Kobiety

„Kobiety” w tytule, kobiety-autorki, kobiety-bohaterki, kobiety-czytelniczki. Dyskutantki nie chciały wykorzystać (czy uznać?) tego wspólnego mianownika. Fleur Jaeggy i Zeruya Shalev podkreślały, że piszą „po prostu” o ludziach, nie traktując swoich żeńskich bohaterek jako reprezentantek określonego, osobnego rodzaju. Izraelska autorka przyznała, że jest w jej książkach coś „feministycznego”, jednak protestowała przeciw sprowadzaniu złożoności literatury do tego wymiaru. Opowiadała także o ważnym dla jej pisarstwa kroku, który niedawno uczyniła, czyli o zastosowaniu narracji w trzeciej osobie, a w konsekwencji także wprowadzeniu perspektywy męskiego bohatera, co pozwoliło jej zrozumieć siłę „presji” stereotypu męskiego. O tym samym wspominała także Namita Gokhale.

Indyjska autorka zwróciła jednak także uwagę na pewien wciąż aktualny „problem” kobiecego pisarstwa, tzn. brak społecznego (męskiego) uznania dla istotności spraw, które ono często porusza; w tym kontekście Namita Gokhale wspominała o erotyce, Zeruya Shalev o tematyce „domowej”. Ta pierwsza uzyskała w niektórych środowiskach w swoim kraju status „poważnej”, jak sama mówi, pisarki dopiero wtedy, gdy dała się poznać jako organizatorka „poważnych” wydarzeń literackich.
Izraelska autorka wskazywała jednak, że przemiany zachodzące w męskim pisarstwie, coraz szersze otwarcie na tematykę „osobistą”, świadczą o wzrastającej wadze tej sfery w odczuciu społecznym oraz o coraz mniej wyraźnym związku między płcią autorów a materią ich twórczości. Podobne wnioski można odnieść do odbiorców literatury: żadna z autorek nie widzi swoich czytelników wyłącznie czy nawet głównie w kobietach.
    
Presja

Drugie kluczowe słowo tytułu w kontekście przewidywa(l)nym pojawiło się tylko w jednej wypowiedzi, a właściwie w nierozwijanym stwierdzeniu Namity Gokhale o trudnej sytuacji kobiet w społeczeństwie indyjskim. Zeruya Shalev wolała mówić o niespodziewanych reakcjach oburzenia na pewne cechy rzeczywistości, którą przedstawia w swoich książkach, Fleur Jaeggy przypomniała natomiast, że w swoich utworach, choćby w najbardziej znanej powieści Szczęśliwe lata udręki, pokazuje władzę, która kobiet dotyka, ale i do kobiet należy. O swoim pobycie w szkole z internatem, opisanym częściowo w tej książce, powiedziała: „Nie interesowali nas wówczas mężczyźni, ponieważ władza należała do kobiet”. Szwajcarska autorka zaznacza, że opisała środowisko dziewcząt, ponieważ „tak się zdarzyło”, refleksja nad odrębnością płci była jej całkowicie obca. Innymi słowy, związek logiczny „kobiety” – „przemoc”, pojawiający się w interpretacjach jej utworów, do czego nawiązywała Beata Stasińska, został ustanowiony całkowicie poza jej intencjami.

Fleur Jaeggy, a za nią pozostałe dyskutantki, konstatowały daleko posuniętą „niezależność” życia ich utworów, rozumianych inaczej, cenionych za co innego, bulwersujących z innego powodu, niż mogłoby ich twórczynie przypuszczać. Autorki chętnie mówiły o swoim stosunku do własnych książek, do własnych bohaterów: Zeruya Shalev przyznała, że oderwanie od nich jest dla niej długie i bolesne, Fleur Jaeggy natomiast, iż nietrudno jej powstrzymać oddech ulgi, gdy może wyrzucić stos zapisanego papieru i zapomnieć o tym, co napisała. Z tego też powodu, można przypuszczać, szwajcarska autorka nie zgadza się na ponowną publikację swoich najdawniejszych książek.

Jeśli podczas spotkania była mowa o „presji”, nie chodziło o nacisk wywierany przez społeczeństwo. Autorki chętnie mówiły o akcie pisania i związanym z nim „przymusie”. Fleur Jaeggy podkreślała własną bezwolność, może nawet nieświadomość, w chwili tworzenia: tym, co pisze, kierują, jak twierdzi, klawisze jej maszyny do pisania, a także, jak publiczność mogła się domyślać, Styl, o którym mówiła, że może wzbudzać nabożne uwielbienie. Zeruya Shalev wyznała, że często pisze wbrew własnym pragnieniom i emocjom: doprowadza swoje zamiary do końca, bo tylko takie postępowanie, tylko takie „eksperymenty z losami”, pozwalają na rozwój i docieranie do jakiejś „prawdy”.
 
Podstawowe pytanie, jakie pozostawiła dyskusja tych trzech kobiet, dotyczy jednak samego kształtu spotkania. Czy zebranie kilku tak różnych osób i próba wywołania dyskusji na założony przez organizatorów temat jest rzeczywiście najlepszą (lub jedyną możliwą) formułą? Jeśli podczas tego spotkania widzieliśmy „kobiety pod presją”, była to przede wszystkim presja kategoryzujących ogólników.