Olsztyński pisarz jest autorem – między innymi – cyklu kryminałów o przypadkach dziennikarza śledczego Jakuba Sterna, których akcja rozgrywa się przed wojną we Lwowie. Już pierwsza część cyklu, powieść Foresta umbra (2004), uhonorowana została prestiżową Nagrodą Wielkiego Kalibru. Jaszczuk nie spoczął jednak na laurach, dalej szlifował kryminalne narracje, dzięki czemu kolejne części serii, Plan Sary (2011) i wchodzące właśnie na rynek Marionetki, są coraz lepsze.

W każdej z nich pisarz posłużył się tym samym schematem: główny bohater z jednej strony zmaga się z zawirowaniami w życiu prywatnym (problemy z porozumieniem się z przełożonymi i bliskimi), z drugiej – prowadzi dziennikarskie śledztwa w sprawie seryjnych zabójstw, dokonywanych zwykle przez zaburzonych psychicznie i emocjonalnie zwyrodnialców, nie raz, nie dwa ryzykując swoje i współpracowników życie oraz zdrowie, i wchodząc w paradę inspektorowi Ziębie.
Nie inaczej jest w Marionetkach. W brutalny sposób zostają zamordowane osoby związane ze światkiem lwowskiej bohemy teatralnej. Sprawa wydaje się dziwaczna i powikłana, tym bardziej że ważną rolę zdają się odgrywać w niej… teatralne marionetki. Przy tym sam Stern jest coraz bardziej poobijany, otrzymuje ciosy z każdej strony: dowiaduje się o śmierci starszego brata, jego matka trafia do szpitala dla psychicznie chorych, żona podejrzewa go o zdradę, a redaktor naczelny „Kuriera” sugeruję, że jego posada w gazecie jest zagrożona… Nic więc dziwnego że prowadzenie śledztwa przychodzi mu z trudem.
         
Dlaczego jestem zdania, że Marionetki są lepsze od poprzednich części cyklu? Proza kryminalna Jaszczuka nabrała fabularnego oddechu. W poprzednich książkach autor koncentrował uwagę przede wszystkim na wątku kryminalnym, w nowej zdecydowanie więcej miejsca poświęcił przybliżaniu specyfiki relacji – co tu kryć, pokomplikowanych – Sterna z bliskimi i współpracownikami. Coraz ciekawszy, by tak rzec – namacalny, staje się też w powieściach Jaszczuka obraz Lwowa lat 30. ubiegłego wieku. Oczywiście, niektórych czytelników może drażnić drobiazgowość opisów miasta i lokalnego kolorytu. Jednak inaczej być – jak sądzę – w tym przypadku nie może. Kryminały takie, jak Jaszczuka – podobnie zresztą jak teksty należące do popularnego swego czasu nurtu „małych ojczyzn” – stanowią coś w rodzaju literackich wypraw do zaginionych światów, miejsc, które przeorała, zniszczyła Historia. Pewna antykwaryczna skrupulatność jest więc w nich niezbędna. W końcu, Marionetki to nie jest tylko i wyłącznie opowieść o krwawych zbrodniach. Na szczęście.


Paweł Jaszczuk, Marionetki,
Prószyński i S-ka, Warszawa 2012
 

Robert Ostaszewski - pisarz, krytyk literacki, wydał (wraz z Martą Mizuro) powieść kryminalną Kogo kocham, kogo lubię. Wkrótce nakładem wydawnictwa W.A.B. ukaże się jego kolejny kryminał Sierpniowe kumaki napisany wspólnie z Violettą Sajkiewicz.

Tekst pochodzi z blogu Autora