Piątkowy, październikowy wieczór. Trzeba spotkać się ze znajomymi, upić i wracać do domu. Szkoda, że wszyscy oni są hetero. Tylko Russell (Tom Cullen) nie. Nie „obnosi” się, mówiąc językiem prawicowej publicystyki, ze swoją orientacją. Wszyscy o niej wiedzą, ale młody mężczyzna i tak czuje się w tym towarzystwie nieco zagubiony. Szybko więc rezygnuje z dalszego uczestniczenia w domówce i pod pretekstem powrotu do domu, jedzie do gejowskiego klubu. Tam, raczej nieśmiały Russell podąża wzrokiem za wymarzonym chłopcem, ale boi się zrobić pierwszy krok, bo tamten, jak mu się wydaje, jest spoza jego ligi. Kiedy wypija trochę więcej alkoholu, idzie za upatrzonym młodzieńcem do toalety, licząc na to, że przy pisuarze łatwiej będzie nawiązać kontakt. Co jest dalej, łatwo się domyślić. Powrót do domu, seks i odwieczne pytanie singla: zostanie na kawę, czy speszony będzie próbował jak najszybciej wyjść?


Glen (Chris New) zostaje. Chce rozmawiać o minionej nocy. Okazuje się zupełnie innym typem człowieka niż Russell. Jest bardzo otwarty w sprawach swojej seksualności i nie boi się ani bycia ocenianym, ani (o zgrozo) całowania w miejscach publicznych. Od razu widać, że między tą dwójką coś iskrzy. Obaj szukają w swoim życiu czegoś więcej – uczucia, które spajałoby całą resztę. Niestety Glen w niedzielę wyjeżdża i prawdopodobnie nigdy nie wróci, bo zdarzało mu się już wcześniej uciekać od problemów. Mimo to zostaną ze sobą prawie cały weekend.
Od telefonu do telefonu, od spotkania do spotkania, będą ze sobą przebywać niemal całe 48 godzin. Nie spędzą ich tak, jak zrobiliby to bohaterowie komedii romantycznej. Nie znajdziecie tu sekwencji montażowych, w których chodzą po skąpanych w słońcu ulicach, smarują sobie twarze jedzeniem i biorą wspólne kąpiele (szczerząc się przy tym i udając super zakręconych). Ten czas poświęcą głównie na wciąganie kokainy, palenie trawy, picie i zbliżanie się do siebie poprzez rozmowę i kontakt fizyczny. Zdradzą sobie wiele sekretów, opowiedzą o tym, czego się wstydzą i co sprawia im przyjemność. Wszystko to w niespiesznym tempie prawdziwej konwersacji.


Cały Zupełnie inny weekend jest raczej mało widowiskowy, ale należy potraktować ten fakt jako zachętę do jego obejrzenia i ogromny komplement. Dzięki temu jest historią bezpretensjonalną i wzbudzającą silne emocje. Każdy, kogo nudzą standardowe love story, w których bohaterowie odnajdują się, mają chwilowe trudności, ale głównie żyją długo i szczęśliwie, będzie usatysfakcjonowany filmem Haigha. Trudno nazwać go przygnębiającym, bo opowiada o rodzącym się uczuciu. Trudno nazwać go optymistycznym, bo wszystko w nim ma znamiona tymczasowości. Zakończenie nie jest ani oczywiste, ani wydumane, ale za to jest najmniej ważne, bo film opowiada raczej o procesie, jakim jest poznawanie drugiej osoby.


Zdjęcia Urszuli Pontikos (operatorka polskiego pochodzenia) są jednymi z najbardziej intymnych jakie widziałem. Tworząc klimat bliskiego uczestniczenia w wydarzeniach, budują prawdziwą relację pomiędzy widzem i bohaterami. Nie ma w filmie zbyt wiele nagości, ani seksu, ale kiedy już się pojawiają, można poczuć, że nie mają one czysto fizycznego charakteru. Stają się źródłem informacji na temat drugiej osoby i zapewnieniem o poczuciu bezpieczeństwa. Być może są to zbyt wielkie słowa jak na 2-dniową znajomość, ale świadomość braku czasu zawsze intensyfikuje relacje.


Russell i Glen są typowymi młodymi mężczyznami szukającymi miłości. Reżyser ich nie idealizuje. Mają zwyczajne mieszkania, zwyczajne ciuchy i zwyczajne prace. Nie są ani bogaci ani biedni. Lubią się czasami naćpać miękkimi narkotykami i poimprezować. Niewiele jest w nich stereotypu wydepilowanego, opalonego geja prosto z siłowni. To, co urzeka w Zupełnie innym weekendzie, to całkowite skupienie się właśnie na nich. Świetne zdjęcia i przemyślany montaż potęgują tylko wrażenie zwyczajności tej historii, w której głównym wątkiem jest ucieczka przed samotnością, nic więcej i nic mniej.



Zupełnie inny weekend (Weekend)
scenariusz i reżyseria: Andrew Haigh
muzyka: Hook & The Twin    
zdjęcia: Urszula Pontikos
obsada: Tom Cullen, Chris New, Jonathan Race, Laura Freeman, Jonathan Wright, Loretto Murray
kraj: Wielka Brytania
rok: 2011
czas trwania: 96 min
premiera w Polsce: 27 stycznia 2012 r.
Tongariro Releasing

Maciej Badura - rocznik '85. Kulturoznawca, amerykanista, Ph. D. wannabe. Interesuje się amerykańskim kinem niezależnym, filmem kanadyjskim, queerem i transgresją wszelkiego rodzaju. Kiedyś napisze monografię o Harmonym Korine. Nade wszystkich ceni sobie Todda Solondza. Nałogowo ogląda seriale. Platonicznie zakochany w Sashy Grey, Williamie Faulknerze i telewizyjnych programach o sprzątaniu.