Wszyscy, którzy pojawili się w Bunkrze Sztuki mogli podziwiać długo oczekiwany efekt finalny wystawy młodej, dobrze zapowiadającej się artystki. Oglądając kolorowe nitki ułożone w wizualizację zapisu fonograficznego, zastanawiałam się – a więc tak wygląda odpowiedź na kardynalne pytanie o rolę sztuki?





























Monika Drożyńska, Zimo…, haft ręczny

Dolne sale Bunkra wypełniały okrągłe kanwy z haftowanymi hasłami zebranymi z murów, większości znane już z pocztówek i billbordów, które wchodziły w skład działania w przestrzeni miejskiej artystki. Takie „zbieractwo” świetnie wpisuje się w filozofię współczesnego flâneura, obserwatora miejskiego i jego artystyczne przetworzenie, łamiące klasyczne decorum (skandalizujace hasła na słodko różowych tkaninach) może być ciekawym komentarzem do otaczającej nas rzeczywistości. Może też wywołać mały skandal, jak miała okazję się przekonać sama Drożyńska, jeżeli w cytowanych hasłach pojawią się – o zgrozo! – wyrazy niecenzuralne.
Niemniej, warta uwagi jest próba zaobserwowania nastrojów społecznych i poddanie ich dyskursowi sztuki; przeniesienie „ulicy” do buduaru, zamiana przestrzeni publicznej w prywatną i z powrotem (billboardy z haftami „zwróciły” hasła z murów przestrzeni miejskiej). Osobiście, za najciekawsze prace Drożyńskiej uważam cykl z 2009 roku Różne formy użyteczności kobiety, będący komentarzem do kwestii uprzedmiotowienia kobiet. Jej zaproszenie do skorzystania ze spódnicy, którą miała na sobie, było tyle zabawne, co frapujące i oddziałujące na publiczność (którą raz były dzieci, a raz demonstrantki z krakowskiej Manify).

W dniu zamknięcia wystawy w Bunkrze odbył się pokaz pracy Po słowie. Powstała ona w wyniku akcji nagrywania rozmów artystki z widzami. Rozmów, jak zapowiedziano: o sztuce i jej roli – czy jest w życiu istotna czy zbędna? Nudna czy ciekawa? Zrozumiała czy tajemnicza? Drożyńska spotykała się z widzami w wydzielonym kotarami pomieszczeniu, gdzie próbowała wydobyć z rozmówców to, co „pomiędzy słowami” – emocje, niedopowiedzenia. Jak prezentowała się w dniu finisażu gotowa praca? Moim zdaniem bardziej efekciarsko niż efektownie – podłużny pas materiału z zapisem fonograficznym dźwięków haftowanym kolorowymi nićmi. Ani to nie zaskakiwało, ani nie zachwycało. Liczyłam na upublicznienie nagrań z rozmów, które uzupełniałyby dzieło, ale się zawiodłam. Dostępne do odsłuchania na słuchawkach fragmenty wypowiedzi zwiedzających były nagrane zbyt cicho, by dało się je zrozumieć. Większość widzów zdawała się zaszczycać finisaż swą obecnością po to, by zobaczyć najbardziej znane Hafty artystki, skądinąd bardzo ciekawe. W ich kontekście męczyła mnie tylko jedna kwestia – czy jest sens chodzić do galerii, by podziwiać prace, które na pocztówkach prezentowały się równie dobrze, a może nawet lepiej?


Monika Drożyńska, Między słowami, 2011, fragment pracy

Jak natomiast mogliby odpowiedzieć goście wychodzący z finisażu na stawiane przez artystkę pytania o rolę sztuki? Z pracy Drożyńskiej wynika, że dominuje rola estetyczna, czasem lekko zaczepna, ale tylko na miarę podgryzającego kostki ratlerka. Nie jest zbędna, bo kulturalnemu człowiekowi, bywalcowi wystaw, tak odpowiedzieć nie wypada. Ale raczej nudna i do bólu zrozumiała. Na wernisażu Kozyry w Muzeum Narodowym parę tygodni wcześniej spotkałam starszego pana, który natarczywie i rozemocjonowanym głosem domagał się od artystki wyjaśnienia – „Ale co to znaczy? Co Pani chciała przekazać?” Moniki Drożyńskiej na jej finisazu nikt nie atakował. Jakie jest przesłanie, każdy widzi. Ale może to przeciętnemu zjadaczowi chleba wystarczy?


Monika Drożyńska – Po słowie
Bunkier Sztuki
22.11 - 04.12 (wystawa przedłużona)