Rafał Małecki: Twoja wystawa w Otwartej Pracowni nosi tytuł Madonny. Czy możemy nakreślić zakres tematyczny tych prac?
Katarzyna Hołda: W tym cyklu Madonna interesuje mnie jako kontynuacja bogini płodności z różnych religii. Staram się pokazać Madonnę, nie pozbawiając ją cech indywidualnych, jako – powiedzmy – kolejne wcielenie bogini płodności, obecnej w różnych tradycjach i pod różnymi postaciami. Niezależnie od tego o której religii mówimy – zawsze chodzi o to samo – symbol płodności.
Czy fakt ukazania w twoim malarstwie aspektu kobiecego w takim kontekście sprawia, iż jest to malarstwo feministyczne?
Tak. To jest malarstwo feministyczne, jednak w sztuce nie interesują mnie sprawy społeczne. Ja nie robię sztuki krytycznej. Zajmuję się archetypami, moje przedstawienia mają charakter bardziej literacki i nie są zaangażowane.
W interesujący sposób prezentujesz swoje postaci. Według mnie twoje obrazy ocierają się o religię, ale nie są sakralne. W pewnym sensie są obrazoburcze. Pokazują więcej niż to, co tradycyjnie ukazuje sztuka sakralna. Łamią sacrum, mówią wprost o osobistych sferach życia.
Co kobieta ma pod sukienką! (śmiech)
Chodzi o cielesność i erotyzm tych prac. Matka Boska potraktowana jest nie jak święta, lecz w sposób dosłowny, odarta z szat.
Z tym bym się nie zgodziła. W katolickiej sztuce – moim zdaniem – jest bardzo dużo erotyzmu. Weźmy na przykład Ekstazę Św. Teresy Berniniego. To była mistyczka średniowieczna, która literackim językiem opisywała swoje wizje mistyczne. Bardzo oświecona kobieta. Opisuje jak widzi Chrystusa, wypowiada się w sposób budzący erotyczne skojarzenia – Chrystus zanurza strzałę w jej sercu i ona przeżywa ekstazę. Bernini pokazuje ją w chwili ekstazy, ale w taki sposób, jakby przeżywała orgazm. To nie jest tylko moja interpretacja, to jest interpretacja oficjalna (śmiech). Tak wygląda barok. Barok lubi paradoksy. Zestawienie śmierci z miłością, świętości z orgazmem w tym przypadku.
Twoja sztuka powinna być zatem odbierana jako religijna? Czy też wzbraniasz się przed tym?
Nie. Jeżeli widz uzna, że obraz odzwierciedla jego przekonania religijne, to już jest jego sprawa. Specjalnie mnie nie interesuje, czy ktoś odczyta moje obrazy jako religijne, czy też nie. Mnie przede wszystkim interesuje archetyp. Ale wróćmy do nagości. Ja w swoich pracach nawiązuję do pogańskich bogiń płodności, zwykle pokazywanych z danym atrybutem, ale nago. To jeden powód, a drugi powód jest taki, że podoba mi się grecka sztuka starożytna, interesują mnie wpływy greckie w chrześcijaństwie. A w Grecji bardzo chętnie przedstawiano bogów nago. Ja jednak nie maluje całkiem nago, ale bądź w przeźroczystej szacie, bądź w pewnej aluzji do nagości. Bo jeśli Matka Boska byłaby zupełnie nago – tak jak te greckie boginie – wówczas nie byłaby postrzegana jako Matka Boska, bo przecież ona jest atrybuowana poprzez szaty.
W swoich pracach bardzo często korzystasz z przenośni, alegorii.
Tak. Powiem parę słów o symbolach, ale zróbmy to na przykładzie konkretnych obrazów. Na obrazie Ogród I mamy mleko tryskające przez sukienkę. Lubię sztukę gotycką, odpowiada mi sposób symbolicznego opowiadania o cielesności. Inspirowałam się tutaj miniaturą gotycką, pokazując rzeczy nie do końca realistycznie. Tutaj Matka Boska z dzieciątkiem wciąż przyczepionym do niej pępowiną leży na czaszkach. Odwołałam się w ten sposób do bogiń płodności, które zarazem są boginiami śmierci. Na przykład bogini Kali, czy archetypiczna bogini matka, matka ziemia, personifikacją natury czyli w zasadzie życia i śmierci. Mleko to aspekt życiodajny, bo mamy karmienie, przekazywanie energii, witalności. Jednak postać spoczywa na czaszkach ułożonych w formie Mandorli. To podwójny symbol, uniwersalny symbol waginalny, ale też w chrześcijaństwie stosowany zamiennie z aureolą. Jednakowoż chciałam pokazać tu przede wszystkim radość macierzyństwa.
Natomiast na obrazie Madonna z papieżycą Joanną starałam się odnaleźć dualizm Matki Boskiej. Bo porównując ją z innymi boginiami, płodności czy miłości, ona wyróżnia się tym, że jest pozbawiona ciemnej strony, obecnej w przypadku tamtych bogiń. Mamy boginię życia, która częstokroć jest też boginią śmierci. U Madonny nie ma aspektu śmiertelnego, charakteryzują ją tylko jasne cechy, spokój i pokora. Nie ma w niej buntu, destrukcji, zatem uznałam, że to jest zafałszowanie tej postaci. Bo żeby postać odzwierciedlała ludzką naturę, obok jasnej strony, powinna istnieć też strona ciemna. Pomyślałam sobie, że to, co wyparte musi się odezwać. I przyjęłam, że papieżyca Joanna jest ciemną stroną Matki Boskiej. Takie jej przeciwieństwo, zaprzeczenie. Istnieje legenda o papieżycy Joannie. Niektórzy uważają, że żyła naprawdę, w VIII czy IX wieku, że została wybrana na papieża. Inni uważają, że to mit. Ale to nie ma znaczenia. Chodzi o to, że ten mit jest obecny w kulturze. To była kobieta –papież. Jednak nie była specjalnie pokorna, łamała normy i przekraczała granice. Po drugie będąc papieżem zaszła w ciążę ( czyli mamy pewne podobieństwa do Maryi). Będąc w ciąży, brała udział w procesji konno, ale spadła z konia i poroniła chłopca. Więc jest to ewidentne odbicie sytuacji Matki Boskiej, która też jechała – tyle, że na osiołku – i dojechała do miejsca, w którym urodziła żywe dziecko, w ogóle będące emanacją życia wiecznego. Zestawiłam te dwie postaci obok siebie, jak odbicie lustrzane, by pokazać dwie natury Madonny.
Jak planujesz obraz, jak wygląda proces twórczy? Korzystasz z istniejących, zakodowanych w kulturze obrazów i sytuacji? Inspirujesz się konkretnymi scenami biblijnymi?
Raczej korzystam z zagrywek kompozycyjnych i powszechnie stosowanych symboli. Najpierw się zastanawiam nad motywem, tematem obrazu i wówczas wybieram scenę istniejącą lub też ją wymyślam, potem szkicuję na kartce postaci i ich pozy, wybieram atrybuty, planuję format, proporcje postaci i kompozycję. Robię parę rysunków 1:1 i wybieram tę wersję, która mi najbardziej odpowiada. Dalej przenoszę to na płótno i wypełniam farbą, zwykle kolory też mam już rozplanowane.
Chciałam też opowiedzieć o obrazie Madonna z sercem gorejącym. To obraz namalowany w innej konwencji. Szukałam tu kilku różnych tropów, właściwie namalowałam ten obraz na próbę. Miałam słabość do motywu gorejącego serca, jest dosyć dziwny, nieuzasadnione intelektualne pragnienie, by namalować Matkę Boską z tym motywem. Jak już wspomniałam interesują mnie wpływy greckie w sztuce chrześcijańskiej. Dlatego zrobiłam tę postać w kontrapoście, który jest charakterystyczny dla sztuki greckiej. Kiedyś przeczytałam interpretację kontrapostu, która mi się bardzo spodobała. Anthony De Mello pisze o posągach Apollina, przedstawionego w kontrapoście. Kontrapost jest uznawany za emanację zmysłowości, ale z drugiej strony jest statyczny, panuje nad zmysłami, to nie jest szaleństwo zmysłów, lecz świadomość swoich zmysłów i szacunek dla nich bez ulegania zniewoleniu. Chciałam ten wybieg zastosować w Matce Boskiej tak na próbę, by zobaczyć jak te greckie wątki mi zagrają w tej postaci.
W pewnym sensie twoje malarstwo przypomina twórczość Nowosielskiego. Czy ty się z tą tezą zgadzasz?
Tak. Ja się odwołuje do tej samej tradycji, co Nowosielski. To oczywiste, że ludziom będzie to przypominało Nowosielskiego, tyle tylko, że moje odwołania do tradycji bizantyjskiej są jedynie formalne, natomiast merytorycznie jest mi bliższa tradycja zachodnia. To nie jest tak, że się odwołuję do Nowosielskiego. Ja się odwołuję do tych samych źródeł. Czasem mówi się, że moje obrazy to ikony. To nie są ikony. Ikona niesie ze sobą ideologię, której tutaj nie ma. Lubię umowność w mówieniu o rzeczach niesprawdzalnych i mocno abstrakcyjnych. A także brak dosłowności i teatralizację.
A jak ciebie postrzegają środowiska katolickie? Chciałyby wystawiać twoją sztukę w kościele?
(Śmiech) Nie wiem. Myślę, że środowiska katolickie są bardzo zróżnicowane i przypuszczam, że może nie być tutaj zgody. Bo są katolicy, którzy mówią, że te obrazy są dla nich religijne i są też tacy, którzy nas podają do prokuratury. Ale nie spotkałam się z jawną krytyką osobiście, choć wiem, że taka krytyka istnieje. Czekam na moment, gdy ktoś pierwszy raz w twarz mi coś rzuci (śmiech). Nie wiem, jak wówczas zareaguję. Może przeproszę. Moje malarstwo jest owszem prowokacyjne, ale chcę zaznaczyć, że to nie jest mój pierwszy cel. Ja naprawdę zastanawiam się nad tymi symbolami, archetypami. A wychodzi mi coś mniej standardowego niż obrazy, do których przyzwyczajeni są ludzie. Ale to już jest problem ludzi, jeżeli są zamknięci.
Co ciebie ukształtowało w sztuce? Kiedy zaczęłaś się interesować figurą Marii? Jaka jest twoja koncepcja malarstwa? W jakim kierunku chcesz pójść?
Skończyłam Liceum Plastyczne, a potem Wychowanie Plastyczne na UMCS w Lublinie, więc formalnie jestem nauczycielką plastyki. Prowadzę kształcenie ustawiczne w zakresie rękodzieła. Jestem też stypendystką Ludowej Wyższej Szkole Sztuki w Aakirkeby na Bornholmie. Postać Marii zawsze była obecna w moich działaniach artystycznych. Na studiach robiłam dyplom z Matki Boskiej, z rzeźby. Co do malarstwa, generalnie interesują mnie archetypy, bo można nimi wyrazić pewne uniwersalne rzeczy o stosunkach międzyludzkich, o psychice. Będę nadal podążała obraną przeze mnie w malarstwie ścieżką, teraz najpewniej zajmę się Księgą Rut i Księgą Judyty.
Katarzyna Hołda (ur. 1976) zajmuje się malarstwem, rzeźbą i rzemiosłem artystycznym. Podejmuje m.in. takie problemy, jak religia czy archetypy w kontekście feministycznym. Jest nauczycielką sztuki. Od 2009 r. prowadzi Latające Warsztaty Rękodzieła, autorski projekt edukacyjno – społecznościowy. Od 1993 roku publikuje teksty, głównie o sztuce (publikowała m. in. w Obiegu, Ha Arcie, Kulturze Enter, Akcencie, lubelskim dodatku Gazety Wyborczej). W 2000 roku skończyła Wychowanie Plastyczne w Instytucie Wychowania Artystycznego (obecnie Wydział Artystyczny) na UMCS w Lublinie. W latach 2005 – 2006 była na stypendium w Ludowej Wyższej Szkole Sztuki w Aakirkeby na Bornholmie (Dania). Mieszka w Lublinie.
Portfolio: http://holdakunst.wordpress.com/
Wernisaż wystawy odbędzie się 18 XI 2011 (piątek) godz. 19.00, Otwarta Pracownia, Dietla 11, a wystawa potrwa do 9 XII 2011.
FOTORELACJA Z WERNISAŻU