Maria Kobielska:
Rok 2011 zapisuje się ważnymi wydarzeniami w sferze organizacji życia literackiego, na rynku wydawniczym. Na przykładzie przejść PIW-u obserwowaliśmy go pod kątem działalności państwa: zasłużone wydawnictwo zagrożone zostało likwidacją – ze względów czysto finansowych – na wniosek Ministerstwa Skarbu, zapewne w jakimś stopniu zostanie uratowane przez Ministerstwo Kultury, lecz szczegółowe rozwiązania pozostają niejasne. Z kolei w sektorze prywatnych przedsiębiorstw także wiele się działo – choćby Świat Książki kupiony przez księgarnianą firmę Weltbild czy skomplikowane perypetie W.A.B. To ostatnie również przejmuje dystrybutor – Empik, w związku z czym powraca doń – jako prezes – Beata Stasińska, której usunięcie w końcu zeszłego roku wywołało spory skandal w świecie kultury. Ten powrót można uznać za spełnienie oczekiwań zeszłorocznego listu otwartego ludzi kultury w obronie Stasińskiej; w tym samym momencie jednak pozycja Empiku, bezwzględnego rynkowego gracza, staje się jeszcze mocniejsza (i zaczyna już budzić protesty).
Frapujące, jak potoczą się dalsze losy tych wydawnictw. Nie mniej mnie jednak ciekawi sprawa mniej znana: jakie perspektywy krakowskiej Korporacji Ha!art stworzy przyznany jesienią sześciusettysięczny grant Narodowego Centrum Nauki (na projekt pod obiecującym, lecz bardzo ogólnym hasłem „Literatura polska po 1989 roku w świetle teorii Pierre'a Bourdieu”), a przede wszystkim, czy i jakie nas z tego tytułu czekają nowości wydawnicze.
Tymczasem jednak szczególne wyróżnienie dla wydawnictwa należy się w 2011 roku Czarnemu. To już od dłuższego czasu nie jest niewielka, wyspecjalizowana oficyna; swoją pozycję buduje od dawna przez znakomite wybory wydawnicze. Wystarczy spojrzeć na tegorocznego Angelusa: pozycje wydane przez Czarne to aż 5 z 14 książek przedostatniego etapu i 3 z 7 finałowych, a tryumf ten wieńczy oczywiście zwycięstwo Swietłany Aleksijewicz. W 2011 roku Czarne wydaje dalej dużo i świetnie, trzymając niezmiennie dobry poziom w reportażach (w E-SPLOCIE recenzowaliśmy między innymi: Paniuszkina, Polman, Hatzfelda, Goldmana, Rolina), esejach (Jezernik!) i wywiadach (Konwicki!), ciekawej – zwłaszcza tłumaczonej – prozie (tu choćby druga książka Yiyun Li i Autobiografie Bernharda). Wydawnictwo ma też swoją serię kryminalną, nowym pomysłem jest historyczna. Na koniec trzeba wspomnieć, że to książka Czarnego – Dzisiaj narysujemy śmierć – stała się początkiem jednej z ciekawszych (i ostrzejszych) zahaczających o literaturę prasowych dyskusji zeszłego roku.
Kolejną ciekawą sprawą jest powstająca w 2011 roku prasa literacka – mam tu przede wszystkim na myśli imponujące pierwsze numery magazynu „Książki”. Zbiera on słuszne pochwały za nową, światową jakość w pisaniu o literaturze, które zarazem nie osuwa się w hermetyczną fachowość. Na tym tle choćby start „Papermintu” wypadł bardzo słabo, ale z takiego ożywienia wydawniczego w krytyce wypada się tylko cieszyć!
A same książki? Na pewno w nowościach 2011 roku widać pewne trendy – jak szczególnie silną reprezentację książek z nurtu biografii, autobiografii, dzienników, non-fiction, ocierających się o (zwłaszcza indywidualną) historię. Koniecznie chciałam jednak na zakończenie wskazać mój tegoroczny fajerwerk czytelniczy, książkę jednocześnie obowiązkową i olśniewającą – i okazało się to kłopotliwe. Wśród moich lektur było wiele równych i dobrych pozycji, ale żadnej rewelacji na miarę na przykład Dukajowego Króla Bólu z zeszłego roku.
Wybieram więc ostatecznie inaczej – nie zupełną nowość, ale wznowienie, które przypomina, jak bardzo warto wertować to, co wydaje się już w jakimś stopniu (a więc za słabo) rozpoznane. Po zeszłorocznej edycji fascynującej korespondencji Ingeborg Bachmann z Paulem Celanem wydawnictwo a5 publikuje jej jedyną powieść, Malinę, w przekładzie Sławomira Błauta, pierwszy raz wydanym w 1975 roku w słynnej Czytelnikowskiej serii z Nike. To ciągle odkrywcza formalnie, fenomenalna, gęsta książka, której narratorka w krańcowo introspekcyjnej, a przy tym bardzo realistycznej opowieści próbuje ogarnąć siebie samą – swoje szczęście, koszmary, miłość, siłę, zależność, czytanie i pisanie. Życzmy sobie w nowym roku – choć to ryzykowne – intensywności jej lektur:
Książki? Tak, dużo czytam, zawsze dużo czytałam. Nie, nie wiem, czy się rozumiemy. Najchętniej czytam na podłodze, także na łóżku, prawie wszystko na leżąco, nie, nie tyle chodzi przy tym o książki, liczy się przede wszystkim czytanie, czarne na białym, litery, sylaby, wiersze, te nieludzkie utrwalenia, znaki, te ustalenia, to zastygłe w wyraz szaleństwo, które wydobywa się z ludzi. (…) Liczy się również przewracanie kartek, gonitwa od jednej strony do drugiej, ucieczka, współudział w szaleńczym, zakrzepłym wylewie, liczy się nikczemność przerzutni, ubezpieczenie życia w jednym jedynym zdaniu, ubezpieczenie wtórne zdań w życiu. Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią.
Jakub Kornhauser:
Rok 2011 to czas Tomasa Tranströmera. Szwed wreszcie doczekał się literackiego Nobla, jak najbardziej zasłużonego. To pierwsza nagroda dla poety od 1996 roku, kiedy uhonorowano nią Wisławę Szymborską. Problemem jest niszowość Tranströmera w Polsce, wydawanego dotychczas nader skąpo przez niewielkie oficyny. W przyszłym roku ma to zmienić pokaźna antologia, którą przygotowuje a5. Szwedzkie laury dla poety nie oznaczają jednak dominacji poezji na polskim rynku wydawniczym. Poza kilkoma wyjątkami, jak świeże, ciekawe tomy Jana Kaspra (Zbieracze jabłek, Biblioteka Telgte), Krzysztofa Koehlera (Od morza do morza, WBPiCAK), Adriana Glenia (Da. Teksty wierszowane, Biblioteka Toposu) czy przekład ukraińskiego poety Wasyla Machno (Nitka, przeł. Bohdan Zadura, Pogranicze), nie wydarzyło się w nowej poezji nic nadzwyczajnego.
Poza jednym szczególnym przypadkiem – wydaną przez a5 antologią Utwory rozproszone. Rekonesans, w dużej części zawierającą odczytane wprost z rękopisów nieznane wiersze Zbigniewa Herberta. Całość – teksty Herberta, inkrustowane odautorskimi komentarzami oraz notą edytorską Ryszarda Krynickiego, reprodukcje rękopisów – łyka się jednym tchem. Dzięki możliwości wśliźnięcia się za kulisy procesu twórczego wybitnego poety, czytelnik układa sobie na nowo Herbertowskie puzzle, jak się okazuje, zaskakująco jędrne i niejasne.
Dziwna posucha dotknęła także tegoroczną Nagrodę Nike, w finałowej siódemce próżno doszukiwać się dzieł wybitnych. Potwierdza to werdykt Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus: w czołówce brak Polaków, nagroda dla wybitnego reportażu Swietłany Aleksijewicz (Wojna nie ma w sobie nic z kobiety, przeł. Jerzy Czech, Czarne), na liście świetna proza ukraińska (Matios), słoweńska (Jančar), albańska (Kadare). Po raz kolejny znać bolesne zapóźnienie w rodzimej produkcji. Wszystko, co najważniejsze, dzieje się w przekładach, w czym tkwi zresztą oczywista przewaga Angelusa nad Nike.
W 2011 wydano kilkadziesiąt świetnych powieści środkowoeuropejskich, w tym nowe (bądź stosunkowo nowe) propozycje takich autorów jak Chorwat Miljenko Jergović (Srda śpiewa o zmierzchu w Zielone Świątki, przeł. Magdalena Petryńska, Czarne), Węgier László Krasznahorkai (Wojna i wojna, przeł. Elżbieta Sobolewska, W.A.B.), Albańczyk Ismail Kadare (Córka Agamemnona, przeł. Dorota Horodyska, Świat Książki), Bułgar Angel Wagenstein (Pożegnanie z Szanghajem, przeł. Hanna Karpińska, Zysk i S-ka). Na wyróżnienie zasługują inicjatywy wrocławskich wydawców, przybliżające znakomitą, choć wciąż nie dość znaną literaturę czeską – by przywołać tylko kapitalne opowiadania Jana Balabána (Wakacje/ Możliwe, że odchodzimy, przeł. Julia Różewicz, Afera) czy niezwykle poczytną w Republice Czeskiej powieść Jaroslava Rudiša (Grandhotel. Powieść nad chmurami, przeł. Katarzyna Dudzic, GOOD BOOKS) – oraz słowacką: tu druga na polskim rynku antologia mikropróz Balli (Świadek, przeł. Jacek Bukowski, Biuro Literackie) czy znakomity tom opowiadań Pavla Rankova (Bratysława jest mała, przeł. Tomasz Grabiński, Atut).
Oczywiście, nadrabiano też zaległości. Nareszcie mamy polski przekład onirycznej, oryginalnej formalnie prozy niemieckiego klasyka Arno Schmidta (Republika uczonych, przeł. Jacek St. Buras, PIW), a także dwóch francuskich mistrzów – postawangardy, Georges'a Pereca (O sztuce oraz sposobach usidlenia kierownika działu w celu upomnienia się o podwyżkę, przeł. Wawrzyniec Brzozowski, W.A.B.) i awangardy, Michela Leirisa (Noce bez nocy i kilka dni bez dnia, przeł. Anna Wasilewska, słowo/obraz terytoria). Warto w tym miejscu wspomnieć o działalności krakowskiego wydawnictwa Karakter, prezentującego wartościową prozę autorów spoza Europy, jak choćby Dany Laferrière (Kraj bez kapelusza, przeł. Tomasz Surdykowski).
Najważniejszą chyba powieścią 2011 roku jest jednak Michela Houellebecqa Mapa i terytorium (przeł. Beata Geppert, W.A.B.), tekst różniący się od wcześniejszych dokonań Francuza, może nie tak efektowny językowo i obrazoburczy, ale stanowiący bardzo ważny punkt odniesienia w dyskusji o współczesnym świecie. Wbrew politycznym sądom większości krytyków, książka mówi przede wszystkim o sztuce (i literaturze, rzecz jasna) i jej relacji wobec chylącego się ku upadkowi świata.
Reportaż to przede wszystkim znakomita passa Czarnego, na czele z rewelacyjnym Jeanem Rolinem (I ktoś rzucił za nim zdechłego psa, przeł. Wiktor Dłuski) – opowieścią o świecie z punktu widzenia psa – i mocną jak zwykle relacją z Rosji Jacka Hugo-Badera (Dzienniki kołymskie).
Na koniec wspaniała niespodzianka – Edward Gorey (Osobliwy gość i inne utwory, przeł. Michał Rusinek, Znak), wreszcie w pełniejszym wydaniu. Znany dotychczas głównie z Literatury na Świecie amerykański rysownik, pisarz i twórca książek-instalacji był autorem absurdalnych historii obrazkowych, których ośmioelementowy zbiór (w tym genialny utwór tytułowy) zamyka w różowych okładkach rok 2011.
Maria Kobielska – redaktorka E-SPLOTU, doktorantka na Wydziale Polonistyki UJ. Zajmuje się zwłaszcza najnowszą literaturą i kulturą polską w kontekście pamięci, przeszłości i polityki. Autorka książki Nastrajanie pamięci. Artykulacja doświadczenia w poezji Jerzego Ficowskiego (2010). Należy do krakowskiego klubu KP. Pochodzi z Górnego Śląska.
Jakub Kornhauser – doktorant na Wydziale Filologicznym UJ, zajmuje się poezją awangardową i eksperymentalną oraz historią literatury rumuńskiej. Współpracuje z E-SPLOTEM. Autor tomu wierszy Niebezpieczny paragraf (2007) oraz zbioru próz poetyckich Niejasne istnienia (2009). Publikował m.in. w „Odrze”, „Kwartalniku Artystycznym”, „Dekadzie Literackiej”, „Ricie Baum”, „Toposie”.
Już w Nowy Rok wydarzenia roku 2011 według innych autorów E-SPLOTU!