Mickiewicz. Dziady. Performance z Teatru Polskiego w Bydgoszczy w reżyserii Pawła Wodzińskiego to jeden ze spektakli nominowanych do bloku konkursowego Inferno w ramach 4. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Boska Komedia. Przedstawienie jest odważną reinterpretacją romantycznego dramatu i stara się zerwać z potocznymi wyobrażeniami na temat Mickiewiczowskiego tekstu.
Spektakl rozpoczyna się fragmentem z Upiora i natychmiast przenosi widza do części II, wprowadzając nastrój tajemnicy i grozy. Na scenie rozbite są namioty, wokół nich krzątają się ludzie. Wyglądają jak grupa harcerzy czy kolonistów zabawiających się w wywoływanie duchów podczas jednej z letnich nocy. Guślarz (Mateusz Łasowski) łamiącym się głosem odczytuje z kartki kolejne kwestie. Ta pozornie niewinna zabawa szybko wymyka się spod kontroli. Rytuał okazuje się skuteczny. Duchy wstępują w kolejnych uczestników nocnej zabawy, targają ich ciałami, lecz „a kysz!” Guślarza jest zdolne je przepędzić. Kto jednak oglądał horrory, ten wie, że osoby ku temu nie przeznaczone rzucać zaklęć nie powinny, z duchami igrać nie wolno, a wszelkich manuskryptów z opisem dawnych rytuałów najlepiej w ogóle nie brać do rąk. W przeciwnym razie niewątpliwie stanie się coś złego. Tak też dzieje się i w tym wypadku. Kiedy uczestnicy nocnego seansu pragną zakończyć zabawę, na scenie pojawia się nieproszony gość w białym garniturze. Przechadza się z nonszalancją, nie reaguje na zaklęcia, z ironicznym uśmiechem przygląda się obozowisku. No cóż. Chcieli odprawiać Dziady? Chcieli wywoływać duchy? No to wywołali Dziady. Część III.
Taki sposób inscenizacji II części dramatu Mickiewicza można potraktować jako przygotowanie do właściwego spektaklu. Lekko rozdrażniony widz zdąży się już oswoić z myślą, że Paweł Wodziński oferuje interpretację radykalnie różniącą się od pełnej patosu inscenizacji Konrada Swinarskiego.
Po krótkiej przerwie akcja przenosi się do więzienia, które wygląda jak skrzyżowanie baraków wojennych i koszar. Skazańcy leżą na kanadyjkach, śpiewają bluesa z towarzyszeniem gitary, nie wiedzą, dlaczego zostali uwięzieni. O wiele bardziej przypominają przypadkowych uczestników studenckiej rewolty niż bojowników o wolność narodu. Konrad (fenomenalny Michał Czachor) również nie przypomina namaszczonego wieszcza. To raczej niedoszła gwiazda rocka, bard swojego pokolenia, który cierpi głównie dlatego, iż carskie represje uniemożliwiły mu rozwój kariery muzycznej. Rząd dusz? Owszem, ale nad duszami fanów przybywających tłumnie na koncerty. Wielka Improwizacja daje tym samym wyraz jego rozgoryczenia i wściekłości. Chwilami przypomina wręcz deliryczny bełkot. Kiedy wykrzykuje do mikrofonu coraz bardziej bluźniercze ustępy, z głośników rozlega się ogłuszający szum, któremu towarzyszy pulsujące światło jarzeniówek. Pozostali więźniowie, zahipnotyzowani jego monologiem, krążą w tyle sceny, mamrocząc pod nosami kwestie aniołów i złych duchów. Konrad nie podlega jednakże opętaniu przez diabła. Raczej zbliża się niebezpiecznie do granicy obłędu. Zrzuca koszulę, roztrzaskuje meble, rozpala ogień, zbiega ze sceny zlany potem, toczy pianę z ust. W końcu pada zemdlony. Egzorcyzmy księdza Piotra (ponownie Mateusz Łasowski) również o wiele bardziej odnoszą się do szaleństwa niż do szatańskich sprawek.
Wątek mesjański pojawi się w spektaklu w widzeniu Ewy (Karolina Adamczyk), występującej w białej, okrwawionej szacie. Dziewczyna oplata swe skronie drutem – koroną cierniową, z jej czoła cieknie krew. Widzenie księdza Piotra także zostaje obudowane chrześcijańską symboliką, choć jego monolog o wiele bardziej przypomina narkotyczny trans niż boskie natchnienie. W interesujący sposób skonstruowana została postać senatora (Roland Nowak). Elegancki, energiczny, w lśniących lakierkach gra w golfa pomarańczami (symbol zbytku?). Nie jest diabolicznym ciemiężycielem, ale kimś, kto ponad wszystko ceni sobie dobrą zabawę, zbytek i piękne kobiety, a jedynie nadmiar władzy zgromadzonej w jego rękach czyni go okrutnym.
Przekorna, odświeżająca lektura Wodzińskiego z pewnością nie zaszkodziła Dziadom. Spektakl ten z pewnością zasługuje na uwagę, choćby dlatego, iż świetnie pokazuje, że dramaty romantyczne, ze swoją luźną, epizodyczną konstrukcją, wtrętami z języków obcych i mnogością bohaterów, doskonale wpisują się w konwencje stosowane we współczesnym teatrze. Nawet fakt, że aktorzy na scenie mówią wierszem, nie jest szczególnie odczuwalny. To także dowód na to, iż arcydzieła nie starzeją się nigdy, a utwór Mickiewicza z pewnością do nich należy.
Mickiewicz. Dziady. Performance
Teatr Polski Bydgoszcz
Premiera: 22 kwietnia 2011
Występ w ramach 4. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Boska Komedia 12 grudnia w Teatrze Starym
REŻYSERIA, scenografia – Paweł Wodziński
asystent reżysera – Anna Włodarska
muzyka – Stefan Węgłowski
kostiumy, reżyseria światła – Agata Skwarczyńska
ruch sceniczny – Aneta Jankowska
kierownictwo wokalne – Agnieszka Sowa
wideo – Remigiusz Zawadzki
muzyka – Adam Kośmieja (fortepian)
Artur Lawrens (perkusja)
Aleksander Porakh (realizacja dźwięku)
Stefan Węgłowski (gitara)
OBSADA:
Karolina Adamczyk – Dziewczyna, Ewa, Chór
Beata Bandurska (gościnnie) – Sowa, P. Rollison, Chór
Magdalena Łaska – Panna, Panna II
Małgorzata Trofimiuk – Dama II, P. Sowietnikowa
Małgorzata Witkowska – Dama I, P. Gubernatorowa
Zofia Zoń (gościnnie) – Pasterka, Kobieta, Chór
Michał Czachor – Gustaw/Konrad
Mieczysław Franaszek – Jenerał, Bajkow
Paweł L. Gilewski – Żegota, Chór
Michał Jarmicki – Aniołek, Anioł Stróż, Duch, Sobolewski, Chór
Marian Jaskulski – Niemojewski, Starosta, Chór
Mateusz Łasowski – Guślarz, Ksiądz Piotr
Roland Nowak – Widmo, Chór
Jerzy Pożarowski – Hrabia, Pelikan
Jakub Ulewicz – Ksiądz, Kamerjunkier, Doktor
Marcin Zawodziński – Frejend, Chór
Piotr Żurawski – Kruk, Tomasz, Adolf, Chór
fot. materiały organizatora