjnego science fiction. Bez przygotowanego wcześniej gruntu rozwiązanie to nie tyle zaskakuje, co powoduje nieprzyjemny dysonans.
Ciągle odnoszę wrażenie, że autor nie wykorzystuje potencjału drzemiącego w jego dziele. Marionetkowy superbohater w polskich realiach to przecież dobry temat. Kolejne narzędzia, jakimi się Szłapa posługuje, wydają się – w większości wypadków – do tej eksploatacji odpowiednie, a jednak ciągle jest czegoś za mało lub za dużo. Uniknięcie epigonizmu przy tak przeżutej konwencji zasługuje na pochwałę, ale samo w sobie nie stanowi wartości na tyle dużej, aby można było przymknąć oko na minusy. Odbiór komiksu może się jednak znacznie zmienić za sprawą wieńczącego trylogię Ostatniego wyczynu, nad którym to twórca Blera właśnie pracuje. Dopiero po jego premierze jasnym będzie jak właściwie rzecz oceniać.
Bler: Zapomnij o przeszłosci
Scenariusz i rysunki: Rafał Szłapa
Gatunek: komiks superbohaterski + obyczaj + horror
Szczegóły wydania: 48 plansz, kreda mat, format A4, oprawa miękka bez skrzydełek
ISBN: 978-83-931632-1-2
Marcin Zembrzuski - domorosły krytyk filmowy i komiksowy. Jeden z redaktorów internetowego magazynu Kolorowe Zeszyty, stały współpracownik portalu Stopklatka. Na sumieniu ma też kilka innych grzechów. Prowadzi bloga w głównej mierze poświęconego kinu szerzej w Polsce nieznanemu, niedocenianemu lub zwyczajnie zapomnianemu, a czasem także sztuce komiksu.