A do tego na pokład statku trafia groźny przestępca, umykający przed zemstą kompanów. Jakby tego było mało – wszyscy marynarze mają też wspólny kłopot. Tuż przed wypłynięciem z macierzystego portu załoga dowiaduje się, że najprawdopodobniej niedługo straci pracę. Zdesperowani marynarze postanawiają przejąć na morzu kontrolę nad statkiem, aby z pozycji siły negocjować z pracodawcą. Zaczyna się ryzykowna gra, a zwykły rejs zamienia się w powieści Islandczyka Stefána Mániego w drogę do piekła, której finał (nie zdradzam chyba zbyt wiele) może być tylko jeden: tragiczny.

Statek jest powieścią wyjątkową, nie tylko dlatego że jej akcja rozgrywa się głównie na oceanie. Islandzki pisarz, który w zeszłym roku gościł na Międzynarodowym Festiwalu Kryminału we Wrocławiu, zmiksował w niej elementy pochodzące z rozmaitych podgatunków powieściowych.
Jest w tej książce po trosze z kryminału, thrillera, horroru, powieści marynistycznej. A w to wszystko autor wplótł jeszcze nawiązania do islandzkich wierzeń i morskich legend. Wszystkie te składniki udało się pisarzowi połączyć w zgrabną całość.

Proza Mániego jest gęsta i duszna, momentami nawet przytłaczająca czytelnika opisami narastającej grozy i rozpasanego zła. Inaczej być jednak nie może, bo Statek to przede wszystkim opowieść o szaleństwie i Złu, które zagarniają nie tylko ludzi ewidentnie odklejonych od rzeczywistości, jak maszynista Palacz wielbiący Szatana, ale na pozór zupełnie zwyczajnych, normalnych. W powieści Islandczyka szaleństwo żywiołów natury, opisywanych bardzo sensualnie, zderza się z obłąkaniem ludzkich umysłów. Który rodzaj szaleństwa jest bardziej przerażający, niszczący? Łatwo zgadnąć.

W książce Mániego jest coś z klimatu Jądra ciemności Josepha Conrada. Już to starczy za rekomendację.

Stefán Máni, Statek,
przekł. Jacek Godek,
W.A.B, Warszawa 2010

Robert Ostaszewski - pisarz, krytyk literacki, wydał (wraz z Martą Mizuro) powieść kryminalną Kogo kocham, kogo lubię. Wkrótce nakładem wydawnictwa W.A.B. ukaże się jego kolejny kryminał Sierpniowe kumaki napisany wspólnie z Violettą Sajkiewicz.

Tekst pochodzi z blogu Autora