Low – C’mon
Listę otwiera wydany wiosną tego roku album amerykańskiej grupy Low. Małżeństwo Alan Sparhawk i Mimi Parker kolejny raz zafundowali nam dawkę pięknej i przejmującej muzyki, obok której nie da się przejść obojętnie. Ten zespół to już klasyka.










The Walkabouts – Travels In The Dustland
Na nową płytę Walkabouts trzeba było czekać aż sześć lat. Było jednak warto. Travels In The Dustland to muzyczna podróż przez amerykańskie bezdroża, która wypełniona jest prostotą, melodiami i świetnie współbrzmiącymi wokalami Chrisa Eckmana i Carli Torgerson.









Bill Callahan – Apocalypse
Artysta przez wielu określany mianem najlepszego songwritera Ameryki wydał w tym roku kolejny album sygnowany swoim nazwiskiem (przez wiele lat nagrywał pod pseudonimem Smog). I tym razem muzykę na tej płycie można określić krótkim stwierdzeniem – minimum formy, maksimum emocji.










Bon Iver – Bon Iver
Tą płytą Justin Vernon zaskoczył.
Zamiast prostych, folkowych piosenek, którymi podbił serca wielu fanów, utwory zaaranżowane z rozmachem i znacznie szersze instrumentarium niż na poprzednim albumie. To, co niezmienne, to piękne melodie i charakterystyczny głos Justina.








Fink – Perfect Darkness

Brytyjski artysta znany ze swojej wszechstronności (gitarzysta, wokalista, producent i DJ w jednym) powrócił z nową płytą, od razu wzbudzając zachwyt wielu mediów i co najważniejsze słuchaczy. Po jej przesłuchaniu można stwierdzić, że słowo perfekcyjny nie odnosi się tylko o tytułu.









Patrick Wolf – Lupercalia

Muzyczny kameleon tym razem zafundował płytę, którą najprościej opisać jako popową. Jednak pop Patricka to coś diametralnie innego od tego, co kojarzy się obecnie z tym słowem. Świetne melodie i aranże, wyjątkowy głos i dużo dużo słońca.





























Destroyer – Kaputt

Ta płyta to przykład klasycznej, muzycznej elegancji. Album charakteryzujący się subtelnością, aksamitnym brzmieniem, do tego nagrany z dużym rozmachem. Pop na najwyższym poziomie. Nic dodać nic ująć.



William Fitzsimmons – Gold In The Shadow

Obok twórczości tego amerykańskiego artysty trudno przejść obojętnie. Utwory zawarte na jego ostatnim albumie już po pierwszym przesłuchaniu na długo pozostają w pamięci. Po prostu piękna i bardzo szczera muzyka.











W tym zestawieniu nie mogło zabraknąć też płyt rodzimych artystów.  Poniżej kilka z nich.


The Lollipops – Hold!

Na ten album wielu czekało już od czasu pojawienia się pierwszego singla. I warto było. Olsztynianie jak nikt inny w naszym kraju łączą brzmienia lat 50. i 60. ze współczesnym gitarowym graniem. Do tego świetny wokal Kasi Staszko. Bardzo dobra płyta.










Julia Marcell – June
Mieszkająca i tworząca od dłuższego czasu w Niemczech Julia Marcell to jedyna polska artystka, która zadebiutowała płytą, wydaną dzięki wsparciu internautów poprzez portal Sellaband. W tym roku Julia wydała swój drugi album, nagrany z o wiele większym rozmachem niż debiut. June do tej pory zebrał wiele pozytywnych recenzji i potwierdził klasę artystki.







Graftmann - The Greatest Queen
Po kilku latach przerwy nową płytą powrócił nasz rodzimy songwriter Graftmann. I jest to powrót jak najbardziej udany. The Greatest Queen to kilkanaście prostych piosenek, nad którymi unosi się klimat przedwojennych melodramatów i twórczości Serge’a Gainsbourga.










Old Time Radio – Stare Radyjko Gra Dla Dzieci

Na sam koniec płyta szczególna, czyli album trójmiejskiej formacji, która postanowiła nagrać płytę z muzyką dla dzieci. Pomysł okazał się bardzo trafny, a utworów z tego krążka z taką samą przyjemnością mogą słuchać zarówno najmłodsi, jak również nieco starsi słuchacze.