The Weeknd to studnia pełna sprzeczności i pytań bez odpowiedzi.
Trzy albumy są bardzo spójne – utwory skonstruowane są z zamkniętego zbioru elementów, jednak spotykają się tu – zdawać by się mogło – przeciwieństwa, tak jak i źródła inspiracji są diametralnie różne.
Echoes of Silence inauguruje D.D., cover Dirty Diany Michaela Jacksona, znakomicie zapoznający słuchacza z atmosferą całej trylogii – jest dekadencko, mrocznie, duszno, jakby na niekończącej się, lecz dogasającej imprezie. Montreal operuje wszystkimi środkami popularnego nurtu r'n'b, wokal jest wysoki, francuskojęzyczny refren dodaje tylko specyficznej ckliwości. Outside to już inna historia. Intymne, z chóralnym refrenem, ascetyczne w środkach.
Ciężko odpowiedzieć na pytanie, co sprawia, że ta muzyka jest tak pociągająca (zobowiązuje do pozostania przy 9/27 utworach). Te, które są najbardziej nachalne popowo, oddzielnie mogłyby być nieznośne, jednak przez wyborne towarzystwo cały zbiór zyskuje swoistą równowagę. Albo sugeruje grę z konwencją, czego dowodem mogłoby być tak sprawne żonglowanie cytatami, od Justina Timberlake'a po Thieves like us. Może muzyka na tyle naznaczona emocjonalnie, operująca jednorodnymi środkami stylistycznymi byłaby zbyt sztuczna i jednorodna? Tu – elokwencja i rozstrzał gatunkowy dodaje wiarygodności równoległemu, tajemniczemu uniwersum, wykreowanemu przez the Weeknd w ubiegłym roku.
Na rok 2012 zapowiedziano ponowne wydanie albumów, póki co – można je pobrać z oficjalnej strony artysty ( http://the-weeknd.com/ )
The Weeknd, Echoes of Silence
Tracklista:
1. "D.D." (cover of Michael Jackson's "Dirty Diana")
2. "Montreal"
3. "Outside"
4. "XO / The Host"
5. "Initiation"
6. "Same Old Song"
7. "The Fall" (produced by Clams Casino [1])
8. "Next"
9. "Echoes of Silence"