Kiedy rozentuzjazmowana opowiadam znajomym o najnowszej wystawie drzeworytów Utagawy Kunyoshiego, za każdym razem słyszę pytanie: „Wystawa, naprawdę? A gdzie, w Manggdze?”. Otóż, właśnie nie w Manggdze, a w Muzeum Wyspiańskiego. Zbliżając się do Kamienicy Szołayskich od strony rynku, nic nie zapowiada, że w środku czeka na nas oddział MNK i przepiękna wystawa. W zasadzie, będąc turystą można zwyczajnie minąć budynek muzeum. Jedynym elementem, który mówi nam, że jest tam co oglądać, jest niewielki plakat, prezentujący jeźdźca na koniu. Podobno działania promocyjne są priorytetem w każdej instytucji, niestety w tym wypadku tego nie widać. A szkoda, bo ekspozycja jest godna polecenia i poświęcenia co najmniej godziny czasu.

Bitwa na równinie Kawanakajima. Bezpośrednie starcie Uesugi Kenshina z Takedą Shingenem, 1855
lewa plansza tryptyku

Od 20. października mamy niepowtarzalną okazję, aby obejrzeć najnowszą wystawę przygotowaną przez Beatę Romanowicz: Utagawa Kuniyoshi. W świecie legend i fantazji. To niezwykle ważne wydarzenie, nie tylko ze względu na perfekcję, z jaką została przygotowana ekspozycja. Odkąd Muzeum Manggha stało się samodzielną instytucją kultury, nieczęsto mamy możliwość, aby podziwiać wystawy sztuki japońskiej czy azjatyckiej przygotowane przez  kuratorki z Działu Sztuki Dalekiego Wschodu MNK. Poprzednia samodzielna wystawa Beaty Romanowicz miała miejsce w 2007 roku i dotyczyła malarstwa tajwańskiego (Przemiany. Malarstwo pejzażowe ze zbiorów Tajwańskiego Narodowego Muzeum Sztuki). Kuratorce przyszło odczekać ponad cztery lata, aby po raz kolejny podzielić się ze zwiedzającymi swoją pasją i pokazać efekty badań prowadzonych nad kolekcją.

Data otwarcia wystawy, czyli rok 2011, także jest nieprzypadkowa. W 1861 roku, w Edo (dzisiejsze Tokio) umiera Utagawa Kuniyoshi, któremu poświęcona jest wystawa. W tym samym roku, w odległej Polsce, w Grzegórzewicach, urodził się Feliks „Manggha” Jasieński, wybitny kolekcjoner i wielki znawca sztuki, któremu Muzeum Narodowe zawdzięcza około 15 tysięcy obiektów. To właśnie z tej kolekcji pochodzi około 6,5 tysiąca dzieł sztuki azjatyckiej, zgromadzonych w Dziale Sztuki Dalekiego Wschodu  (obecnie złożonych w depozycie w Muzeum Manggha). Tworząc swoją wystawę, kuratorka chciała uhonorować dwie wielkie postaci, bez których krakowska kolekcja sztuki dalekiego wschodu nie mogłaby istnieć w obecnym kształcie.

Wszystkie elementy wystawy są bardzo przemyślane i stanowią wybór wątków najbardziej reprezentatywnych w twórczości artysty. Tytuł Utagawa Kuniyoshi. W świecie legend i fantazji od razu sugeruje nam, że odbędziemy jakże miłą wyprawę w niezwykle różnorodną i barwną krainę wyobraźni. Kuniyoshi to postać odrobinę zapomniana, z pewnością jest dużo mniej znany od swych starszych kolegów: Katsushiki Hokusaia i Utagawa Hiroshigego, których drzeworyty stały się wręcz ikonicznymi wizerunkami sztuki japońskiej.

Wytatuowany Kimmōken Dankeijū z płonącą pochodnią pod stopami
Z serii: Stu ośmiu bohaterów Suikoden, 1827–1830

Lata twórczości Kuniyoshiego  (1798-1861) przypadają na ostatnie trzydziestolecie epoki Tokugawa (Edo).
Epoki słynnej dzięki surowym i autorytarnym rządom siogunów, którzy dwa wieki wcześniej (1603) zjednoczyli kraj po latach wyniszczających wojen domowych. To także czas, kiedy Japonia powoli, lecz nieubłaganie zmierzała w stronę konfrontacji z zachodnią cywilizacją. Lata wojen opiumowych w Chinach (1839-1842, 1856-1860) i wymuszone otwarcie Japonii na świat (1853) nastąpiły jeszcze za życia artysty. Z pewnością klimat epoki znalazł swoje odzwierciedlenie w twórczości Kuniyoshiego. Najsłynniejszym mottem kultury Edo były słowa krytyka i pisarza Asai Ryōi, które w doskonały sposób oddawały ideały życia w owych czasach: Żyjąc tylko przez chwilę, oddajemy się radości płynącej z księżyca, śniegu, kwitnienia wiśni i liści klonu; śpiewając pieśni, pijąc wino i zatracając się w przemijaniu, przepływaniu, nie dbamy ni trochę o pospolitość, która zagląda nam w twarz; omijamy przeszkody tak jak tykwa unoszona z prądem rzeki – to właśnie nazywamy UKIYO”[1]. Uciechy „przepływającego świata” (ukiyo) były konfrontowane w codziennym życiu z surowymi wymogami ostatnich lat siogunatu. Głównie dotyczyło to zakazu prowadzenia i promowania wystawnego stylu życia, a także podporządkowania się surowym i pruderyjnym normom prawnym, ściśle opartym na konfucjanizmie.

Sposób zaprezentowania drzeworytów na wystawie doskonale oddaje charakter epoki, w której tworzył Kuniyoshi. Przestrzeń muzeum została podzielona na sześć sal, w których osobno przedstawione są motywy i wątki najlepiej ilustrujące inspiracje i zainteresowania autora. Wchodząc do pierwszej sali od razu uderza nas intensywna kolorystyka drzeworytów i doskonale dopasowana do nich aranżacja ścian. To, co uderza każdego widza, to fragmentaryczne przedstawienie postaci i pewna płaskość obrazu, które są niezwykle charakterystyczne dla sztuki japońskiej.

Mase Chūdayū Masa-aki strzelający z łuku
Z serii: Biografie wiernych roninów; plansza 44
1847–1848

Musha-e
, czyli przedstawienia legendarnych i historycznych wojowników, stanowią wstęp do prezentacji drzeworytów. Znajdujemy tutaj zarówno odważne kobiety – wojowniczki, np. Cesarzową Jingū walczącą w Korei, historię o 47 roninach, jak i portrety dawnych i mężnych wojowników, którzy oddali życie na polu walki. Wartości takie jak honor, odwaga, lojalność i duma są zaprezentowane  poprzez ujęcie historyczne. Widzimy więc braci Soga, którzy poprzysięgli zemstę na zabójcach ojca, widzimy także obie strony konfliktu między rodami Taira i Minamoto. Kuniyoshi oddaje sprawiedliwość historycznym zajściom, prezentując zarówno przegranych, jak i wygranych. To, co przyciąga naszą uwagę, to dynamiczne przestawienie akcji na planszach drzeworytów. Groźne morskie fale, letnia ulewa czy potyczka w obozie wroga są niezwykle plastyczne i żywe. Patrząc na strzelca mierzącego z łuku, mamy wrażenie, że za chwilę strzała dosięgnie nas samych. Wspaniałe kolory i wzory tkanin, drobiazgowy rysunek przedmiotów, potwierdzają, że mamy do czynienia z mistrzem. Należy wspomnieć, że artysta był także projektantem tatuaży i kimon.

Podążając dalej wchodzimy do sali prezentującej dużo spokojniejsze klimaty, a mianowicie pejzaże Fukei. Kuniyoshi był wszechstronnym twórcą i z równym powodzeniem jak sceny bitewne prezentował nostalgiczne pejzaże. Pełne spokojnych zieleni i odcieni niebieskiego widoki japońskiej prowincji wpływają kojąco na nasze skołatane nerwy. Artysta obserwował zjawiskowość przyrody, unoszące się nad górami mgły, rozlewiska u podnóża gór czy rozległe morze i niknące na horyzoncie statki. Drzeworyty pejzażowe pełniły przede wszystkim funkcję informacyjną, gdyż opisywały przystanki na drodze między Edo a Kioto. Jak pisze kuratorka wystawy: Podchodzi do niego [pejzażu] z wielkim szacunkiem i wyciszeniem, które przekłada się na obrazy spokojne , o głębokiej wewnętrznej liryce. Majestat i potęgę otaczającej człowieka przyrody, zwłaszcza groźnych gór, łagodzi spojrzeniem malarza kolorysty, człowieka wsłuchanego w otaczający świat [2].

Kapłan Nichiren brnący w śniegu w czasie swego wygnania w wiosce Tsukahara na wyspie Sado / Sadojima
Z serii: Z życia Wielkiego Świętego / Kōso go-ichidai ryaku zu
Oryginał ok.1835–1836 (odbitka późniejsza)

W podobnym klimacie prezentują się drzeworyty w kolejnej sali: Serie (Shiriizu). Tutaj możemy zaobserwować zabawę Kuniyoshiego z konwencją, jego wprawki ze sztuki europejskiej. Czy to poprzez odwołanie do Narodzin Wenus Botticellego, czy przez zabawy z perspektywą zbieżną. W katalogu wystawy możemy przeczytać, że Serie drzeworytów, nie będąc osobną kategorią tematyczną ani stylistyczną, stanowią niejako płaszczyznę wspólną dla wielu z nich. Każda jest zbiorem prac, w których Kuniyoshi zaskakuje pomysłowością, do każdej szuka nowych sposobów interpretacji i kreuje obrazy, prowadząc ciągłe poszukiwania [3]. W tym kontekście szczególnie pięknie prezentuje się scena ukazująca mnicha Nichirena w trakcie wspinaczki, brnącego w gęstym śniegu, którego miękkość jest dla nas niemal dotykalna. Znajdziemy tu także prace, które łączą w sobie poezję i pejzaż, z serii „Ze stu poetów po jednej strofie”. Ich odczytanie wymaga pewniej znajomości tradycji japońskiej, ponieważ teksty są nie tylko poetyckim dopełnieniem obrazu, ale także odnoszą nas do konkretnych postaci literackich i historycznych. Poezja wywołuje w nas uczucia tęsknoty, melancholii, przywołuje wspomnienia.

Ostatnim przystankiem w tej części ekspozycji jest film animowany. Wchodząc na wystawę widzimy film w oddali, jako element zamykający naszą perspektywę. Idąc  dalej, dźwięki japońskiego fletu stają się głośniejsze, a ożywione postaci z drzeworytów coraz bardziej wyraziste. Jaskinia przepływającego świata to ciekawy pomysł kuratorki, powstały dzięki współpracy z reżyserem, Tomaszem Głodkiem. Zjawy, duchy i wojownicy, pogrążeni w fantasmagorycznej przestrzeni, odprowadzają nas w kierunku pozostałych dwóch sal.

Kobieta zawiązująca pas od hakama, 1836
druk okolicznościowy surimono

Końcowy etap naszej wędrówki poprzez krainę wyobraźni Kuniyoshiego wiedzie nas do świata pięknych aktorów, kurtyzan, a także fantastycznych postaci duchów i zjaw. Bijinga, dosłownie „obrazy pięknych ludzi”, które z czasem przedstawiały wyłącznie piękne kobiety, stanowią całkiem sporą część wystawy. Tutaj również widać kunszt w doborze kolorów i wzorów tkanin, artysta używał mocnych odcieni niebieskiego, pomarańczowego, zieleni. Chcąc portretować kurtyzany,  musiał przechytrzyć cenzorów, na przykład poprzez nadawanie obrazom innych znaczeń. Yakusha-e, czyli portrety aktorskie, prezentowały głównie słynnych aktorów teatru kabuki. W szczególności onnagata, odgrywających role kobiece. Owe drzeworyty stanowią doskonały przykład smaku ówczesnej epoki, zabaw, jakim oddawano się w domach herbacianych.

Kuniyoshiemu ogromną przyjemność sprawiało także przypominanie i odtwarzanie legend i opowieści o duchach. Wątki historyczne przeplatają się w nich z fantastycznymi, przekraczając podział na to co realne i nierealne. Artysta portretuje japońską prowincję, zaznaczając, w których miejscach pojawiają się czyhające na podróżnika upiory. Niektóre duchy w Japonii boją się ciemności – dla nich też kuratorka przygotowała pewną niespodziankę.

Takiyasha wywołująca widmo szkieletu, 1845–1846
Tryptyk

Dla odbiorcy europejskiego z pewnością interesujące będzie przedstawienie olbrzymiego szkieletu. Jednak początkowe wrażenie poprawności anatomicznej znika po bliższym przyjrzeniu się. Zamiłowanie do szczegółów ciała ludzkiego było wyrazem fascynacji Japończyków zachodnią medycyną. W tym kontekście nie dziwi twarz mężczyzny złożona z ludzkich ciał, która przypomina nam dzieła Arcimboldo.

I tak, poprzez historie wojowników, pejzaże i pięknych aktorów, przychodzi nam opuścić wystawę, mając w pamięci japońskie lękliwe duchy. Dla osób nieobeznanych z sztuką japońską pomocne są szczegółowe i rozbudowane opisy pod każdym obiektem, a także plansze wprowadzające do każdej sali, zarówno w języku polskim, jak i angielskim.

Wystawa jest przygotowana perfekcyjnie, a jej bardzo mocą stroną jest także przepiękny, bogaty katalog w podwójnej wersji językowej. Przydałyby się jednak bardziej widoczne działania promocyjne, bo de facto w ciągu tygodnia jest raczej pusto. Niestety, to od Muzeum zależy, które wystawy staną się priorytetowe. A naprawdę rzadko mamy możliwość oglądać tak dobrze merytorycznie przygotowane ekspozycje dotyczące sztuki japońskiej i szkoda byłoby, gdyby ten potencjał nie został wykorzystany.


Utagawa Kuniyoshi. W świecie legend i fantazji
20.10.2011 – 31.01.2012
Muzeum Wyspiańskiego, Kraków, ul.Szczepańska 11

zdjęcia dzięki uprzejmości Muzeum Wyspiańskiego

[1]Asai Ryōi [w] Romanowicz B., Utagawa Kuniyoshi. W świecie legend i fantazji, Muzeum Narodowe w Krakowie, 2011, s.23-29
[2]Romanowicz B., Utagawa Kuniyoshi. W świecie legend i fantazji, Muzeum Narodowe w Krakowie, 2011, s.215.
[3]Romanowicz B., op.cit., s.245.